poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 5

"Zachowaj tylko te wspomnienia, które dają ci radość."

Ze szkoły wróciłam przed 13:50. Zjadłam naleśniki meksykańskie które czekały na mnie w mikrofali. Mama wraca z pracy za jakieś pół godziny a tata... Pod wieczór. Dziś ma dużo roboty a jeszcze dojazd.
W domu był tylko Leon który zalegał przed telewizorem jedząc truskawki z bitą śmietaną. Oglądał jakiś głupawy serial. 
-Nie masz co robić?-zapytałam z nutką złośliwości w głosie. 
-Nie.-zaśmiał się.-A ty nie masz co robić, tylko mnie nadzorować?!
Wzruszyłam ramionami. Normalnie droczyła bym się z nim ale jakoś nie miałam humoru. Zabrałam mu jedną z truskawek i poszłam do siebie. 
Nie miałam co robić. Nauczyciele nic nie zadawali bo po co? Do wtorku następnego tygodnia nie ma lekcji. Zapomniałam Wam przedstawić planu zawodów!
Czwartek (jutro)-Siatkówka+dyskoteka
Piątek-Piłka nożna
Poniedziałek-Koszykówka
Jestem ciekawa, czemu Diego mnie dziś nie zaprosił na tą dyskotekę... Nawet nie poruszył tego tematu. Może nie idzie? Tak czy siak: Mógł by mi o tym powiedzieć! Może za dużo się martwię? 
Chyba tak. Powinnam mu ufać. Zachowuje się jak mała rozkapryszona dziewczynka...
Skoro nie mam co robić to może spotkam się z Diego? Mam nadzieje, że dziś będzie miał dla mnie czas...
Napisałam do niego esemesa w którym zaproponowałam mu wypad na sushi. Po paru minutach odpisał, że musi jechać z Larą na zakupy bo mama mu kazała. Nawet nie będę tego skomentować. 
Już chciałam dzwonić do Naty i się z nią umówić ale przerwał mi dźwięk sms'a. 
Wiadomość od: Fede :))
"Luśka! :p Zaniedbujesz mnie ostatnio :CC
Idę dziś na miasto z Marco. Przyłączysz sie? :D"
Tego się nie spodziewałam! No ale cóż... Lubię ich oboje i co prawda to prawda-już od dłuższego czasy z żadnym się nie widziałam. No może oprócz imprezy którą urządzał Federico. Ale wtedy nawet nie gadaliśmy! Odpisałam, że zgadzam się i że za pół godziny widzimy się pod moim domem. 
Wyciągnęłam z szafy miętową bluzkę z białym kołnierzykiem i krótkie spodenki w kwiaty. Włożyłam do nich brązowy pasek a na rękę wsunęłam zegarek który ostatnio kupił mi tata gdy pojechał w delegacje do Francji. Nałożyłam różowe vansy. Włosy związałam w wysoki kucyk. Ze skarbonki wyciągnęłam 5 dych i wyciągnęłam z kosmetyczki przeróżne mazidła. Poprawiłam makijaż i powędrowałam do salonu gdzie dalej urzędował Leoś.
-Idę z Marco i Fede do miasta.-oznajmiłam bratu zasłaniając mu ekran telewizora.-Wracam przed 21. Napisałam już do rodziców ale wiesz, że mogą nie zdążyć sprawdzić. Powiedz mamie jak wróci...
-Nigdy nie sądziłem, że będziesz gdzieś wychodzić z moimi przyjaciółmi.-zarechotał.-Ale ok, powiem rodzicom. Ale pamiętaj: Wisisz mi przysługę!
Przewróciłam oczami i wyszłam z domu. Stali już tam Federico i Marco którzy powitali mnie szerokimi uśmiechami a Włoch do tego bardzo mocno mnie przytulił. 
-No to co? Gdzie idziemy?-zapytałam gdy staliśmy na przystanku.
-Pojedźmy do centrum. Powłóczymy się i może skoczymy na lody czy pizze. Zawsze możemy gdzieś potańczyć albo coś...-zaproponował Tavelli.-Co sądzicie?
-Jestem na tak!-odparł entuzjastycznie Pasquarelli.-A ty, Lu?
Pokiwałam twierdząco głową z uśmiechem.Niedługo potem podjechał autobus do którego wsiedliśmy. Było tylko jedno wolne miejsce. Mimo tego, że moi przyjaciele zachęcali mnie bym usiadła nie zrobiłam tego. Przecież jakaś starsza pani mogła by tu usiądź! Moje plany zepsuł Fede który usiadł i pociągnął mnie na swoje kolana! Marco patrzył na nas pobłażliwym uśmiechem a my, jak jacyś idioci, nie mogliśmy się przestać śmiać. Szczerze? Za Chiny nie wiem, z czego mieliśmy taką bekę! Wysiedliśmy gdzieś w centrum. Najpierw poszliśmy do sklepu z ubraniami. Mojego ulubionego, żeby nie było! Chłopcy strasznie się nudzili! Dręczyli mnie bym w końcu wyprowadziła ich, uwaga cytuje:"Babskiego piekła". Nie byliśmy tam długo i słowo daje że nie przeciągałam pobytu w "babskim piekle"! Przymierzyłam dosłownie jedną bluzkę i parę spodni! Nie chciałam jednak by potem mi to wypominali więc w miarę szybko zaproponowałam opuszczenie  butiku. 
Powędrowaliśmy więc do muzycznego. Fede z zaciekawieniem przeglądał przeróżne instrumenty. 
Ja za to wdałam się w rozmowę z Tavelli'm. 
-Co u Fran?-zagadnęłam-Nie jest zła że jej tu nie wziąłeś? 
-Nie, no coś ty! Lena przyszła do niej na noc więc i tak by ze mną nigdzie nie wyszła.-odparł nie odrywając wzroku z zafascynowanym białą gitarą Federico.-A Diego nie jest zły?
-Chciałam go gdzieś wyciągnąć ale powiedział, że musi gdzieś iść z siostrą...-westchnęłam.
-Ciekawe...-powiedział powoli z myślącym wyrazem twarzy po czym pośpiesznie dodał.-No cóż! Mówi się trudno.
Wydaje mi się, że on wie coś, czego ja nie wiem... Pewnie to znowu moja chora wyobraźnia. 
-Dobrze, że mam Was!-zaśmiałam się.-Niedoszłego aktorzynę i wariata który by najchętniej tu zamieszkał!
Oboje popatrzyli się na mnie zmrużonymi oczami ale i z dwoma cudownymi uśmiechami. Za to uwielbiam tych dwóch idiotów!
-A ja się ciesze-powiedział Włoch-że my mamy pokręconą blondi która przejmuje się durnymi przeróbkami zdjęć!
-Nic nie rozumiem!-jęknęłam.-Wyszczy wiedzieliście że to przeróbki?!
-Ty zawsze taka nierozumna byłaś!-prychnął śmiechem Marco.-A teraz serio: Violka z Natą chodziły po szkole i wszystkim mówiły, że to przeróbki. Z resztą twoja wychowawczyni już szuka winnych. Nic nie wiedziałaś?
-Od razu po treningu poszłam do domu.-wyznałam.-Nie miałam pojęcia że wszyscy się tak tym przejęli! 
-No widzisz! Ale jak coś to ja i Marco będziemy jako twoja obstawa!-zaśmiał się Pasqarelli.
-Trzymam Was za słowo!-zachichotałam. 
Opuściliśmy sklep muzyczny i poszliśmy do najbliższej pizzerii. Zamówiliśmy oczywiście bez mięsa bo Marco ostatnio wymyślił że jest wegetarianinem! 
Gdy chciałam się dołożyć Feder delikatnie ciepnął mnie w dłoń i sam podał kelnerowi okrągłe 40. 
-Ja dziś stawiam.-wyjaśnił z iście wytworną miną.-Smacznego, moi kochani znajomi. 
Ja i Meksykanin popatrzyliśmy na niego ze zdziwieniem ale nic nie powiedzieliśmy-byliśmy zajęci jedzeniem pizzy. 
Nagle kawałek spadł mi prosto na spodenki. Na szczęście zafarbowało tylko troszeczkę sosem pomidorowym. 
-Luśka ma okres!!!-zaczął się drzeć Federico-Ślady na spodenkach!
Zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem. Po chwili jednak sama zaczęłam się śmiać co zrobił również Marco. 
-Dobra, zaraz wracam.-wstałam.-Spróbuje to umyć.
Weszłam do łazienki i delikatnie zmoczyłam chusteczkę. Plama szybko się zmyła co mnie ucieszyło bo tak to Feder nie dawał by mi z tym spokoju! 
Potem wróciłam do chłopaków. Gdy byłam bardzo blisko naszego stolika usłyszałam, że rozmawiają o mnie. Schowałam się za jakimś ozdobnym dzbankiem i zaczęłam podsłuchiwać. 
-Kiedy zamierzasz jej powiedzieć?-mówił Marco.-Jesteś jej przyjacielem!
-Wiem i dlatego nie chce jej o tym mówić. To zniszczyło by naszą relacje.-odparł Federico.-Poza tym ona kocha Diego.
-Sam wiesz, co odwalił ostatnio! Powinieneś jej powiedzieć. Jak sama się dowie, to będzie załamana!
-Hernandez to mój przyjaciel. Nie mogę go wkopać! To była jedna wpadka, mówił, że to się nie powtórzy. Sam wiesz...
-Tak wiem.-westchnął.-A powiesz jej przynajmniej o tym, co czujesz?
-Stary, wiesz że kocham ją na zabój. Gdy bym jej to powiedział, zniszczył bym naszą przyjaźń i Diego by już się do mnie nie odzywał!
-Ok, rozumiem. Tylko nie zjeb tego! 
Zatkało mnie! Federico jest we mnie zakochany?! Myślałam, że kocha się w Violettcie...
Wstałam i podeszłam do nich jak by nigdy nic. 
-Co tam się stało? Kibel się zatkał?-zaśmiał się Włoch gdy usiadłam.-Strasznie długo cię nie było. 
-Wiem... Ta palma nie chciała za cholerę zejść!-skłamałam podnosząc do ust szklankę z wodą mineralną. 
Po jedzeniu byliśmy jeszcze w paru sklepach. Dużo się śmialiśmy i rozmawialiśmy. Ja jednak czułam się nieswojo. Wiedziałam o ty o czym wiedzieć nie powinnam... 
Chłopcy odprowadzili mnie pod same drzwi. Na piechotę! Moja mama chciała ich zaprosić na kolacje ale wytłumaczyli że już jedli. 
Powędrowałam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku. 
Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie... Naglę usłyszałam piosenkę "You and I". Był to mój dzwonek ustawiony specjalnie na kontakt Natalii.

(N:Naty L:Ludmiła)

L:Cześć, Naty.Co się stało?
N: Nic... Już zadzwonić nie można?!
L:Można, można! 
N: O której jutro wychodzisz z domu?
L: O 9:00... Mamy na 9:30 nie? 
N: Tak, tak. Może wyjdziemy razem? 
L: Świetny pomysł! To o 9:00 pod moim domem?
N: Ok. Stresujesz się jutrzejszym meczem?
L: No jasne! Ale ciężko pracowałyśmy i co będzie to będzie.
N: Racja. Dobra ja lece spać. Do jutra!
L: Papa !

W tej rozmowie byłam tak sztuczna ja biust mojej ciotki Alby! Jutro muszę wszystko opowiedzieć Naty i zapytać co ona by z tym zrobiła. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podoba się? : D Mi nie xd No ale cóż xD Ach ta Fedemiła =D 
Dziękuje za 4 komentarze pod 4 rozdziałem : )) mam nadzieje że w tym też tyle będzie ^^
No to... Do następnego rozdziału *.*
 Na koniec macie Luśke *o* ♥

3 komentarze:

  1. Co sę stalo ?
    Masz mi powiedziec na gg !
    Napisalam co z tb zrobie, ale mi sie usunelo ;-;
    Jeeeej kocham moj tel ;-;
    Nooom ^^
    Tak to ok ...
    DIEMILA, FEDEMILA, DIEMILA, FEDEMILA ....
    Jesteś okropna.
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja za cholerę nie rozumiem czemu chłopacy tak się podniecają okresem, nookey, oni nie mają (dobrze, byłoby słabo). Wegetarian też nigdy nie zrozumiem... Biedny Diego. Biedny Federico... Biedna Lu.

    OdpowiedzUsuń

Cześć♥
Tu Wasz Olszon *.* Dziękuje za wszystkie
Komentarze. Każdy z nich mnie motywuje <3