wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 2

Następnego dnia Francesca wstała dość wcześnie. Miała dziś spędzić cały dzień z Leonem. Musieli przecież kupić prezent urodzinowy dla Victorii. Brunetka postanowiła upiec ulubione ciastka przyjaciela-owsiane z kawałkami mlecznej czekolady. Wypieki od zawsze były jej pasją. W prawdzie nie piekła zawodowo ale był to rodzaj hobby.
Wyłożyła na blat kuchenny potrzebne składniki i zaczęła prace. Kiedy już ciastka wylądowały w piekarniku ona usiadła przy stole i zaczęła przeglądać gazetę. Stwierdziła, że na każdej stronie widnieją wiadomości o celebrytach. Uznała również, że w tego typie lekturze powinny znajdywać się też informacje o zwykłych ludziach którzy dużo osiągnęli i wcale nie chodziło o sławę.
Następne strony były o polityce krajowej i sporcie, a w tym przypadku Mundialu. Brunetka od zawsze lubiła oglądać mecze piłki nożnej, zwłaszcza, gdy towarzyszył jej Leon. Kibicowała oczywiście drużynie Włochów.
Ostatnią częścią gazety był dział ogłoszeń. Czyli "sprzedam rower" bądź "zaginął kot." Jednak jej uwagę przyciągnęła notka o sprzedaży małej cukierni która splajtowała. Uznała, że cena nie była wysoka. Młoda kobieta zaczęła się zastanawiać nad kupnem budynku gdyż mogła by dzięki temu miło spędzać czas jak i zarabiać pieniądze które były jej potrzebne. W końcu praca w sklepie muzycznym nie była dobrze płatna.
Gdy tak rozmyślała przerwał jej dźwięk pikającego piekarnika który zwiastował że wypieki były już gotowe. Włoszka wyciągnęła blachę z aromatycznymi ciastkami i położyła ją na stole. Smakołyki przełożyła na talerz by ostygły. Verdas miał przyjść za piętnaście minut. Francesca ruszyła do swojego pokoju i postanowiła się przebrać. Wybrała luźną, czarną bluzkę z napisami i białe rurki. Na nogi włożyła miętowe trampki. Do tego torebka tego samego koloru co buty. Włosy związała w kucyk i pomalowała oczy tuszem. Gdy była gotowa usiadła w kuchni i skosztowała jednego ze swoich wypieków które już ostygły. Ciasteczko było na prawdę dobre z czego kobieta była zadowolona.
Po paru minutach do mieszkania zawitał Leon który od razu powędrował do kuchni za zapachem czekolady. Gdy Włoszka powiedziała że może sobie parę zjeść od razu napakował sobie  z pięć do ust i zaczął przeżuwać co rozśmieszyło Francesce. Gdy chłopak najadł się do syta postanowili wyjść już z jej mieszkania i udać do galerii. Wsiedli do samochodu Meksykanina i pojechali.
Gdy byli już na miejscu ich oczom ukazał się duży, kolorowy budynek. Weszli do środka i zaczęli rozglądać się za sklepem z zabawkami.
***
W tym samym czasie Diego, Violetta i Natalia chodzili po sklepach z zabawkami szukając idealnego prezentu dla małej. W końcu postanowili zatrzymać się w jednym z nich by dokładnie się rozejrzeć.
Viola zaczęła przeglądać dział z lalkami. Natomiast jej chłopak z przyjaciółką oglądali klocki  i samochody. 
-A może to?-Navarro pokazała szatynce średniej wielkości pudełko Lego Duplo .
-Zestaw policyjny?-na twarzy Castillo pojawił się grymas-Przypominam Ci że oni mając córkę.
-No i co z tego? Gdy ja byłam taka mała jak Vicki bawiłam się klockami i samochodami.-odparła Natalia.-A z resztą... Na początku Lara była no... Chłopczycą. 
-No właśnie. Była. Już nie jest. Na przykład na weselu miała na sobie różową kieckę więc ten okres minął.-upierała się Argentynka. 
-Jak tam chcesz.-odpowiedziała zrezygnowana brunetka i odeszła na dział z pluszakami. 
W tym czasie Hernandez zakończył rozmowę telefoniczną i podbiegł do swojej dziewczyny.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć?-zapytał z wyrzutem.
-Ale o czym?-zapytała lekko podenerwowana.
-No jak to? O tym, że Leon i Francesca są razem.
-Oni są parą? Ja sama nic o tym nie wiem... A ty, od kogo się dowiedziałeś?
-Rozmawiałem z Marco o prezencie dla Victorii a on tu z czymś takim!
-Uwierz, gdy bym wiedziała powiedziała bym Ci. Musimy to wyjaśnić z nimi wieczorem na urodzinach.-zadecydowała szatynka i poszła na poszukiwania Natalii która zniknęła jej z pola widzenia.
Natomiast Diego powędrował na dział z zabawkami interaktywnymi. Było ich bardzo dużo a niektóre były wręcz przerażające. Hiszpan zaczął przyglądać się śpiewającej myszce Mimi. Uznał, że jest nie tylko wyjątkowo brzydka ale i fałszuje. Opuścił stoisko i podszedł do Naty i Violetty które oglądały dużego, pluszowego miśka. Po sprawdzeniu ceny cała trójka skierowała się do kasy.
Po tych jakże interesujących zakupach wszyscy razem poszli  na lody.
***
Fran i Leon byli już po zakupach. Wybrali chodzik. Zadowoleni z zakupu postanowili udać się na spacer po galerii gdyż Włoszka namówiła przyjaciela na odwiedzenie sklepów z ubraniami.
Gdy wchodzili do jednego z popularnych butików ujrzeli Lare i Marco. On siedział przed przymierzalnią a ona co chwile wychodziła i pokazywała mu swoją coraz to nowszą kreacje. 
Fran momentalnie chwyciła Verdas'a za rękę na co ten zachichotał. 
-Cześć Wam!-krzyknęła Włoszka pochodząc do pary. 
-Francesca? Leon? No hej! Co wy tu robicie?-uśmiechnął się Marco. 
-Jesteśmy na zakupach.-opowiedział Meksykanin i schował za plecami opakowanie z prezentem.
-Fajnie. Jak widzie, my też. Chcę sobie kupić sukienkę na dzisiejszy wieczór-wtrąciła Lara. 
-A wiesz, że ja też?-odparła Fran i chwytając Leona za rękę pociągnęła go na dział z sukienkami. 
Gdy byli już w takiej odległości od pary chłopak zapytał:
-Na serio chcesz nową sukienkę?
-No tak... Miałam taki zamiar od początku przyjechania do galerii.-odpowiedziała Włoszka oglądając czerwoną sukienkę.
-To ja, jako twój facet powinienem Ci w tym pomóc, co nie?-Verdas podał jej czarną  sukienkę  z dość dużymi cekinowymi "kroplami".-Może ta?
-Przypominam Ci, że to na niby. I tak szczerze to ta  bardzo mi się podoba.-Francesca skierowała się do przymierzalni. Po drodze zgarnęła czarny żakiet.
Zniknęła za białymi drzwiami na parę minut. W tym czasie Leon czekając na nią rozmawiał z Marco który był już zmęczony łażeniem ze swoją narzeczoną po galerii. 
W końcu Fran opuściła przymierzalnie i stanęła przed "swoim chłopakiem".
-Jak wyglądam, kochanie?-zatrzepotała rzęsami.
-Wow! Wyglądasz... No... Wow!-powiedział zgodnie z prawdą. 
-Dziękuje. Myślisz że kupić?- zarzuciła mu ręce na szyje.
Całą tą "słodką" scenę obserwował Tavelli który poczuł się trochę zazdrosny. 
-No jasne, misiu! Jest wspaniała.-Meksykanin starał się dobrze "grać" chodź szczerze mówiąc sam uważał że Włoszka wygląda ślicznie. 
-Słodki jesteś.-uśmiechnęła się Francesca i pocałowała Verdas'a w policzek.
Marco wrócił do Lary a Włoszka ruszyła do kasy oczywiście przedtem ściągając sukienkę . Gdy kupiła to, co chciała para przyjaciół opuściła galerie i pojechała do domu Fran.
***
Violetta przebierała się w nową kreacje. Diego już od dawna był przygotowany i czekał na swoją wybrankę w salonie ich wspólnego mieszkania. Towarzyszyli mu Naty i Maxi z którymi nasza Dieletta miała jechać do Lary i Marco.
-Dobrze było na zakupach?-zapytał Maxi.
-Tak. Ogólnie były udane. Jednak Lara jest kobietą zachłanną która nie zadowoli się że  cztery osoby kupiły jeden prezent.-zaśmiał się Hernandez. 
Natalia zlustrowała go wściekłym wzrokiem na co on zaprzestał żartować. 
-A tak w ogóle, czemu nie pojechałeś z nami?
-Miałem do załatwienia sprawy w pracy. Błagałem szefa bym mógł dziś wieczorem z Wami wyjść.-wyjaśnił brunet. 
Gdy Violetta była już gotowa wszyscy wsiedli do samochodu Diego i pojechali na przyjęcie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I oto jest rozdział drugi *....* Chcę Wam bardzo gorąco podziękować za 7 komentarzy pod ostanim postem c; Zaskoczyliście mnie tym ^.^ 
Zapraszam <3
To może...
3 komentarze=next :)) 
 

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 1

Po ceremonii rozpoczęło się wesele.Trzeba było przyznać że, para młoda wybrała ładne miejsce na tą okazję. Niewielki dom weselny z ogródkiem był zdaniem Franceski bardzo gustowny.
Gdy wszyscy goście znajdowali się w sali głównej podano apetycznie pachnące potrawy. Wszyscy nakładali  sobie dość dużo jedzenia. No może, nie wszyscy. Tylko Włoszka siedziała z pustym talerzem. Nie mogła jeść gdy parę krzeseł dalej siedziała osoba dla której mogła by zginąć. Była za bardzo zaaferowana jego obecnością. Siedziała jednak cicho i prawie bez ruchu.
Nawet się nie zorientowała gdy obok niej zajął miejsce wysoki dobrze znany jej Meksykanin. On był również dla niej ważny. Uważała go za bardzo dobrego przyjaciela. Zawsze ją wspierał i pomagał, gdy o to prosiła.
-Czemu nie przyjechałeś do kościoła?-zwróciła się do niego.
-Oj, Fran. Nawet nie wiesz jaki był korek! W sumie się dziwie, że tu dojechałem.-zaśmiał się serdecznie.
-Popatrz, wszyscy tańczą.-powiedziała po chwili milczenia.-Zawsze chciałam tańczyć taniec towarzyski gdy byłam mała. Jednak zawsze się bałam, że trafie na nieodpowiedniego partnera.
-A ja? Jaki jestem?-zapytał-To znaczy, czy ja jestem odpowiednim partnerem?-dodał pop chwili.
-Ach, Leonie. Oczywiście że tak!-na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-A więc: Czy zgodzisz się ze mną zatańczyć?-wstał i wyciągnął rękę w jej stronę.
Ona  natomiast szybko ją chwyciła. Wkrótce potem tańczyli. Wolna, spokojna muzyka grała. Jednak ona nie mogła się skupić. Cały czas myślała o Marco. Zastanawiała się gdzie on może być. Bardzo chciała go zobaczyć i może porozmawiać. Gdy piosenka się skończyła Francesca zaczęła się rozglądać. Chyba wiadomo, kogo szukała.
-Czy coś się stało?-zapytał Leon spoglądając na przyjaciółkę.
-Wiesz... Jest tu Marco. Od trzech lat nie miałam z nim kontaktu i przecież wiesz, jakie uczucie do niego żywię.-odparła spoglądając na niego.
-Gdy wchodziłem widziałem jak wychodził.-przypomniał sobie Verdas.
-Jak to? Jest bardzo wcześnie. To nie ma sensu...-pomyślała na głos.
-Może wyszedł by się przewietrzyć? Albo zapalić, podobno teraz to robi.-odpowiedział Leon.
-Chyba pójdę go poszukać. Nie pogniewasz się?-zapytała gdy przeanalizowała słowa przyjaciela.
-Ja? Obrazić się?! No jasne że nie. Powodzenia.-poklepał ją po ramieniu.
Włoszka wyszła z domu weselnego i zaczęła szukać wzrokiem Marco. Niestety, nigdzie go nie widziała. Postanowiła iść na tyły domu. Jak się okazało znajdowała się tam altanka. Gdyż chłopaka nigdzie nie było postanowiła, że usiądzie. Nagle poczuła na swoich oczach czyjeś dłonie.
-Zgadnij kto to.-usłyszała męski głos.
-Em... No nie zgadnę. Leon?-uśmiechnęła się.
-Nie... Zgaduj dalej.-postać chyba nie zamierzała zabierać dłoni.
-Maxi? Diego?-pytała.
-No i znowu pudło.-chłopak zabrał ręce i stanął na przeciw jej.-Teraz poznajesz?
-Marco? Nawet nie wiesz jak się stęskniłam.-rzuciła się mu na szyje.
-Ja też. Musisz poznać moją narzeczoną i córkę.-zaśmiał się serdecznie tuląc ją.
Jednak jej nie było tak wesoło. Narzeczona? Córka? To nie mieściło się jej w głowie!
-Masz dziecko?-blado się uśmiechnęła.
-Tak. Urodziła się rok temu. Nigdy nie zgadniesz z kim się zaręczyłem.-powiedział wesoło. Gdy nie dostał odpowiedzi dodał.-Planuje ślub z  Larą.
-Z Larą? Kiedy się poznaliście?-pytała spokojnie ale w duchu była zdenerwowana.
-No tak... Gdy studio się rozpadło postanowiłem zacząć interesować się motocrossem. Ona była moim mechanikiem no i... Tyle.-wyjaśnił.
-No ta fajnie. Bardzo się ciesze.-skłamała.-No to może wrócimy do środka. Chętnie pogadam z Larą.
-Jeśli chcesz.-znowu się uśmiechnął.
Gdy byli już z powrotem na weselu  podbiegła do nich narzeczona Marco. Chwile porozmawiali ale Francesca nie chciała słuchać o ich "wspaniałym związku" i powiedziała że musi iść.
-A ty? Spotykasz się z kimś?-zapytał Meksykanin na koniec.
-Ja.. No..-przecież nie mogła być od niego gorsza! Gdy zobaczyła idącego w ich stronę Verdas'a palnęła-Tak. Spotykam się z Leonem.
Po czym się ulotniła. Podbiegła do swojego przyjaciela i chwyciła go za rękę a potem pociągnęła w inną stronę.
-Co ty wyprawiasz?-zapytał Leon który nie miał pojęcia co się dzieje.
-A więc gadałam z Marco. I on spotyka się z Larą.! Uwierzysz? No a ja nie chciałam przyznać że jestem sama i...-zawahała się czy mówić dalej.
-I co?-ponaglił Verdas.
-I powiedziałam że jestem z Tobą.-przyznała cicho.
Chłopak zaczął się śmiać. Na tyle głośno by usłyszały go osoby które były w pobliżu.
-No to poszalałaś!-nie mógł się powstrzymać od śmiechu.-Kochanie ty moje!
-Bardzo śmieszne.-zmarszczyła brwi.-Ciekawa jestem co ty byś powiedział.
-Ja? Że jestem otwarty na propozycje i na razie nie chce się z nikim wiązać.-uśmiechnął się zadziornie.
-Nie gadaj tylko mnie obejmij!-wymamrotała po chwili zastanowienia.
Verdas z chęcią wykonał polecenie Włoszki i chwile później wyglądali jak para na medal.
Niestety, plan Franceski się nie powiódł. Przed rozejściem się do domów Lara zapraszała znajomych na małe przyjęcie z okazji pierwszych urodzin swojej córki.
-Ty też przyjdź, Fran. I koniecznie weź ze sobą swojego chłopaka.-powiedziała i odeszła.
Brunetka stała nie ruchomo przez parę minut. Gdy by nie przyszła wyszło by na jaw że kłamała. A tego zdecydowanie nie chciała.
-Mogę iść z Tobą, moje ty kochanie.-powiedział żartobliwie Leon gdy jechali już do domu Włoszki.
-Zrobił byś to dla mnie?-lekko się uśmiechnęła.
-No jasne. Jesteś moją przyjaciółką. I pomogę Ci zdobyć Marco chodź bym miał wylądować z Tobą w łóżku.-zaśmiali się.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Takiego obrotu sprawy się nie spodziewaliście, prawda? :)) No ale tak jest i będzie albo Leoncesca albo Marcesca. Się zobaczy :p
2 komy=next ^...^

piątek, 20 czerwca 2014

Hej+prolog.

Hej. 
To ja, Ola. Jak wiecie, Wiktoria odeszła.
Nie mam z nią ŻADNEGO KONTAKTU i niestety nie wiem z jakich powodów. 
Nie umiem dalej prowadzić tego bloga z tym opowiadaniem bo za bardzo przypomina mi Wiktorie. 
Zacznę nowe opowiadanie o parze którą chyba wszyscy lubią. 
Nie Naxi ani Caxi bo z tymi parami jest trudność jeśli chodzi o czytelników. 
Mam nadzieje że będzie więcej czytelników bo będę się OGROMNIE starać,
by ten blog został zapamiętany jako jeden z dobrych gdyż pisała go ze mną wspaniała osoba.♥
WIKTORIO! DZIĘKUJE ZA WSZYSTKO CO DLA MNIE ZROBIŁAŚ <3!!!
 Macie tu taką śliczną Miley ♥ 
przestałam ją kiedyś lubić i być jej fanką i teraz wiem jaki błąd  popełniłam♥


Jeśli możesz żyć wiecznie, to musisz wiedzieć po co żyjesz.
-Stephenie Meyer  

On i Ona. W parku. Słońce i lekki wiatr. Piknik. Ich dłonie są splecione. Chłopak delikatnie całuje jej policzek na co na jej twarzy pojawia się rumieniec. Są szczęśliwi. Bardzo. Każda chwila spędzona razem jest dla nich jak najdroższy prezent. Przytuleni patrzą w przestrzeń. Cieszą się każdą sekundą. 
Nagle rozlega się straszliwi hałas... I...
Wszystko znika....
W rzeczywistości tym "straszliwym hałasem" był jej budzik. No tak. I wracamy do nudnego, smutnego świata bez niego. Ale chwila.. Dziś jest bardzo ważny dzień zarówno dla niej jak i dla jej najlepszej przyjaciółki. Ślub! Brunetka spojrzała na zegarek. No ładnie-10:00... Zaspała! Musi być przecież gotowa przed dwunastą. Zerwała się z łóżka i zaczęła szukać sukienki kupionej specjalnie na tą okazje. Po przeszukaniu szafy w dłuż i wszerz przypomniała sobie o tym że położyła ją na kanapie, w salonie. Gdy znalazła to, czego tak zawzięcie szukała poszła wsiąść prysznic. Nie ma to jak lawendowy balsam do ciała przed niezwykle męczącym dniem. Potem zaczęła przygotowywać sobie fryzurę. Uważała, że starannie upięty kok załatwi sprawę. Była bowiem urodziwą młodą kobietą i nie potrzebowała wiele dodatków by olśniewać. Następny w kolejce był makijaż. Wykonała go bardzo starannie i dokładnie. W końcu jej niebieska sukienka mogła zalśnić na jej ciele. Do tego białe szpilki i kopertówka. W takim zestawie mogła pojechać do domu przyjaciółki. 
Zarzuciła biały żakiet i wsiadła do swojego czarnego BMW. Nie jechała długo. Szybko dotarła na miejsce. Zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Przywitały ją dobrze jej znane dziewczyny z dzisiejszą panną młodą. 
-Francesca! Jesteś już! Wchodź do środka.-uśmiechnęła się przyszła rudowłosa mężatka. 
Włoszka przekroczyła próg. Okazało się, że była ostatnia. 
Violetta poprawiała Torres suknie a Ludmiła starała się ogarnąć jej rude "kędziory". Jedna Natalia przyglądała się całemu zdarzeniu. Wszystkie panie, prócz Camili były ubrane w identyczne sukienki, tak jak Francesca. Był to oczywiście efekt zamierzony. Na twarzy brunetki pojawił się uśmiech. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki. Ona, tak jak i Violetta były dla niej największym wsparciem. Nie to, że Ludmiła i Naty są jakieś mniej znaczne i gorsze ale to jednak wyżej wymienione osoby znaczą dla niej więcej. 
Gdy wszystkie były już gotowe wsiadły do samochodu Włoszki. Pojechały do kościoła. Czekał tam już pan młody z przyjaciółmi. Była też rodzina państwa młodych. 
Sebastian, który zaraz miał zawrzeć związek małżeński przywitał przybyłe i objął Torres. 
Ku zdziwieniu Franceski była tam też on. Nie wiedziała go już ponad cztery lata po rozwiązaniu On Beat Studio. Już chciała podejść się przywitać jednak zaczęła się ceremonia. Uznała, że porozmawia z nim na weselu. Bardzo kochała Marco i zawsze był dla niej ważny chodź on o tym nie wiedział. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Mam nadzieje że się podoba c: Marcesca chyba należy do lubianych par ;)) Jeśli chodzi o paring to na pewno będą jeszcze Fedemiła i Naxi a ro z kim będzie Violetta to tajemnica ^^
Zamówię szablon na grafika-tu-i-tam.blogspot.com jak nie przyjmą zamówienia to 
sama zrobię :))
2 komy=next ^....^ 
 
 

 


 

Odchodzę...

Przepraszam, muszę odejść...z internetu...Mam nadzieję, że Olszon znajdzie kogoś lepszego ode mnie.///Wiktoria Dominguez

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział #1

Diego
-Panie Dominguez, za chwile spóźni się pan na samolot!
-Dobrze Rogrigo, już schodzę!-odpowiedziałem mojemu kierowcy.A właśnie! Za chwilę mam samolot do Chorwacji, wreszcie lecę na to spotkanie. Mam nadzieję, że się uda.Po chwili zszedłem na dół, a Rodrigo wziął moje bagaże i włożył do bagażnika. Po tym wreszcie wyjechaliśmy na lotnisko.
Lara
I znowu do pracy. Szybko się ubrałam i wyszłam. Gdy szłam w stronę hotelu podbiegła do mnie Ludmiła. 
-Larcia! Cześć, kochana!-przytuliła mnie.
-No cześć. Myślisz że dziś będzie dużo pracy?-uśmiechnęłam się na jej widok.
-Chyba tak... No ale po poniekąd kasa jest nam potrzebna.
-No racja. A teraz przyśpieszmy bo się spóźnimy!
Szybko dotarłyśmy do hotelu a tam założyłyśmy ubrania "robocze" i zabrałyśmy się do pracy. Lu  miała racje-było dużo gości. W głośnikach leciała przyjemna muzyka która tworzyła miłą atmosferę. Muszę przyznać że ta praca wcale nie jest taka zła. 
W końcu nadeszła przerwa obiadowa. Ja i Ludmiła chciałyśmy iść na plaże by tam zjeść bo w końcu miałyśmy na to godzinkę. Gdy już wychodziłyśmy podszedł do mnie nasz szef.
-Lara, prawda?-zapytał.
-Tak, to ja. Czy coś się stało?-odparłam.
-Urządzamy wieczorek muzyczny. Czy mogła byś coś zaśpiewać?-zapytał.
-Myślę, że tak. A kiedy?
-Dziś wieczorem. Dokładnie o 18:30. Dobrze?
-Tak. Przyjdę. Ale... Czy mogę sobie sama wybrać utwór do zaśpiewania?
-Oczywiście. To pa, dziewczyny.-odpowiedział na koniec i odszedł.
My skierowałyśmy się na plaże. Gdy dotarłyśmy rozłożyłyśmy koc i zaczęłyśmy jeść.
-Co zaśpiewasz?-zapytała blondynka.
-Chyba Voy por Ti...-lekko się uśmiechnęłam.
-Uu... Piosenka Leóna?-odwzajemniła uśmiech. 
-No tak... Ale nie chcę o tym rozmawiać. 
-Jak sobie chcesz... Ale pozwól mi sobie porobić zdjęcia. Chcę mieć na pamiątkę. 
-Dobra. Wiesz jak lubię pozować do zdjęć.



Po tej całej "sesji" musiałyśmy wrócić do pracy. Nie mogę się doczekać wieczoru! Po tylu latach
zaśpiewam!

Diego
Wreszcie wylądowałem. Te godziny były jak tortury!
Nie dość, że pasy mi nie działały, to jakieś dziecko mi fotel kopało!
No nic, udaliśmy się z resztą ludzi do naszego hotelu.
Na szczęście jako jedyny mam pokój jednoosobowy.
Jest ru całkiem spoko, nawet ładny wystrój, obsługa miła, no i to miękkie łóżko!
Dobra Diego, ogarnij się.
Po podziwianiu pokoju postanowiłem się rozpakować.
Podczas wykonywanej czynności dostałem SMS'a od szefa :
„Diego pamiętaj, że mamy dzisiaj służbową kolację o 18.30. Rodrigo po Ciebie przyjdzie i pojedziecie na miejsce."
Serio? Dopiero co przylecieliśmy, a mamy jakąś durną kolacyjke?!

Lara
18:15
Wchodzę za 15 minut. Bardzo się denerwuję ale Ludmiła dodaje mi otuchy. Stoję obok sceny. Chwila! Coś jest nie tak z tym chłopakiem który właśnie wszedł... Wydaje mi się znajomy. On chyba chodził do tego studia On Beat. Jak mu tam? D... Diego? Właśnie! On chyba chodził z Violettą. Ale.. On nie może mnie zobaczyć! Gdy miałam jeszcze 16 lat byłam bardziej pewna siebie. Uważałam, że zostanę sławną zawodniczka motocrossu i okazywałam to wszystkim. Jak by mnie zobaczył rozgadał by innym i... León by się dowiedział. 
Moje przemyślenia przerwała Ludmiła:
-Lara! Wchodzisz!-wypchnęła mnie na scenę.
Początkowo nie mogłam wydobyć z siebie dźwięku. Byłam strasznie zestresowana. Jednak po chwil otrząsnęłam się i zaczęłam śpiewać a zarazem grać na gitarze. 
                                                                 
Są chwile,
Wydają się możliwe
Patrz, interesujący gest

Jedno spojrzenie i powiedz mi, kto jest najlepszy Widzę cię, ale nie widać
W tej historii wszystko jest do tyłu
Nie przeszkadza mi to czas
I nie obchodzi i Dla Ciebie, ja ..         
                                                   
Przez całą piosenkę czułam na sobie wzrok Diego. Gdy skończyłam ludzie zaczęli klaskać. Poczułam się taka... Taka szczęśliwa. Wreszcie zrobiłam coś co kocham. 
Ukłoniłam się i zeszłam ze sceny. Szef powiedział że dziś mam do końca wolne. Chciałam szybko opuścić sale. Jednak gdy biegłam poślizgnęłam się. Wpadłam prosto w ramiona Diego...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i tak napiłyśmy rozdział ;3 Ja wiem, że moje części są do dupy a Wiktorii fajne ale to szczegół xD
Pozdrawiamy <3
2 komentarze=naxt ^.^  

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Prolog ♥

"Dwie osoby które zostały wystawione przez ludzi których kochały. Rzuciły marzenia w kont i zapomniały o swoich pasjach. Wyjechały ze słonecznego Buenos Aires gdyż w nim przypominały sobie o swoich niespełnionych miłościach. On, tak samo jak i ona wcześniej  ze sobą nie rozmawiali. Znali się tylko z widzenia. Może jednak niefortunny wypadek sprawi, że się do siebie zbliżą...."

Cześć!
Pamiętacie mnie jeszcze? Niska szatynka z toru Motocrossowego? Tak. To ja. Lara Baroni. Była dziewczyna Leona Verdas'a. Pewnie mnie już nie pamiętacie... Całą uwagę poświęciliście mojemu eks i Violetcie, prawda? Jednak ja też tu jestem. Żyje. Jeszcze. Nie tęskniliście za mną? Nie ciekawiło was, co się ze mną dzieje? Przyznajcie się bez walki! Uważaliście mnie za "tą złą" co nie? Ale ja powracam! Może nie lepsza, odważniejsza, ładniejsza... Ale powracam. Chcę wam udowodnić, że nie mam serca z kamienia. Że nie jestem człowiekiem bez uczuć potrafię kochać. 

Jak już tak się Wam zwierzam to powiem co teraz robię w życiu...
Pracuję jako kelnerka w pięciogwiazdkowym hotelu w Chorwacji. Może to nie był i nie jest mój wymarzony zawód ale nieźle płacą i ludzie są dla mnie mili. 
Pamiętacie jak całe studio One Beat mnie znienawidziło?
Jak wszyscy się ze mnie śmiali i nienawidzili? 
Uważali mnie za kogoś złego i sądzili że zabrałam Violetcie Leóna.
No może... Nie wszyscy. Przyjaźnie się teraz (i kto by pomyślał) z Ludmiłą. Połączyła nas nienawiść do Violetty. Ferro też pracuję jako kelnerka. Pamiętacie jej wielką miłość? Federico? Wszystko stracone. Castillo go jej zabrała. Mówiła o niej rzeczy które w żadnym calu nie były prawdą. 
Za pewne cieszyliście się z mojej klęski.
Z tego jak zerwaliśmy z Verdas'em?
Wiem, wiem. 
A co jest najgorsze?
On i ona są wszędzie! Violetta wybiła się jako piosenkarka a on jest sławnym motocyklistą! I jest jeszcze coś! Spodziewają się dziecka! Ona już z resztą nie jest Castillo! Ona już jest Verdas! 
Co z moją pasją? 
Motorami i wyścigami?
Nic już po nich nie pozostało! Wyjechałam tu, do Chorwacji bo na torze w Buenos Aires wszystko przypominało mi Leona. Nawet nie wiecie, jak okropnie jest patrzyć się na niego na wielu bilbordach i na każdym kanale sportowym! A Violkę na każdym muzycznym. 

Teraz jestem singielką. Nie mam chłopaka. Oczywiście chciałabym ale czekam. Czekam na kogoś dla kogo moje serce zacznie szybko bić. Ale nie wiem czy znajdę.
No cóż!
Żegnam się z Wami. Będę do Was pisać byście mogli ze mnie szydzić. 
To Pa ♥
Za Larę będę pisać ja -Ta Co Kocha Dielette♥


Cześć!
Nie wiem, czy mnie pamiętacie. Jestem wysokim szatynem, który ubiera się według innych na „niegrzecznego chłopca".Tak, to ja Diego Dominguez.
Ten Diego, który według innych jest bez uczuć, zły i okropny.
Może i miałem plan z Lu, ale to nie znaczy, że jestem najgorszą osobą na świecie. Moźe i zraniłem Violettę, ale to dlatego, że chciałem dowiedzieć się, kto jest moim ojcem.
Nikt tego nie rozumie, ale nie martwy się tym.
Pewnie nie interesowaliście się, czym się zajmuję, co robię, czy może żyję.
Po koncercie organizowanym prze You - Mix wyjechałem do Madrytu.
Wszyscy mnie nienawidzili, tak więc nic tu po mnie.
Na szczęście los mi dopisał i wujek przekazał mi dość dużą firmę biznesową.
Za niedługo wyjeżdżam do Chorwacji na 2 mięsiące w sprawach biznesowych.
A, no i jeszcze coś.
Jestem singlem, nie chcę na razie być w żadnym związku, jak na razie starczy.
No cóż, co tu dużo pisać.
Moje życie jest jak na razie całkiem przyjemne, mam nadzieję, że będzie lepsze.
Żegnam się z wami.Będę pisać, żebyście mogli się śmiać, jaki to jestem głupi.
No to pa!


Za Diego będę pisać ja - Wiktoria Dominguez <33
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwoliłam sobie bez wiedzy Wiktorii to napisać c: Mamy nadzieję że się to Wam podoba ♥
Nie osądzajcie nas po paringu bo może całokształt opowiadania Was zaciekawi :) Nie ważne, czy jesteście za Leonettą, Dielettą itp ;3 Przecież to, jakie będą tu pary nie zaważa na czytaniu bloga :**
A więc :
2 komentarze- następny rozdział ♥