sobota, 31 maja 2014

Powitanie!

Jeny, nie wiem jak to napisać...
Jestem nową prowadzącą bloga!
Tak, wygrałam konkurs, bardzo dziękuję Autorce bloga, że wybrała akurat mnie!
Od dzisiaj będę się starała dużo pisać, oraz was nie zanudzać xD
Poznajcie mnie Wiktorię Dominguez!
Mam nadzieję, że mnie miło przyjmiecie.
Będę się podpisywać : W.Dominguez

//W.Dominguez

wtorek, 27 maja 2014

Takie sobie coś xd

Ostatnio popatrzyłam na komentarze których było dość mało (oczywiście przy ilości komów w poprzednich postach) Nikt ale to nikt nie zadowolił się nowym pomysłem na bloga :c Trzem osobą podobało się poprzednie opowiadanie ;_____; Tyle że... JA NIE MAM NA NIE KOMPLETNEGO POMYSŁU!!! Dlatego też postanowiłam że poszukam jakiejś jednej osoby która pomoże mi prowadzić nowe opowiadanie... Wcale nie to, które postanowiłam pisać (bo wam to nie przypadało do gustu) tylko do innego... Proszę mi się zgłaszać... :3 Mój e-mail: lusiaolusia11@gmail.com
Tylko mi się tu nie śmiać xD Na ten e-mail osoba która chce ze mną współpracować niech wyśle mi tam próbnego one shot'a. O dowolniej parze. :)) Jeśli ktoś chce o Leonettcie to w opowiadaniu musi mnie do niej przekonać! *....* O jakich parach blog? Wybiorę wraz ze zwycięzcą. Jest jeszcze jedna kwestia: Otóż niech nikt z was nie napisze czegoś przesłodzonego o Diego i Violi bo to na mnie nie działa ! -,- To ma być historia która mi się spodoba! :3 Do kiedy traw konkurs? Do soboty (31.05.2014r.) Wiem że mało czasu :< Jeśli ktoś się nie wyrobi a napisze mi że bardzo mu zależy to konkursik potrwa jeszcze jeden dzień <3 Dziękuje za uwagę ♥
Aha!
Pamiętacie jeszcze blog o Diego i Violci? (Love Story)? CZAS NA REAKTYWACJE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale... (Tak, zawsze jest jakieś "ale") muszą mnie czytać chociaż 4 osoby.... Chcę mieć pewność że nie pisze dla dwóch osób które i tak nie dają komów ;_______________________; 
Tak... głupia jestem ;/ 



sobota, 24 maja 2014

Zmiany, zmiany ^.^

Cześć <3
Jak widzie blog zmienił i nazwę i szablon *.*
Mam nową wenę... Ale obiecuje że od czasu do czasu będę
wrzucać rozdziały do przedniego opowiadania <3
Pewnie już wiece o czym będzie blog...
O naszej ślicznej, wspaniałej Mechi Lambre *.*
O czym dokładnie?
A więc nasza główna bohaterka nie bedzie mogła podjąć
decyzji z którym chłopakiem chcę się związać. 
Coś w stylu Violetty ale jednak będzie to o aktorach :3
Z kim ma być Ludmiła?
a) Xabiani ♥♥
b) Jorge♥
c) Federico ♥♥

Głosujcie w komentarzach <3
Jednak liczba głosów nie będzie brana pod uwagę w "finale"
opowiadania. Chcę tylko wiedzieć kogo z nich stawiacie na pierwszym miejscu w rankingu Lu *.*

Może prolog pojawi się już dziś :*
Jeśli do 19:30 będą tu 3 komentarze <3 
Rozpierdala mnie ten gif c:
Dziękuje za uwagę <3

// Olszon/Ta co kocha Dielette ♥

środa, 14 maja 2014

Rozdział 5

Violetta pociągnęła Diego w stronę Cami i Seby.
-Patrzcie kto przyjechał!-krzyknęła uradowana Castillo.
-Diego? Jak ja Cię dawno nie widziałam!-Torres przytuliła Hernandeza.
-Ja Ciebie też, Cam. Bardzo się zmieniłaś.-zlustrował ją wzrokiem.
-A to jest Seba... Przyjaciel Camili. I mój również.-Viola pokazała na Sebastiana który przyglądał się nieznanemu mu dotąd Hiszpanowi.
-Cześć. Jestem Diego.-brunet wyciągnął do niego dłoń
-Seba.-odparł chłopak i uścisnął ją.
-A tak w ogóle to co robimy?-zapytała Violetta.
-Może pójdziemy do hotelu przebrać się a na wieczór coś wymyślimy...-pomyślała na głos Cam.
-Ale koncert!-przypomniał Seba.
-A no tak... Tylko nie starczy nam biletów.-zmartwiła się Castillo.
-Spoko. Wy idźcie ja zostanę u siebie w hotelu.-odpowiedział Diego.
-Nie ma takiej możliwości! Przecież przyjechałeś tu też by się dobrze bawić!-Viola nie dawała za wygraną.
-Spokojnie. Bawcie się dobrze.. Ja na serio zostanę. Jeszcze mi León narobi kłopotów.-zaśmiał się Hernandez.
-To ja zostanę z Tobą. Przyjdę do Ciebie do hotelu. Ok?-zaproponowała szatynka.
-Jeśli to nie będzie problem to ok.-zgodził się Hiszpan.
-A co z biletem?-włączyła się Cam.
-Możemy go komuś sprzedać. Bardzo dużo Directioners nie zdobyło biletów.-odpowiedział Sebastian.
-To wszystko załatwione.-odrzekła Viola i pociągnęła Camile w stronę hotelu.
-My już lecimy. Zdzwonimy się Diego.-krzyknęła na koniec.

*Brazylia*
Federico i Ludmiła siedzieli u niej w pokoju. Pili sok i planowali dzisiejszy wieczór. 
-No to co?-zapytał chłopak.
-Najpierw pójdziemy do Fran zobaczyć jak się czuję. Potem możemy iść do tej nowej restauracji położonej przy plaży.-zaproponowała blondynka.
-Ok. Wszytko fajnie. To o której mam do Ciebie wpaść?-odparł Fede.
-Może o 17?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Spoko. To pa.-pocałował ją w policzek i wyszedł. 
Ludmiła postanowiła wybrać sobie strój na ten wyjątkowy wieczór. W końcu wybrała zwykłe czarne spodnie, fioletowe szpilki i białą bluzkę z kieszonką na której były wyszyte cekiny. Postanowiła że przed wyjściem się wykąpie. Nalała sobie do wanny zapachowych kuleczek i trochę płynu liliowego. Kąpiel była relaksująca. Gdy skończyła poprzednią czynność wytarła się ręcznikiem i założyła wcześniej przygotowane ubrania. Nie obeszło się bez makijażu. Zorientowała się że jest jeszcze pół godziny do spotkania. Włączyła laptopa. Zaczęła przeglądać zdjęcia z Fransescą. Napotkała zdjęcie jeszcze z czasów studio. (Macie na tej stronie) Żal jej było  Fran. To co się jej przytrafiło było okropne.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna wstała i poszła otworzyć. Staną w nich... Tomas!
-Co ty tu robisz?-zapytała.
-No jak to... Wyjechałem parę lat temu i gdy się rozstawaliśmy powiedziałaś że będziesz na mnie czekać... To jestem!-przytulił ją.
-Ale... Ale.. Nie pomyślałeś że ja mam już nowe życie? Nowych znajomych?-odepchnęła go. 
Zobaczyła że za Tomasem stoi Fede z bukietem kwiatów. Zaczął biec po schodach.
-Federico! To nie tak!-krzyknęła i pobiegła za nim.
Gdy wybiegli z budynku zaczęła się mu tłumaczyć:
-Fede! Ja wiem że nie jesteśmy razem i w ogóle ale żebyś sobie nie myślał że mnie i jego coś łączy. I... 
Chłopak przerwał jej pocałunkiem. 

*Szpital*
Francesca i Marco siedzieli w jej pokoju szpitalnym. Rozmawiali i nawet trochę śpiewali.
-Masz wspaniały głos.-przyznał Marco gdy Włoszka skończyła wykonywać jedną ze swoich piosenek. 
-Nie przesadzaj... Ale dziękuję.-uśmiechnęła się lekko.
-Nie przesadzam! Na prawdę genialnie śpiewasz!-chwalił dalej. 
-Dobra. Masz racje śpiewam lepiej od ciebie.-zażartowała.
-Nikt nie przebije słynnego Marco Pielęgniarkę! -wypiął dumnie pierś.
-Pewnie! Oprócz.... WSZYSTKICH!-zaśmiali się.
-Ci wszyscy to plebs.-odpowiedział chłopak pakując do pokrowca gitarę.
-Mówią tak tylko beztalencia by się pocieszyć!-kontynuowała.
-Dobra wygrałaś!-poddał się.
-Ja zawsze wygrywam.-droczyła się.
-Tak. Jeśli by liczyć od końca...-przewrócił oczami. 
-Powiem Ci że przy Tobie czuję że zdrowieje.-zmieniła temat.
-Taki już jestem.-wzruszył ramionami.
-Taaa...-westchnęła.
-Jutro wracasz do domu. Tak?
-No... Ale będę przychodziła tu co tydzień.-przypomniała.
Wtedy do sali wpadła pielęgniarka (tym razem kobieta) 
-Pani Resto!-krzyknęła.
-Tak?-Fran usiadła na łóżku.
-Są wyniki badań...-odpowiedziała.
-I co?-zaciekawiła się.
-Ja by to powiedzieć... PANIE JEST W CIĄŻY!-kobieta wybiegła z sali.

*Paryż*
Gdy Camila i Seba wyszli Violetta rozpoczęła wybieranie ubrań na wieczór spędzony z Diego. Oczywiście postanowiła postawić na "luz" więc nie wybrała sukienki.Ubrała szarą, zwiewną bluzkę, krótkie czarne spodenki ze ćwiekami i trampki. Włosy spięła w koka. Zgarnęła torebkę i ruszyła w stronę hotelu w którym mieszkali León i Diego. 
Gdy dotarła przywitał ją Verdas.
-Cześć, Violu.-uścisnął jej dłoń.
-Hej... Jest Diego?-odparła dziewczyna. 
-Jest. Piękni się.-mężczyzna wywrócił oczami i wpuścił Violettę do apartamentu. 
-Dieguś! Twoja koleżanka wpadła!-zawołał Verdas spoglądając w stronę łazienki. 
-Idę! Zaproś ją do pokoju dziennego!-odkrzyknął. 
León zaprowadził Castillo do nie wielkiego pokoju z dwoma kremowymi kanapami i dużym plazmowym telewizorem. W pokoju znajdował się też pudrowy dywan i duża lampa oraz stolik na kawę. Jednak wzrok dziewczyny przybiło średniej wielkości jej zdjęcie wiszące na kamiennym kominkiem. 
-A to skąd się tu wzięło?-zapytała Verdasa.
-Dieguś przywiózł. Takie małe w ramce ma na szafce przy łóżku.-zaśmiał się León.
-Aha... A mówił Ci dlaczego?-była ciekawa.
-Podobno to go uspokaja. Powiedział nawet że dzięki temu jest mu lepiej na sercu.-wyjaśnił widocznie rozbawiony.
Viola nie zadawała już więcej pytań gdyż z łazienki wyszedł Hernandez. Świeżo wyprasowana koszula, czarne rurki i idealnie uczesane włosy-to wystarczyło by zrobić na dziewczynie wrażenie. Castillo nawet przez chwile poczuła się nie zręcznie gdyż ona sama nie była jakoś elegancko ubrana. 
-To ja was zostawiam samych!-zakomunikował León i wyszedł z apartamentu.
Para przyjaciół zasiadła na kanapach. Diego włączył płytę Katy Perry. Muzyka nie była ani za głośna ani za cicha. W sam raz. 
-No... To co będziemy robić?-zakończyła ciszę Violetta. 
-Pomyślałem, że pooglądamy zdjęcia z czasów studio.-odparł. 
-Ok.-odpowiedziała krótko.
Hernandez wyciągnął album ze zdjęciami. Ułożyli go sobie na kolanach i zaczęli przeglądać. Zdjęć było dużo. Gdy obejrzeli cały  postanowili coś zjeść. Chłopak przygotował pizze która zniknęła w zaskakująco szybkim tempie. Następnie Diego zaproponował film.
-Tylko nie jakiś horror!-ostrzegłam go.
-No dobrze... To co chcesz oglądnąć?-zapytał.
-A co masz?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Znaczy co ja mam? No ja nic. To León ma filmy.-odpowiedział.-Ja myślałem by oglądnąć coś z telewizji..
-A nie możemy pożyczyć od niego?-zdziwiła się.
-Jeśli porno chcesz oglądać...-zaśmiali się.
-To lepiej sprawdźmy co w telewizji leci...-odparła.
Hernandez włączył telewizor. Znaleźli w końcu jakiś film warty uwagi. Miał przynajmniej dobre recenzje. Niestety... Po godzinie oglądania okazało się że cały film był idiotyczny.
-Idę przynieść popcornu.-oznajmił chłopak.
Wyszedł i skierował się w stronę półki z przekąskami. Gdy wracał wywrócił się i spadł prosto na Violettę która właśnie chciała wstać. Ich twarze były blisko siebie. Dzieliło ich parę milimetrów. Niestety do drzwi ktoś zapukał. Hiszpan wstał z przyjaciółki i poszedł otworzyć. W drzwiach stanęła ... Policja.
------------------------------------------------------
Taki se :( No ale jeszt ;) Mam nadzieje że się nie zanudziliście czytając takie gówno ;__; Aha! Rozdział jest dla mojej kochanej Wiktorii Dominguez która ostatnio jest smutna :c Kochana nie martw się <3
 


poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 4

Camila czekała na wiadomości. Wyszła z basenu i owinęła się ręcznikiem po czym usiadła na leżaku.
-A więc twój ojciec żyje.-powiedział spokojnie.
-Jak to?! A gdzie on jest!?-rudowłosa była podekscytowana.
-Właśnie... Tego nie wiem. Pan Torres żyje gdyż wiele osób widziało go na wyspie położonej nie daleko wypadku. Na razie tamtejsza policja go szuka.-uspokoił ją.
-Eh... Dobrze że chociaż nic mu nie jest.-westchnęła.
-To by było na tyle.-rzekł mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia.
Camila rzuciła się na Violettę. Ta ją przytuliła.
-No widzisz wszystko będzie dobrze!-powiedziała Castillo nie wypuszczając Torres z uścisku.
Gdy się puściły podszedł do niej Seba. Również objął ją w pasie. Stali tak parę minut.  Viola obserwowała całą tą sytuacje.
Jak oni słodko razem wyglądają!~pomyślała.
Potem wszyscy poszli do hotelu. Dziewczyny przebrały się w piżamy.
-To był ciężki dzień. Tyle wrażeń!-ziewnęła Cam kładąc się na łóżku.
-Racja. Ale się skończył i możemy sobie pospać do 12!-uśmiechnęła się Viola przykrywając się kołdrom.
-Dobranoc Violu.-szepnęła ruda zamykając oczy.
-Kolorowych snów.-odpowiedziała Castillo i zasnęła.

*Brazylia*
*Następny Dzień*
Fran leżała w łóżku szpitalnym. Myślała o wydarzeniach z ostatniego tygodnia.
Jaka ja byłam głupia!~pomyślała. 
Wtedy do sali weszła Ludmiła. Usiadła na skraju łóżka przyjaciółki.
-Ja się czujesz?-zapytała blondynka.
-O wiele lepiej. Tylko teraz zdałam sobie sprawę jaką idiotką byłam.-Włoszka usiadła.
-Nawet tak nie mów! Każdy czasem popełnia błędy.-Lu przytuliła Francesce.
-Eh... A co u Fede?-zmieniła temat.
-A dobrze. Spędzamy razem dużo czasu.-odpowiedziała i poprawiła swoje blond włosy. 
-Ładnie razem wyglądacie...-Fran zabębniła palcami o niewielki stolik który znajdował się przy jej łóżku.
-E tam... Jesteśmy przyjaciółmi-mruknęła.
-Zobaczysz że jeszcze coś z tego będzie.-zaśmiała się brunetka.
Ludmiła pobyła w szpitalu jeszcze godzinę. Potem musiała iść bo umówiła się z Federico. Francesca została sama. Zaczęła czytać książkę którą dostała wczoraj od blondynki na zwalczenie nudy. Niestety, nie mogła się skupić. Ciągle myślała o Alex'ie oraz o nowo poznanym brunecie. Tak się akurat złożyło że Marco wszedł do jej pokoju.
-Cześć. Pamiętasz mnie jeszcze?-uśmiechnął się szeroko.
-No jasne! Jak mogła bym męskiej pielęgniarki zapomnieć!-zaśmiali się.
-Jak się czujesz?-zapytał.
-Lepiej. Jeśli będziesz mi tak śpiewał co wieczór to szybko dojdę do zdrowia.-popatrzyła na niego.
-W takim razie jestem do twojej dyspozycji.-zaśmiał się.
-No i dobrze! Bez ciebie zanudzę się na śmierć!
-Przydatny jestem!-zawadiacko się uśmiechnął.
-Pewnie! A teraz się do czegoś przydaj i przynieś mi szklankę wody.-pokazała ręką na drzwi.
-Bla bla bla! Przynieś mi to Marcuś! Jesteś nieziemsko przystojny Marco!-przedrzeźniał ją.
-Ej! Ja tak wcale nie mówie !-oburzyła się dziewczyna.
-Ale tak myślisz!-puścił do niej oko i wyszedł.
*Paryż*
Diego i León byli już w swoim hotelu. Verdas od razu wyszedł by na impreze ale Hernandez go powstrzymał.
-Najpierw dzwonimy do szefa że dojechaliśmy!-rzekł spokojnie i wyciągnął niebieskiego smartphona.
-Nudziarz!-zaśmiał się León i zaczął się rozpakowywać.
W tym czasie Diego wykonał telefon.
-Ty idź rób co chcesz ale ja idę szukać Violetty.-oznajmił gdy się rozłączył.
-Dobra! Nara!-pomachał mu Verdas i zaczął szykować sobie ciuchy na wieczór.
Diego w tym czasie szukał swojej przyjaciółki. Niestety w hotelu jej nie było. Kierownik powiedział mu że panny Castillo i Torres właśnie wyszły na zakupy. Hernandez postanowił przejść się po okolicy. Przecież nie będzie szukał jednego sklepu z ciuchami w całym Paryżu! Szedł przez park. Nagle poczuł że ktoś rzuca mu się na plecy. Okazało się że była to Violetta! Jego Violetta!
-Diego! Co tu robisz?-zapytała.
-Przyjechałem z Leónem. Sprawy służbowe.-uśmiechnął się.
-To wspaniale! Muszę Ci wszystko opowiedzieć . Tam stoi Cami! Chodź. Przedstawię Ci Sebe.-pociągnęła go za rękę.
-----------------------------------------------------
Krótki :c No ale jutro będzie dłuższy bo czas na koncert One Direction <33
3 komy=next *.*
 


Rozdział 4


środa, 7 maja 2014

Rozdział 3

*Buenos Aires *

Diego siedział w swoim gabinecie. Ciągle myślał o Violettcie. Martwił się o nią. Nie wybaczył by sobie gdy by coś jej się stało.
Do gabinetu weszła kobieta z kawą dla bruneta. Postawiła ją na jego biurku i rozsiadła się na krześle.
-O czym tak myślisz, Diego?-zapytała.
-Daj ty mi spokój Naty! Nie dość że nie wiem co się dzieje z Violą to jeszcze ty chcesz mnie wypytywać.-odparł lekko zdenerwowany mężczyzna.
-Tęsknisz za nią. To widać.-stwierdziła Natalia.
-Przecież to bie dziwne że tęsknię za najlepszą przyjaciółką.-rzekł popijając ciepły napój.
-Taa... Przyjaciele. Jakoś Ci nie wieże.
-Niby czemu?
-Bo spędzacie ze sobą bardzo dużo czasu.-popatrzyła na Hernandeza.
-No i co?! Przyjaciele nie mogą tego robić?!
-Możesz sobie co chcesz. Ja się nie mieszam.-powiedziała i wyszła.
Mężczyźnie też nie chciało się siedzieć samemu. Postanowił się przejść po szpitalu do automatu z piciem. Gdy do niego dotarł stał tam już Verdas.
-Siema, Dieuś.-przywitał go z chciwym uśmieszkiem.
-Cześć... Czego chcesz?!-warknął Hiszpan.
-A czy ja zawsze muszę czegoś chcieć?-popatrzył przed siebie.
-No raczej tak...-odrzekł Diego wrzucając monety do automatu.
-Powiedzmy że mam dla Ciebie cenną informacje.-Wyszczerzył się.
-No mów.
-Wszystko ma swoją cenę...
-Czego Chcesz?
-Przysługi... Tak na przyszłość.-zaproponował.
-Nie wiem czy to jest tego warte...
-Uwierz: Jest. To jak będzie?
-No.. Dobra.
-A więc ta Castillo jest teraz w Paryżu?
-No jest. I co?!-dopytywał się.
-Jest wyjazd ze szpitala. Szef wybiera dwuch lekarzy którzy będą reprezentować nasz szpital na zjeździe. I jako jeden z nich jadę ja!-zaśmiał się León.
Diego nic nie powiedział. Popędził do gabinetu swojego pracodawcy.
-Słyszałem że jest wyjazd do Paryża.-powiedział gdy był już na miejscu.
-W rzeczy samej. A co?-zapytał pan Lambre.
-Sam nie wierze że o to pytam ale : Czy mógłbym pojechać z Leónem?
-No dobrze... Jeśli Ci na tym zależy.-zgodził się mężczyzna.
Zadowolony Diego wrócił do Verdasa.
-Powiem Ci coś.-uśmiechnął się Hernandez.
-No słucham.-odpowiedział León.
-Jadę z Tobą!-zaśmiał się brunet.
-Że co?! Popsujesz mi cały wyjazd!
-Problem?
-No dość duży.
-Takie jest życie.-zaśmiał się pod nosem Diego i wrócił do swojego gabinetu.
*Brazylia*
-No wyduś to z siebie!-nalegała Lu.
-A więc... Sprawcą tego wszystkiego jest Alex!-zapłakała Fran. (Alex-ten jej chłopak)
-On?! Skurwiel!-Ludmiłę rozpierała złość.
-Wiem! Jak on mógł?! Przecież go kochałam! Nie widziałam świata poza nim! A on co?! Gwałci mnie!-Włoszka była załamana.
-Policja zajmuje się już tą sprawą. Będzie dobrze.-starał się panować nad sytuacją Fede.
-Tobie to łatwo mówić! To nie Ciebie pobito!-brunetka zmierzyła go lodowatym wzrokiem.
Do sali weszła pielęgniarka.
-Pani Resto.-zwróciła się do Fran-Ma pani przychodzić do nas raz na tydzień . Będziemy realizować dalsze badania.
-Dobrze. Kiedy będę mogła wyjść ze szpitala?-zapytała Włoszka.
-Za dwa dni.-odpowiedziała kobieta i wyszła.
Lu i Fede powiedzieli w szpitalu jeszcze z dwie godziny lecz potem musieli wyjść. Włoszka została sama. Myślała dużo o Alex'sie. Był jej pierwszą miłością. Zasnęła. Śniła o nim. Nie mogła przyjąć do wiadomości że on zrobił jej coś takiego. Po prostu nie mogła. Obudził ją dzwięk otwierania drzwi. Otworzyła oczy i ujrzała tam wysokiego chłopaka. Miał czarne włosy i duży uśmiech na twarzy. Zaczął sprzątać w sali.
-Kim jesteś?-wyszeptała.
-Kto? Ja?-chłopak zaczął rozglądać się po sali.
-Tak ty.-powtórzyła Francesca i usiadła na łóżku.
-Pewnie Cię to rozśmieszy ale jestem twoją osobistą pielęgniarką.-uśmiechnął się serdecznie.
-Pielęgniarką? Myślałam że mówi się pielęgniarzem czy jakoś tak..-zaczeli się śmiać.
-Ale ja jestem tak męski że wykonuje kobiecy zawód.-wypiął pierś.
-Zabawny jesteś. Jestem Francesca. A ty?-przedstawiła się.
-Po akcencie poznaje że jesteś Włoszką. Mam na imię Marco. Miło mi Cię poznać.-podał jej rękę którą ona uścisnęła.
-Tak jestem Włoszką. I mi również. Może nie typowa prośba ale czy zaśpiewasz mi na dobranoc?-zapytała nieśmiało.
-Ja Ci mam zaśpiewać? Wiesz nie zbyt umiem ale się postaram.-zaśmiał się.
Jak się potem okazało śpiew Marco był kojący i Fran szybko zasnęła. On położył karteczkę ze swoim numerem telefonu i wyszedł.
*Paryż*
Camila leżała na łóżku wtulona w Violettę. Czemu to stało się akurat jej?!
-Będzie dobrze. On na pewno się znajdzie.-pocieszała ją Castillo.
-Nic nie będzie dobrze! On na 100% już nie żyje!-szlochała Torres.
Wtedy do pomieszczenia wszedł Seba.
-Niestety, dalej nie ma wieści o twoim tacie, Cami.-powiedział i usiadł na fotelu.
-Czemu to stało się akurat jemu?! Po co wsiadał na ten jebany statek?!-płakała.
-Kochana, przecież nie wiedział że to się tak skończy.-mówiła Viola.
-Nie długo są urodziny mojej siostry i moim prezentem dla niej będzie powiadomienie że nasz ojciec zaginął!
-Nie mów tak, Cam. Pomożemy Ci w organizacji urodzin Any.-wtrącił się Seba.
-Nie wątpię. Dobrze że mam takich przyjaciół jak wy.-powiedziała Torres.
-Starajmy się myśleć o czymś innym!-zaproponowała Vilu.
-Mam trzy bilety na koncert One Direction jutro wieczorem. Co wy  na to?-zapytał Sebastian.
-Jasne! A co zrobimy dzisiaj?-powiedziała Camila idąc poprawić makijaż do łazienki.
-Mam pomysł! Chodźmy popływać w basenie! Chyba oświetlają go w tym hotelu...-zaproponował Seba.
-Ok. To ty idź do siebie i weź strój kąpielowy i spotkamy się na korytarzu.-mówiąc to Viola zaczęła szukać stroju kąpielowego.
Gdy obie dziewczyny były już gotowe wyszły na korytarz. Sebastian już tam na nie czekał. Cała trójka ruszyła w stronę basenu. Chłopak od razu wpadł na durny pomysł podtopienia rudowłosej za co dostał kołem ratunkowym w głowe od Violetty. Było strasznie śmiesznie. Cami przez przypadek ściągnęła brunetowi spodenki kąpielowe.
-O Boże! Przepraszam!-krzyczała dziewczyna goniąc pływające po tafli wody kąpielówki.
-Spoko.. Tylko jestem goły!-krzyknął zasłaniając się. Violka zaczęła się śmiać jak głupia.
-No przecież Cię przeprosiłam!-krzyczała Cami.
-Dajcie spokój bo się przez was zadławię!-płakała ze śmiechu Castillo.
Wreszcie udało się złapać kąpielówki Seby. Chłopak szybko wciągnął je na siebie.
Zabawa trwała w najlepsze.
Naglę wyłonił się ojciec Seby a zarazem menadżer Cami i krzyknął:
-Panno Torres! Mamy wieści o pani ojcu!

*Buenos Aires * Pod domem Diego.
León czekał na Diego pod jego domem. Mieli zaraz lot do Francji . Cieszył się bo miał szanse zbliżyć się do Violetty. Tomasa nie było a w Hernandezie nie widział zagrożenia. Dziedziczka wielkiej fortuny mogła być jego. Do tego ładna i podobno dobra w łóżku. Tak przy najmniej mówił Heredia.
W końcu Diego wyszedł z bagażami z domu. Zamówili taxi i pojechali na lotnisko.
Gdy byli już na miejscu przeszli kontrole biletów itp. Siedzieli obok siebie. Starali się nie prowokować nawzajem. Diego założył słuchawki z Verdas podziwiał widoki.
Przed odlotem León zagadał dziewczyne siedzącą przed nim. Szatynka o imieniu Lara wpadła mu w oko. Złapali kontak. Okazało się że będą w tym samym hotelu.
-----------------------------------------------------
I oto rozdział 3 c: Wiem że głupi ;__; Jutro rozdziału tu nie będzie bo będę pisać one shota na blogu z one shotami :3 (link macie w notce :3
3 komy=next *.*

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 2

Na początku chcę zadedykować
rozdział dwóm wspaniałym czytelniczką <3
Ani Ch.
i
Gumisiowi;*
Ania czyta moje wszystkie blogi
i jest bardzo miłą osobom :**
A Gumsiowi (Gumiś;*)
Za....
ZA WSZYSTKO ^^
Czytam jej bloga o Dielettcie,
Jest jedną z moich 3 ulubionych
blogerek <3
Czyta moje dwa blogi
czym się jaram xd
Strasznie wam obu dziękuje <3
Ten rozdział jest pisany
z telefonu ale mam nadzieję że się spodoba c:
 
 
Violetta i Diego siedzieli na dywanie w koncie pokoju. Mężczyzna nie mógł u wierzyć w to co przed chwilą usłyszał. Jego najlepsza przyjaciółka miała się wyprowadzić.
-Diego... Zrozum: Tak będzie lepiej.-powiedziała cicho kobieta.
-Violu. To będzie dla mnie bardzo trudne i chcę twojego dobra. Tylko boje się o Ciebie.-wyznał Hiszpan.
-Nie masz się co bać! Poradze sobie.-zapewniała go.
-W to nie wątpię. Tylko na świecie jest dużo niebezpieczeństw.-spojrzał na nią.
-Mówisz do mnie jak do małego dziecka!-kobieta lekko się uśmiechnęła.
-Nie przesadzajmy! Posłuchaj: Pozwole Ci wyjechać. Będę w każdy wolny dzień do Ciebie przyjeżdżał. Tylko proszę: Zamieszkaj z kimś kogo znasz.-wstał z podłogi.
-To może u Cami? Myślę że się zgodzi.-wstała i go przytuliła.
-Jeśli nie będzie miała nic przeciwko.-uśmiechnął się mężczyzna.
*Dwa dni później *
Camila wyczekiwała przyjaciółki. Wyglądała za nią z okna. Oczywiście towarzyszył jej Seba. Ostatnio bardzo często widywano ich razem. Zaprzyjaźnili się. Chłopak był przy niej gdy ta tego potrzebowała.
Gdy Viola przyjedzie będę miała komu powiedzieć co czuje do Seby.~myślała rudowłosa.
-Cami... O której ona miała tu być?-zapytał brunet spoglądając na zegarek.
-O 16.-westchnęła dziewczyna.
-Aha. Jest za 15:55.-mruknął.
-To nie długo powinna być.-odpowiedziała dziewczyna.
Naglę drzwi do apartamentu otworzyły się a w progu stanęła Violetta.
-Cami!-krzyknęła rzucając się na przyjaciółkę.
-Viola!-równie głośno zareagowała ruda.
Kobiety zaczęły się witać a Seba wyszedł z pomieszczenia by im nie przeszkadzać.
Potem zaczęło się plotkowanie. Były też łzy na myśl o Tomasie. Przyjaciółki nie mogły się sobą nacieszyć. Ale to co dobre kiedyś się kończy... Do pokoju wbiegł Sebastian i powiedział im co się stało.
 
Brazylia
 
Dziś był bardzo ważny dzień dla Ludmiły. Blondynka obchodziła swoje 24 urodziny. Chciała spędzić ten dzień z Francescą. Miała już wszystko zaplanowane. Postanowiła że pójdą do kina i na kolacje do jej ulubionej restauracji. Ubrała swoją ukochaną błękitną sukienkę oraz białe szpilki. Wyszła do korytarza w którym szykowała się jej przyjaciółka.
-I jak?-zapytała Lu gładząc aksamitny materiał sukienki.
-Spoko... A gdzie idziesz?-wymamrotała Fran nie odwracając uwagi od lustra.
-No jak to?! Przecież miałyśmy dziś wspólnie świętować.-zdziwiła się kobieta.
-Niby co świętować? A poza tym ja jestem umówiona z moim chłopakiem.-mówiła Włoszka poprawiając swoją fryzurę.
-A nie ważne... Miłej zabawy.-Ludmiła była bliska płaczu.
Jej przyjaciółka wyszła zostawiając ją samą. Samą w jej urodziny! Blondynka rzuciła się na łóżko. Zaczęła płakać. Cały makijaż który tak długo przygotowywała się rozmazał. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Kobieta wstała i podeszła otworzyć. Był to Federico.
-Sto lat!!! Niech ży...-urwał w pół zdania. Zobaczył że jego przyjaciółka płakała.
-Co się stało?-zapytał.
-A więc Fran zapomniała o moich urodzinach. Totalnie mnie olała!-Lu wtuliła się we Włocha.
-Przykro mi. Nie powinna tak robić ale pewnie miała ważny powód.-starał się ją pocieszyć.
-Ten powód to impreza! Olała mnie dla faceta!-Ferro była zrozpaczona.
-Eh... Ale ja nie zapomniałem!-krzyknął Fede i szeroko się uśmiechnął.
-Ale... Ale jak to?! Przecież zanamy się dwa dni a ty pamiętasz o moich urodzinach?-zdziwiła się.
-Taki już jestem!-zaśmiał się podając kobiecie pudełeczko.
Ona pośpiesznie je otworzyła. Jej oczom ukazała się bransoletka z napisem "BFF*.*" Ferro mocno nie przytuliła przyjaciela.
-To jakie plany na wieczór?-zapytał mężczyzna wkładając jej prezent na rękę.
-Miałam iść z Fran na jakiś babski film i do restauracji ale Ciebie pewnie to nie zainteresuje więc możemy zostać w domu.-lekko się uśmiechnęła.
-Nie! Są twoje urodziny i ty decydujesz co mamy dziś robić. A poza tym dla Ciebie się poświęcę!-oboje wybuchnęli śmiechem.
Wyszli z mieszkania i skierowali się w stronę kina. Fede kupił biletu i przekąski. Seans minoł spokojnie i przyjemnie. Potem udali się do restauracji. Okazało się że mają te same ulubione dania. Zjedli i trzymając się za ręce chodzili po parku. Nagle usłyszeli krzyk. Krzyk kobiety. Głos prosił o pomoc. Oboje przybiegli do miejsca w którym głos się nasilał. Okazało się że była to Fran. Włoszka była w ciężkim stanie. Rany na ciele wskazywały ba pobicie. Para przyjaciół szybko wezwała karetkę. Oboje wiedzieli że to nie przelewki. Lu bardzo się martwiła. Federico zawiózł ją do szpitala. Razem czekali na wyniki badań. Po swych godzinach okazało się że kobiete zgwałcono i pobito. Ludmiła płakała. Nie mogła zrozumieć czemu to stało się akurat jej przyjaciółce.
 
Po dwuch godzinach....
Ferro weszła na sale gdzie leżała Francesca. Kobieta była już przytomna ale zdenerwowana.
-Przepraszam! Przepraszam Cię Lu!-płakała.
-Fran! Nie masz za co przepraszać ! To moja wina! Nie powinnam Cię puszczać samej!-Blondynka przytuliła przyjaciółkę.
-To jego wina! On mi to zrobił!-Włoszka nie wypuszczała z objęć Ludmili.
-Kogo?!-wtrącił się do rozmowy Fede.
-On mi to zrobił ...-powiedziała Fran.
----------------------------------------------------
I oto rozdział 2 c: Trochę smutny i krótki :c No ale jest ^^
Hmmm..
3 komy=next <3
 
 
 
 
 

 


sobota, 3 maja 2014