niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 9

"Nigdy nie kocha się za bardzo."

Obudziłam się niezwykle wypoczęta. Myślałam pozytywnie i ogólnie byłam taka jakaś rozanielona. 
Gdy zeszłam do kuchni nikogo nie było. Zdziwiłam się, gdyż o tej godzinie zawsze jedliśmy śniadanie. Poszłam więc pod pokój rodziców i zapukałam. Nikt nie odpowiadał. Uchyliłam lekko drzwi. Łóżko było pościelone i wszystko było na swoim miejscu. Poszłam więc do pokoju chłopaków i państwa Pasquarelli. Powtórzyło się to samo. 
Zdziwiona zeszłam na dół. Zjadałam śniadanie tzn.: dwie kromki chleba z pomidorem i serem żółtym i herbatę owocową. Gdy skończyłam jeść zaczęłam szukać w domu jakiejś kartki na której mogli zostawić mi informacje gdzie wychodzą i o której wrócą. Nic. Zupełnie nic. 
Zdecydowałam że zadzwonię. Nikt nie odbierał. NIKT. Po paru minutach doszedł mi jednak sms. 

OD: Leonek xddd
12:05
Bądź o 15:00 nad jeziorem. 
Tylko radze: Lepiej się odstaw xdd ♥
też cię kocham siostra :D <3
Paa :3

O 15:00? No dobra... Nie będę dopytywać. Jestem ciekawa ale lubię niespodzianki. Przecież nie mam dziś urodzin. Nie mam prawda?! Nie, nie. Dobrze. Dziwnie było by zapomnieć o własnych urodzinach... Po tym "odstaw się" myślę, że głównym organizatorem jest Fede. 
Wczoraj, po tym, jak wyznał mi miłość zaczął padać deszcz i musieliśmy lecieć do domu. Potem, przez rodziców, nie mieliśmy czasu na rozmowę. Myślałam, że przeprowadzimy ją dzisiaj ale ze względu na okoliczności nie udało nam się. 
Udałam się więc do łazienki by się wykąpać. W domu mamy prysznic więc nie jest to tak przyjemne jak kąpiel w wannie, która tu jest. Nalałam do wanny wody i płynu o zapachu malin, który spowodował, że wypełniła się pianą. Ściągnęłam z siebie ubrania i zanurzyłam się w wodzie. Było mi bardzo przyjemnie. Chwile poleżałam a następnie umyłam włosy i cało. 
Wychodząc otuliłam się w miękki ręcznik i wypuściłam wodę. Zakładając papcie wyszłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju. Założyłam bieliznę i otworzyłam szafę.
Ubrałam białą bluzeczkę na ramiączkach i  spódniczkę w biało-granatowe paski. Założyłam również cieniutki,brązowy pasek. Zarzuciłam pomarańczową torebeczkę  do której włożyłam telefon i chusteczki do nosa oraz kluczę.
Suszarką wysuszyłam włosy a następnie je rozczesałam.
Na ręce zapięłam złoty zegarek. Ten sam, który miałam na wyjściu z Federico i Marco.
Na nogi ubrałam brązowe sandałki na małym obcasie.
Podeszłam do toaletki i z szuflady wyciągnęłam tusz do rzęs i różową szminkę o raz puder. Wykonałam precyzyjny makijaż i spryskałam się perfumami o zapachu cytryny. Obejrzałam się w dużym lustrze stojącym w przedpokoju.
Spojrzałam na zegarek. Była 14:40.
Nie sądziłam, że aż tak dużo czasu mi to zajmie!
Przed wyjściem napiłam się wody mineralnej bo suszyło mnie  w gardle i zabrałam lekki, czarny sweterek.  Poprawiłam jeszcze włosy i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.Na polu było dość ciepło. Słońce świeciło i ogólnie było gorąco. Postanowiłam zadzwonić do Leona.
Ludmiła:Leon?
Leon:Halo?
Ludmiła: Gdzie jesteście?
Leon: Za Tobą!
Odwróciłam się a tam zobaczyłam mojego starszego brata. Leon chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę jeziora.
-A teraz zamknij oczy, Lu.-szepnął mi do ucha.
Chyba wiedział, że będę próbowała podglądać więc delikatnie zakrył mi oczy dłonią. Przeszliśmy parę kroków i nagle Leon kazał mi otworzyć oczy. Przede mną stali rodzice, bracia i cała rodzina Pasqarelli.
-Najlepszego Ludmi!-krzyknęła mama.
-Ale... Ale... Ja nie mam dziś urodzin!-wyjąkałam.
-Racja. Ale dziś jest dziesiąta rocznica twojego zainteresowania siatkówką!-wyjaśnił tato przylatując mnie.-Uznaliśmy, że trzeba to uczcić.
-Nie trzeba było.-uśmiechnęłam się.
-A właśnie że trzeba.-wtrącił Maxi.-Mamy dla Ciebie dużo niespodzianek!
-A oto pierwsza z nich.-Fede wskazał na koc piknikowy pełen jedzenia.
-Z Twoją mamą upiekłyśmy dla Ciebie tort. Czekoladowy.-uśmiechnęła się mama Włocha.-To podobno twój ulubiony.
-Zanim zjemy proponuje popływać.-wrzasnął Leon.
-Chętnie, ale nie mam stroju kąpielowego.-odpowiedziałam.
-Jak to nie?-zaśmiał się Maxi kręcąc na palcu moim stanikiem od kostiumu.
-Grzebaliście w moich rzeczach?!-krzyknęłam wyrywając mu go.
-Nie my!-Leon podniósł ręce w geście obronnym.-Ale ona tak...
I wtedy zobaczyłam moją Violettę!
-Viola!-przytuliłam ją.
-Uśmiech dziewczyny!-zaśmiał się Leon i zrobił nam zdjęcie.-Dzisiaj robimy fotki.
-Twoi rodzice namówili moich, bym mogła tu przyjechać.-przerwała cisze Vilu.
-Jesteście wspaniali!-uśmiechnęłam się do mamy i taty.
-Och, no wiemy.-parsknął tata.
-A ja nie jestem wspaniały?!-wtrącił "naburmuszony" Feder.
-Nie tak, jak ja.-wystawił mu język Maxi.
Ja i moja przyjaciółka szybko wróciłyśmy, z asystą Leośka, do domku by zostawić tam jej torbę i przebrać się w kostiumy kąpielowe. Obie miałyśmy dwuczęściowe. Ona czarny ja biały. Na stopy ubrałyśmy japonki i zarzuciłyśmy torebki.
-Ulala!-wyszczerzył się Leon gdy wyszłyśmy z pokoju.-Nieźle, nieźle.
-Tylko tyle, Leon?! Spodziewałam się czegoś więcej...-droczyła się Viola.
-Przyjmuje wyzwanie! Wyglądacie wspaniale i seksownie! Niczym modelki...-mówił ale mu przerwałam:
-Dobra, dobra. Dotarło do nas. A teraz chodźmy do reszty.-powiedziałam.
Wyszliśmy z domu i pobiegliśmy nad jezioro. Mamy opalały się na kocach a ojcowie zajadli się tortem. My jednak woleliśmy pływać. Wszyscy, z wyjątkiem Maxi'ego który gadał z Larą przez telefon. Oznajmił, że zaraz do nas dołączy ale najpierw z nią porozmawia. I już go nie było. Zniknął za krzakami.
Federico i Leon próbowali podtopić i mnie i Violette ale jakoś im to nie szło...
Mimo to, byli w wyśmienitych nastrojach. Po paru godzinach pluskania się wyszliśmy z wody i opatuliliśmy się ręcznikami. Tata podał nam papierowe talerzyki. Każde z nas nałożyło sobie kawałek ciasta.
-Leon, posmarujesz mi plecy?-zapytała Violetta a ja i Fede wbiliśmy w nią zdziwiony wzrok. Widząc to dodała.-No co? Siedzi akurat obok mnie to nic mu się chyba nie stanie...
-Jasne,  Violu.-odparł słodko Leoś i wziął od niej krem.
Ja poradziłam sobie sama. Fede i mój brat poszli poszukać Maxi'ego który gadał już z dwie godziny!
Ja i Violetta zostałyśmy na kocach i się opalałyśmy. Było coraz bardziej gorąco. Teraz rodzice poszli popływać.
-Ej, Lu.-Federico, który nagle znalazł się koło mnie, delikatnie dotchnął mojego ramienia.-Możemy chwile pogadać?
-Tak, jasne.-odparłam i wstałam. Starałam się zachowywać naturalnie ale w środku byłam okropnie zdenerwowana.
Odeszliśmy daleko od innych. Wyglądało to trochę jak spacer. Tylko było okropnie poważnie.
Nagle Fede stanął i chwycił mnie za ręce. Patrzył mi prosto w oczy.
-Pamiętasz co Ci wczoraj powiedziałem?-nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Em... Tak.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-No widzisz... Nic mi nie odpowiedziałaś. Czy... Czy ty coś do mnie czujesz?
Spuściłam wzrok ale on delikatnie chwycił mój podbródek powodując, że znowu nasze spojrzenia się spotkały.
-No... Ja...-wydukałam.
-Lu, powiedz.
-No... Podobasz mi się.
Puścił mnie i spojrzał na jezioro. Podrapał się w tył głowy.
-Nie jestem w tym taki dobry jak Diego. Nie jestem tak śmiały jak on. Jestem... Nieśmiały. Wiesz o tym. Posłuchaj: Bardzo mi na Tobie zależy. Czuję to od pięciu lat. Od dnia, kiedy Cię poznałem. Pamiętasz? Diego nas sobie przedstawił. Jeszcze nie byliście razem. Ludmi... Ja nie jestem facetem idealnym ale... Jeśli pozwolisz mi... Być z Tobą, będę Ci traktował jak księżniczkę. Kocham Cię Ludmiło Ferro. Kocham.
-Fede przestań!-krzyknęłam ze łzami w oczach.
-Dlaczego? Coś nie tak?
-To co powiedziałeś było takie... Prawdziwe. Ale ja... Nie jestem gotowa. Daj mi tydzień. Nie chodzi o to, że mi się nie podobasz, że jesteś mi obojętny. Nie, nie. Chodzi o to, że co dopiero rozstałam się z Diego.
-Rozumiem. Po prostu chciałem to z siebie wydusić. To... Może... Czy chciała byś jutro gdzieś ze mną wyjść, co? O nie! To za banalne.-powiedział po czym uklęknął przed mną-Ludmiło Anastazjo Ferro, czy zechciała byś udać się ze mną na... Randkę?
Zachichotałam. I za to uwielbiam Federico! Tylko skąd on zna moje drugie imię?!
-Z chęcią.-uśmiechnęłam się.-A teraz wstań z ziemi bo ci się spodnie pobrudzą! 
 Wróciliśmy do reszty. Pozbieraliśmy wszystko i wróciliśmy do domu gdyż zaczęło się robić zimno. Wszyscy przebraliśmy się ze strojów kąpielowych. Tata włączył mój pierwszy mecz siatkówki. Był on nakręcony dziewięć lat temu. Wprawdzie zaczęłam interesować się sportem w wieku siedmiu lat ale grać nauczyłam się rok później.  Zjedliśmy zrobione przez mamy kanapki i popiliśmy wodą z sokiem malinowym.
-Ależ ta nasza Luśka szybka była! I jaka wychudła!-zaśmiał się Leon.-Wyładniałaś, siostrzyczko.
-Prawda! Teraz Lu wygląda jak modelka!-zarechotał Maxi.
-Śmiejcie się śmiejcie.-wtrącił się Fede.-Jak dla mnie nie ma ładniejszej dziewczyny.
Zarumieniłam się. Moja mama zachichotała a tata puścił do mnie oko.
Film się skończył. Jednak nie opuściliśmy salonu. Rozmawialiśmy, wspominaliśmy. Było na serio wspaniale!
-Jutro o 12:00 wszyscy mają być gotowi. Wracamy do Buenos. Najlepiej spakujcie się jeszcze dziś. Pobudka o 9:30.-oznajmił tata Fede gdy wychodziliśmy na górę.
Gdy siedziałyśmy już w moim pokoju Violetta bardzo mocno mnie przytuliła.
-Kocham Cię, Lu.-uśmiechnęła się.-Jesteś dla mnie jak siostra.
-Ty dla mnie też.-wyznałam.-Zawiodłam się na Naty.
-Eh... Dzwoniła dziś do mnie.-westchnęła.
-I czego chciała?
-Nie uwierzysz.
-No mów!
-Chciała, bym wyskoczyła z nią i Clarą na browara...
-Serio?! Boże, to do niej w ogóle nie podobne!
-Wiem, wiem. No wiadomo-Bez alkoholowe:OK. Ogólnie podobno ostatnio często wychodzi z Clarą. Nie widziałaś ich wspólnych zdjęć na FB?
-Nie, ostatnio patrze tylko na GG i oglądam filmy na laptopie.
-No to popatrz.-dziewczyna uruchomiła Facebooka na komórce i weszła w profil Natalii.
To, co tam zobaczyłam... Zwaliło mnie z nóg.
Na fotografii widnieli uśmiechnięci Clara, Naty i ... Diego.   
-Kurwa.-przeklęłam.
-Lu, spokojnie.-uspokajała mnie Violetta. 
-Nie! Nie będę spokojna! Ja zaraz oszaleje! Dlaczego to się tak skończyło, Vilu?! Dlaczego?! Nie, nie, nie! To nie może być prawda!
-Ludmi...
-Nie Ludmi! Ja chce znowu tulić Diego. Chce, by dalej nazywał mnie swoją księżniczką, Violu!
-Tęsknisz za nim?
-Tak... Nie... Sama nie wiem!
Siedziałyśmy chwile w ciszy. Ja sama nie wiedziałam, czego do końca chce.
-Nie, nie tęsknie za nim. Tęsknie za czułością. Po prostu za bardzo się przyzwyczaiłam. Ja i Diego byliśmy bardzo blisko siebie. Z nim przeżyłam pierwszy raz, z nim wszędzie chodziłam. On sprawiał, że czułam się wyjątkowa. To nie przeminie tak szybko. Teraz nie zabolało mnie to, że już nie jesteśmy razem. Zabolało mnie to, że on tam jest z Naty. I z Clarą. Natalia była moją przyjaciółką! Twoją też. Myślę, że teraz ona i Diego...
-Nie mów, jesteś tego pewna?!
-Tak. Myślę, że są razem. Na zdjęciu się przytulali. Nie wieże, że tak szybko zapomniał. Zapomniał o mnie.
-Na pewno nie, Lu.-pogłaskała mnie po włosach.
-Tęsknie za Natą.
-Ja też. Ale ona już wybrała.
-Niestety. Ale... Jak to się stało? W czwartek jeszcze się nienawidziły.
-Sama nie wiem. Nie rozumiem tego. Musiało się coś zdarzyć. Coś dobrego dla Clary ale dla nas niekoniecznie.
-Nie ważne co się wydarzyło. My się przyjaźnimy i to jest najważniejsze. Jak już mówiłam, jesteś dla mnie jak siostra.
Znowu się w nią wtuliłam. Leżałyśmy bez ruchu parę minut. Potem uznałyśmy, że trzeba się spakować. Tzn: Spakować mnie. Violetta z chęcią mi pomogła przez co w 15 minut byłam spakowana. Usiadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać. Obgadałyśmy dzisiejszy dzień i ustaliłyśmy, że musimy się wybrać niedługo do kina. Naszą rozmowę przerwał telefon.
-H-Hej L-Ludmi...-usłyszałam w słuchawce cichy, łamiący się głos.
-Cześć, Fran. Czemu dzwonisz? Coś się stało?-odparłam.
-M-Marco... On... Jest w sz-szpitalu. Miał w-wyppadek...-dukała.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
MUHAHHAHHA! Witam wszystkich tu zebranych :D To makabryczne zakończenie xD
No nieźle... Miałam napisać długi rozdział a tu... Taaa xdd No ale jest w nim tak dużo sytuacji że chyba jest ok, co? ^^
Luśka i Violka tabie BFF <3 I spokojnie, Violka nic nie planuje xDDD Zbijecie mnie za Diego, prawda? Spokojnie, będzie dobrze. Znajdzie sobie dziewczynę *.* Za dużo powiedziałam... A co mi tam!
Ogólnie dziękuje za skomentowanie mojego bloga, miło :'))

 A tu taka ślicznotka *o*


sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 8

"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi."

Na ten weekend rodzice zaplanowali wyjazd nad jezioro. Fajnie, w końcu spędzimy razem czas. Martwię się jednak o Maxi'ego. Nie wiem, jak zniesie rozłąkę z dziewczyną na całe dwa dni!
-Lu, jesteś już spakowana?-z zamyślenia wyrwała mnie mama.
-Tak.-odparłam.-Za ile jedziemy?
-Za 15 minut. Cieszysz się z tego wyjazdu?
-Tak, a czemu miała bym się nie cieszyć?
-Nie wiem. Po prostu chciałam mieć pewność.
-Mamo, nie przejmuj się. Jest okey.
Mama uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po policzku po czym wyszła. No tak. Ona i tata planowali ten wyjazd od paru tygodni i wreszcie udało się znaleźć takie dwa dni, w których żaden członek naszej pięcioosobowej rodziny nie miał niczego ważnego do załatwienia.
Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra... Byłam jeszcze w piżamie! Wyciągnęłam z walizki czarne spodnie i bokserkę w tym samym kolorze. Na to, by nie było tak ciemno, nałożyłam czerwoną bejzbolówkę. Chwyciłam vansy stojące w koncie pokoju i wyszłam. Przed domem moja rodzinka wkładała bagaże do samochodu. Moja walizka nie była duża więc bez problemu się zmieściła. Jak zawsze siedziałam przy oknie z lewej, za tatą. Na środku był Maxi a Leon z prawej. Jak zawsze. Max słuchał muzyki w słuchawkach a Leoś... UWAGA UWAGA... CZYTAŁ KSIĄŻKĘ! A nie... To jednak komiks xd No ale coś czyta a to już dobry znak. Ja przez całą drogę oglądałam film na tablecie. Oczywiście ze słuchawkami. Jak ja uwielbiam "Gwiazd Naszych Wina"!
-Jesteśmy na miejscu, dzieci!-krzyknął tata gdy akurat moim oczom ukazały się napisy końcowe.-Wysiadamy!
Rozglądnęłam się. Nasz rodzinny domek letniskowy... Eh, jak ja dawno tu nie byłam!
-Jak Wam się podoba?-zapytała mama.
-To jest zajebiście!-wrzasnął Maxi i szybko tego pożałował. 
-Maximiliano! Jak ty się wyrażasz?!-wrzasnęła mama.
-Sorry... Znaczy się przepraszam!-odparł zestresowany.
Weszliśmy do środka. Ja od razu popędziłam do mojego pokoju którego z nikim nie dzieliłam. Właściwie tu, dla moich braci, było lepiej bo mieli osobne pokoje. Zaczęłam się rozpakowywać. Ubrania włożyłam do dużej, dębowej szafy a rzeczy do makijażu upchnęłam do szafki od komody. Rozsunęłam zasłony od wielkiego okna co sprawiło, że cały pokój wypełniło światło słoneczne.
"Super"-mruknęłam sama do siebie.
Popatrzyłam na łóżko leżące w koncie pokoju. Było ładnie pościelone. Takie, jakie zostawiłam je rok temu gdy ostatnio tu byliśmy. Położyłam dłoń na pościeli. Była bardzo miękka.
-Ludmi!- usłyszałam z dołu krzyk mamy-Robimy grilla. Kaszanka czy zwykła kiełbaska?
-Zwykła!-odkrzyknęłam.-A zrobiłaś sałatkę grecką?
-Tak. A co, masz ochotę? Mogę ci zanieść na górę jeśli chcesz...
-Nie, tak spytałam. Zjem do kolacji.
Chwilę poleżałam ale w końcu uznałam, że wole się gdzieś przejść. Zobaczyłam,przez okno,  że Leon wybiera się na rower. Pobiegłam na dół.
-Mogę jechać z Tobą?-zapytałam.
-Jasne. Są dwa rowery.-odparł bez wahania.
-Wiem.-uśmiechnęłam się po czym zwróciłam się do taty który ubierał fartuch do grillowania.-Wrócimy na kolacje.
Pojechaliśmy w stronę lasu. Były tam dość proste ścieżki więc łatwo nam się jechało.
-Leon, może teraz... No wiesz gdzie...-zasugerowałam.
-Do naszej kryjówki?-zapytał.-No okey.
No cóż... "Naszą Kryjówką" było duże drzewo przy którym stały wielkie kamienie. Gdy byliśmy mali bawiliśmy się że to jest nasze wyjątkowe miejsce. Maxi też w tym uczestniczył. Było bardzo fajnie. Udawaliśmy że nasz szef daje nam różne zadania.
-Jesteśmy!-z zamyślenia wyrwał mnie mój brat.-Te kamienie kiedyś wydawały się większe...-dodał zsiadając z roweru.
-Racja.-zaśmiałam się.-O spójrz! Na drzewie jest dalej wyryty napis "Drużyna Ferro".
-Tu raczej jest "Drurzyna" przez "rz"!-zauważył.
-Ortografią to my nie grzeszyliśmy.
-Fakt.
Chwilę tam posiedzieliśmy. Wspominaliśmy i napiliśmy się wody. Po chwili Leon powiedział że już powinniśmy wracać. Dobrze, że jeszcze nie było ciemno.
Powrót zajął nam 10 minut. Rodzice doglądali uważnie mięsa, by się nie spaliło a Maxi nakrywał do stołu.
-Zaraz usiądziemy tylko umyjemy ręce.-oznajmił Leon.
Chwilę później siedzieliśmy przy stole i jedliśmy kiełbaski z sałatkami i chlebem.
-A będą szaszłyki?-spytał Maxi który wcinał już trzecią porcje sałatki z pomidorami.
-Będą, ale dopiero jak przyjdą goście.-odpowiedział tajemniczo.
Pomyślałam, że pewnie jacyś znajomi rodziców przyjdą i w ogóle się tym nie przejęłam. Naglę zachciało mi się do toalety. Wstałam od stołu i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Gdy załatwiłam swoje sprawy spojrzałam w duże lustro stojące przy umywalce. Zauważyłam, że mam plamę na środku bluzki. Poszłam do pokoju i ściągnęłam ją i bejzbolówkę po czym nałożyłam na siebie dużą, niebieską bluzę z napisem "Vans". Uczesałam włosy i wróciłam do rodziców. To co zobaczyłam przekraczało moje wyobrażenia! Gdy tylko zjawiłam się przy stole Fede po prostu się na mnie rzucił i długo trzymał w uścisku!
-Federico! Co ty tu robisz?!-krzyknęłam.
-Jestem z mamą i tatą.-odparł spoglądając w stronę pary mniej więcej w wieku moich rodziców. 
Odkleiłam się od niego i przywitałam się z państwem Pasqarelli. Tata przyglądał mi się z uśmiechem i puścił mi oczko na co od razu zareagowałam:
-Czemu mi nie powiedzieliście?-udawałam naburmuszoną.
-On nas prosił!-mama spojrzała na Fede i uniosła ręce w geście obronnym.
Szturchnęłam przyjaciela w bok i zaczęliśmy się śmiać.
-Feder i jego rodzice spędzą z nami weekend.-oznajmił tata.-Uznaliśmy, że my też musimy mieć towarzystwo w naszym wieku a wy dostaliście bonus.
Usiedliśmy do stołu i razem jedliśmy obłędne szaszłyki zrobione przez moich rodziców. Naglę zaczął padać deszcz więc wróciliśmy do domu. Rozsiedliśmy się na dużej kanapie a tata włączył film familijny na DVD. Starałam się uważać ale czułam czyjś wzrok na sobie. Federico. Popatrzyłam się na niego i uśmiechnęłam się co on odwzajemnił.
-Może zrobię popcornu?-zaproponowała mama.
-Zrób, Pris.-zwróciła się do niej mama Federa.-Pomogę ci, chodzimy do kuchni.
Ja szczerze mówiąc nie miałam ochoty na prażoną kukurydze, byłam za bardzo najedzona. Inni chyba też, ale mamą nie ma się co dziwić-zjadły tylko po kiełbasce i po szaszłyku.
-Zaraz przyjdę.-powiedziałam i wstałam z kanapy.
Poszłam do siebie. Chciałam sprawdzić czy Viola nie napisała bo miała to zrobić wieczorem. Napisała.
Od: Misia moja ♥
17:58
Miałam napisać to pisze, kochana <3
Jak tam wypad? Opowiadaj!
 
Do: Misia moja ♥
18:00
Dobrze :) Już jestem po obiadokolacji :3
I nie zgadniesz kto tu jest!
FEDE Z RODZICAMI! :D
 
 Od: Misia moja♥
18:01

Nie mów! Serio ? :p
No nieźle ;3
A jaką pogodę macie ?
 
Podeszłam do okna i zrobiłam parę zdjęć telefonem po czym znowu klapnęłam na łóżko i wysłałam przyjaciółce.
Do: Misia moja ♥
18:04



 
 
Od: Moja misia ♥
18:06
Yh... Słabo :// No to w domku pewnie siedzicie :)
Dobra ja lecę bo umówiłam się z Camilą na kawę.
Około 20:30 zadzwonię na skype oki? :*
 
Do: Moja misia ♥
18:08
Oki, oki <3
To paaa :3
 
Zablokował telefon i zeszłam na dół. W salonie zostali tylko rodzice.
-Gdzie chłopcy?-zapytałam.
-Poszli do kuchni. Piją herbatę.-powiedział mój tata.
Udałam się więc do kuchni. Cała trójka piła i gadała.
-Mogę się dosiąść?-spytałam a oni pokiwali twierdząco głowami.
-Cieszysz się, że przyjechałem?-zagadnął Włoch.
-Tak.-odparłam.-Fajnie mieć tu kogoś, kto jest przyjacielem, a nie bratem.
-Pfff... Nie kochasz już nas?-zaśmiał się Leon.
-Nie!-wystawiłam mu język.
-A my Ci zawsze pomagamy!-"naburmuszył" się Maxi.
-Na marne!-przekomarzałam się.
-Właśnie chłopaki! Ludmi kocha mnie!-parsknął Fede.
-Uuu...-przeciągnął Młody.-Nieźle!
-Maxi wykładaj 2 dychy!-wrzasnął wesoły Leon.
-O co chodzi?-zapytałam zdezorientowana.
-Założyliśmy się.-wyjaśnił Leo.-Kiedy zaczniecie chodzić. On obstawiał miesiąc a ja twierdziłem że jeszcze w  ten tydzień się zejdziecie.
-Leoś, oddaj mu te pieniądze. Fede  żartował.-zgasiłam zapał brata.
Leon popatrzył na nas z odrazą i niechętnie oddał bratu jego własność.
-No, dobra.-Federico podniósł się z krzesła.-Leon idziemy oglądać meczyk, idziecie z nami?
Maxi od razu się zgodziła ale ja odmówiłam. Postanowiłam, że się prześpię. Najpierw poczytałam trochę książki "Gwiazd naszych wina" co troszkę mi pomogło w zaśnięciu.
3 godziny później... 
 
No ładnie. Obudziłam się po 21. Włączyłam laptopa. Violetta napisała, że jak się obudzę to mam zadzwonić. Ależ ona mnie dobrze zna :D
Zgłodniałam. Wstałam i poszłam do kuchni by zrobić sobie jedzenie. Mama zostawili mi karteczkę na stole.
Lusiu!
Idziemy z chłopakami i z państwem Pasquarelli  nad jezioro.
Wiemy, że zasnęłaś a nie chcieliśmy cię budzić.
Wracamy około 22:30.
Wiesz, tata chciał oglądnąć gwiazdy .
Kocham Mama ♥
 
Zjadłam więc kanapkę z szynką i pomidorem i zjadłam ją w kuchni. Gdy odkładałam talerz do zlewu poczułam czyjeś ręce na biodrach.
-Fede?-zapytałam.
-A kto inny?-zaśmiał się.
Odwróciłam się do niego przodem.
-Co ty wyprawiasz?-lekko się uśmiechnęłam.
-Próbuje w jakiś miły sposób zwrócić na siebie uwagę.-zaśmiał się.
-Czemu z nimi nie poszedłeś?
-Oglądanie gwiazd bez największej i najpiękniejszej gwiazdy nie było by przyjemnością.
-Czy ty mnie podrywasz?!-parsknęłam.
-A jeśli tak, to co?-droczył się.
-To chcę, żebyś wiedział, że nie masz u mnie szans!
-To już wiem od dawna!
Feder kazał mi ubrać coś ciepłego i oznajmił, że sami pooglądamy sobie gwiazdy. Zarzuciłam więc na siebie dosyć ciepły płaszczyk i wzięłam ze sobą torebkę do której spakowałam telefon, chusteczki, kluczyki do domu i jakieś tam jeszcze inne drobnostki.
Na dole czekał na mnie Fede z kocem. Wyszliśmy z domku który zamknęłam i rozłożyliśmy koc niedaleko naszego tymczasowego miejsca zamieszkania. O dziwno, trawa była praktyczni sucha. Włoch rozłożył na niej koc i poprosił, bym usiadła.
-Spójrz na niebo.-szepnął.
-Boże! Tu jest pięknie!-krzyknęłam.
-Wiem.-uśmiechnął się.-Cieszę się, że nie spałaś dłużej bo byś to przegapiła a budzić cię nie mam serca.
Niebo było pełne wspaniałych gwiazd. Wyglądały, jak by spadały.
-Jeju.-westchnęłam.
-Coś się stało?
-Nie, po prostu to zrobiło na mnie duże wrażenie. Dziękuje, że mi to pokazałeś.
-Dla przyjaciółki wszystko.
Naglę poczułam kłucie w żołądku. To było poczucie winy. Doskonale wiedziałam, co czuje do mnie Federico a mimo to pozwalałam się mu męczyć. Wiem, jakie to uczucie widzieć kogoś codziennie i mieć świadomość, że ta osoba go nie kocha. Miałam tak z Diego na samym początku. Tylko... Czy ja kocham Fede? Nie wiem. Nie pisałam tu tego, bo bałam się waszej reakcji ale... On mi się podoba. PODOBA MI SIĘ FEDE.
Nie mogę w to uwierzyć. Teraz dopiero się do tego przyznałam.
-Fede, przestań.
-Ale... co mam przestać?-zdziwił się.
-Ja wiem że mnie kochasz! Słyszałam co mówiłeś gdy byliśmy na pizzy z Marco.
Chłopak zamilkł i spuścił wzrok w dół.
-Czy dalej mnie kochasz?-dopytywałam.
-Tak, Ludmiło. Ja bardzo cię kocham. Najbardziej na świecie, Ludmiło.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taaa... Rozdział jest niesamowicie krótki ;-; Przepraszam. Następny będzie dłuższy! : )
Dziękuje za 2 nominacje do LBA, zajmę się nimi w tym tygodniu który teraz nadejdzie :3 Jak widzicie jest nowy wygląd bloga ^^ jak się podoba ?
Dziękuje za 4 komentarze i gorąco pozdrawiam c:
I WESOŁYCH ŚWIĄT!
Przed wigilią postaram się coś dodać : 3
Ktoś jeszcze ich pamięta?  ♥ o Boziu <3
 

 




sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 7

"Czuję się jak ktoś pobity od środka na śmierć, nie jak ktoś żywy, ale jak nie-trup."

Wybiegłam z płaczem ze szkoły. Wiedziałam, że Natalia i Diego coś tam do mnie krzyczeli ale nie chciałam ich słuchać. 
Dlaczego mi się to musiało przydarzyć?! A było tak wspaniale, tańczyliśmy a ja czułam, że Diego mnie bardzo kocha, że się o mnie troszczy, że mu zależy. A teraz już sama nie wiem, czy był szczery mówiąc, że mnie kocha. Właściwie zastanawia mnie, czemu Naty poszła na jakąś imprezę. Przecież ona nawet nie lubi tańczyć! I po co ta ściema z zakupami?! I z tymi gośćmi?! To pewnie o tym Fede rozmawiał z Marco gdy byliśmy na pizzy... Co do Federico to do niego nie mam żalu. No może troszkę... Mógł mi wcześniej powiedzieć. Ale przecież przyjaźni się z Diego i nie mógł zdradzić przyjaciela.... ZARAZ ZWARIUJE! Nie wiem co myśleć. 
Usiadłam na ławce przed szkołą. Teraz dopiero zorientowałam się, że nie wzięłam z szatni swetra. 
I do tego zaczął wiać nieprzyjemny wiatr... O Boziu! Ale zimno!
-Ludmiła!-usłyszałam znajomy głos.
Violetta usiadła obok mnie i nakryła mnie moim swetrem po czym mocno mnie przytuliła a ja zaczęłam płakać. 
-Spokojnie, Lu.-powiedziała głaszcząc mnie po ramieniu.-Będzie dobrze... 
-Już wiesz?-zapytałam starając się opanować łzy.-Skąd?
-Fede mi powiedział. Bardzo się martwił. 
-Violu... Zawiodłam się na nich. 
-Wiem, ja też.-posmutniała.-Jestem oburzona zachowaniem Naty.
-Wiesz co boli najbardziej?-zrobiłam pałze ale nie czekałam na odpowiedź gdyż pytanie było jak najbardziej retoryczne.-Widok ich razem...
-Rozumiem, Ludmi.-szepnęła.-Słuchaj, tu jest strasznie zimno. Może wrócimy do szkoły?
-Nie chce ich widzieć na oczy!-poniosłam głos.
-No dobrze. Leon przekazał, że zaraz przyjdzie z Maxim i zamówią taxi. Wrócicie do domu.
-Vilu, możesz dziś zostać u mnie na noc?-zapytałam.-I tak nie zasnę więc wole mieć przyjaciółkę u boku. 
-Ok, tylko zadzwonię do taty, dobrze?  
Pokiwałam twierdząco głową i bardzo mocno ją przytuliłam. 
Po chwili przed szkołą pojawili się moi bracia. Powiedzieli, że Diego to świnia i na mnie nie zasługiwał. Nie skomentuje ale miło że się starają. 
-Zostaje dziś u Was na noc, chłopaki!-zachichotała Violetta.
-Rozumiem, że śpisz u mnie!-zaśmiał się Leon. 
Uuuu.... Violka i Leon?! No nieźle xd
-Ile mnie nie było?!-prychnęłam śmiechem.-Widzę, że dużo mnie ominęło. 
-Gadali tak do siebie całą dyskotekę!-wykrzywił się Maxi.
-A co z Larą?-zaciekawiłam się.
-Dobrze. Jest super! W sobotę idziemy do kina!
Wsiedliśmy do taxsówki i pojechaliśmy do domu. Rodzice zdziwili się, że wróciliśmy tak wcześnie ale mimo to ucieszyli się na widok Violetty.
-Skarbie, płakałaś?-zapytała mnie z troską mama. 
Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie mogłam wydusić z siebie słowa!
-Yyy...-wtrącił Leon.-Ona płakała... Ze szczęścia! 
Mam tylko pokiwała niepewnie głową ale już o nic nie zapytała. Poszliśmy więc na górę. Chłopcy do siebie a my do mnie. 
-Jak się czujesz?-zapytała moja przyjaciółka.-Lepiej?
-Nie.-wyznałam.-Spójrz, mam 23 sms'y od Diego!
-Co pisze?
-A, że Natalii i jemu jest głupio i tak dalej.-westchnęłam.-Ej, a co się dzieje pomiędzy Tobą a Leonem?
-Nic a nic!-zaoponowała.-My... Tylko tańczyliśmy.
-PODOBA CI SIĘ!-krzyknęłam śmiejąc się ale dostałam poduszką prosto w twarz.
-Podobno się źle czujesz!-zaśmiała się. 
-Przy tobie mi przechodzi!-uśmiechnęłam się oddając jej poduszką.
 Gdy się już ogarnęłyśmy zaczęłyśmy oglądać film na laptopie. Nie chciałyśmy nic o miłości gdyż to by mnie jeszcze bardziej dobijało więc włączyłam "Dawce Pamięci". 
W połowie filmu do naszego pokoju wlazł Leoś i usadowił głowę NA KOLANACH VIOLKI! 
-Nie przeszkadzam?-zapytał z szelmowskim uśmiechem. 
-Tyyy...? A skądże!-prychnęłam.
-To wspaniale!-zaczął się wpatrywać w ekran laptopa.-Co oglądacie?
-"Dawce Pamięci"-wyprzedziła mnie Viola.-Nie wiem, czy Ci się spodoba...
-E tam, ważne , że jesteś ty!-puścił do niej oko. 
Zerwałam się z łóżka i wyłączyłam film. 
-Ej!-wrzasnęli chórem. 
-Dalszy ciąg zobaczycie jak łaskawie mi powiecie, co się między Wami dzieje!-odparłam stanowczo.-Gadajcie mi tu! 
-Skąd te przypuszczenia?-zapytał jakby nigdy nic mój brat.
-Hmm... Może z tond że normalnie omijasz mój pokój z daleka i nie gadasz z moimi przyjaciółkami!
Wzruszył ramionami i z delikatnym uśmiechem zaczął z powrotem gapić się na ekran. Postanowiłam dać sobie spokój gdyż po paru minutach opuścił mój pokój.

Następnego dnia...

Jednak udało mi się zasnąć. Właściwie dopiero po Violi i po przeczytaniu paru rozdziałów książki ale co tam. Ważne, że się udało, no nie?
Gdy otworzyłam oczy Violetty nie było w moim pokoju. No cóż, zawsze wstawała wcześnie.
Uznałam, że pewnie je śniadanie z Maxim i Leonem gdyż rodzice od dobrych paru godzin są w pracy.
I gdy wszystko wydawało się normalne przypomniałam sobie o Diego. Prawie się znowu rozpłakałam ale uznałam, że nie będę się rozklejać. Wieczorem, gdy wszyscy będą leżeć u siebie dam upust emocją. Było mi cholernie ciężko przez wczorajsze wydarzenia ale starałam to ukryć. Dobrze że Violetta u mnie spała bo inaczej nie zmrużyła bym oka i płakała całą noc.
Wstając założyłam na siebie papcie i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej kremowe spodnie, bluzkę tego samego koloru i szarą bluzkę.
Na nogi włożyłam skarpetki i pudrowe trampki. 
Rozczesałam włosy które wcześniej umyłam.
Zeszłam na dół i powędrowałam do kuchni gdzie moim bracia i przyjaciółka pałaszowali tosty z dżemem.
-O, Ludmi wstała!-zawołała Vilu.-Jak się masz, słońce?
-Lepiej.-szepnęłam na tyle głośno by mogli usłyszeć po czym dodałam głośniej-Która godzina?
-9:42-powiedział Maxi patrząc na wyświetlacz komórki.-Za 15 minut jedziemy do szkoły, więc się pośpiesz.
-Jeśli chcesz jechać.-dodał Leon.-No wiesz, Diego i Naty tam będą...
-To bez znaczenia.-odpowiedziałam odważnie.-Będę wspierać brata i przyjaciół bez względu na przeszkody.
Leon szeroko się do mnie uśmiechnął i nałożył na kolorowy talerz chrupiącego, jeszcze ciepłego tosta. Zjadłam go popijając kawą.
-Fede zaraz podjedzie.-oznajmił Maxi.
-To on ma auto?-zdziwiła się Viola.-Nigdy nie mówił...
-Bo nie ma.-powiedział szybko Max.-To jego ojca.
-A Diego też jedzie?-zapytałam.
-No tak... Oni dalej się przecież przyjaźnią a z resztą on jest częścią drużyny, głupio by było, sama wiesz...-tłumaczył Leon.
-Nie no, ok.-wysiliłam się na uśmiech.-Usiądę na przednim miejscu, obok Federa.
Spytałam Viole, czy z nami pojedzie ale ta odparła, że pójdzie do siebie i się przebierze oraz umyję ale na meczu będzie.
Niedługo potem pod nasz dom podjechał czarny samochód. Wysiedli z niego Federico, Marco i Diego z Alex'em.
Gdy Hernandez chciał już do mnie podejść Leon zmierzył go wzrokiem co spowodowało, że tamten zrobił krok w tył.
-Cześć, Ludmiła.-uśmiechnął się Alex i pocałował mnie w polik.-Wspaniały mecz, nie zdążyłem Ci pogratulować.
-Nie ma sprawy. Dobrze, że tańczyłeś z Cami.-uśmiechnęłam się a on pogłaskał mnie po ramieniu.
-Wiem co się wczoraj dział z Diego i Natką.-szepnął tak by pozostali nie usłyszeli.-Będzie dobrze...
-Dziękuje.-odparłam.-Jakoś się trzymam.
On wcale nie był taki zły. Tylko się taki wydawał. W rzeczywistości darzyłam go sympatią. W prawdzie czasem był dla mnie nie miły ale wybaczałam mu to. Znam jego sytuacje rodzinną bo Leoś się wygadał. Jego ojciec jest alkoholikiem a matka ledwo wiąże koniec z końcem. Mimo wszystko on wcale na takiego nie wygląda gdyż ma dość zamożną chrzestną która wysyła mu pieniądze i opłaca różne rzeczy związane ze szkołą itp. W końcu go kocha, prawda? Słyszałam że Alex ma się nie długo do niej wyprowadzić. Niestety ona mieszka w Hiszpanii... 
Gdy wszyscy już byli na swoich miejscach auto odpaliło. Ja siedziałam na przednim siedzeniu, obok Fede. Z tyłu siedzieli inni. Właściwie samochód był duży ale ledwo ich pomieścił! Wydawało mi się, że mój starszy brat cały czas bacznie przygląda się Diego...
Niedługo potem byliśmy pod szkołą. Włoch pomógł mi wysiąść po czym cisnął mi papierek w dłoń i poszedł z resztą chłopaków.
Chwile stałam zamyślona ale Maxi, który jako jedyny nie grał w nogę jakoś sprawił, że oprzytomniałam. Spojrzałam na karteczkę.
"Mam nadzieje, że się na mnie nie gniewasz.
Próbowałem ich powstrzymać ale nie słuchali. Głupio mi,
że Ci o tym wcześniej nie powiedziałem.
Przepraszam."
-Ludmiła!-wrzasnął ktoś za mną.
Odwróciłam się i nastrój który był w normie znowu się zepsuł. 
-Naty, nie będę z Tobą rozmawiać.-warknęłam.
-Chociaż mnie wysłuchaj!-błagała.
-Lu nie ma ochoty na rozmowę.-wtrącił Maxi.-Daj jej spokój.
-Maxi, japa!-krzyknęła.
-Natalia daj już spokój, okey?-powiedziałam.-Maxi ma racje.
-Ale...-zaczęła ale jej nie słyszałam bo poszłam z bratem na trybuny by zająć miejsce.
Brat wyciągnął z torby dwie puszki pepsi i podał mi jedną do ręki.
-Jak się czujesz?-zapytał.
-Szczerze? Nie najlepiej.-westchnęłam.
-Rozumiem cię. Pamiętasz Rose?
-Tą z bloku przy parku?
-Tak. Była moją pierwszą dziewczyną. Spotykaliśmy się pod koniec pierwszej gimnazjum.-opowiadał.-Z nią się po raz pierwszy całowałem. W końcu zostawiła mnie dla mojego najlepszego kolegi, Clementa!
-Widocznie oboje mamy pecha.
-Chyba tak... A co z tym listem od Fede?
-A jak myślisz, co powinnam zrobić?
-Pogadać z nim. Dalej jesteś na niego zła?
-Nie. Właściwie nigdy nie byłam.
-Tym bardziej musicie porozmawiać.
Maxi był bardzo dojrzały jak na chłopaka z gimby. Można było z nim normalnie porozmawiać a on uważnie słuchał.
-Zaraz się zacznie.-powiedział.
Po chwili na boisko wmaszerowały dwie drużyny. Dyrektorka powitała wszystkich i pożyczyła szczęścia graczom.
Pierwsze minuty wyglądały mniej więcej tak:
Ferro, Hernandez, Pasqarelli, Hernandez, Rodriguez, Ferro, Tavelli, Ferro... GOL!
Całe spotkanie zakończyło się remisem. Dogrywka odbędzie się w przeciwnej szkole.
Z naszej bramki szczelił Leon , Diego i Alex. Byłam dumna z brata gdyż on wbił aż dwa. Feder świetnie bronił.
Po wszystkim poprosiłam go na bok by z nim pogadać.
-Możesz być spokojny-zaczęłam-już się nie gniewam.
-Serio?!-krzyknął mocno mnie tuląc.-Nawet nie wiesz, jak się ciesze!
-No już nie przesadzaj...-zaśmiałam się.
-Ja wcale nie przesadzam!-w jego oczach widziałam iskierki.-Bardzo zależy mi na naszej przyjaźni.
-Mi też Fede. Mi też.-przytuliłam go po raz drugi.
-Ej!-krzyknął w naszą stronę Alex.-Jedziemy na pizze. Viola też. Jedziesz z nami Lu? Bo ty Feduś to na 100%, nie?
-Z chęcią pojadę!-odkrzyknęłam.-Już idziemy!
Chciałam już iść ale Włoch chwycił mnie za rękę.
-Na serio chciałem Ci powiedzieć.-szepnął po czym mnie puścił.
A TERAZ SZCZERZE: KOMU NAROBIŁAM OCHOTY? XDD
Niedługo po tym znaleźliśmy się w dość popularnej pizzerii. Myślałam, że nie będzie dla nas miejsca gdyż lokal był pełny ludzi ale okazało się że chłopcy wcześniej zrobili rezerwacje na duży stolik.
Właściwie nie cała drużyna mogła z nami iść ale Ci, na których mi zależało byli w komplecie.
Pizza znikła w zaskakująco w przerażająco szybkim tępię ale postanowiliśmy zostać.
Chłopcy rozmawiali o piłce a ja i Vilu plotkowałyśmy. Mówiłam jej o próbach Naty w porozmawianiu ze mną.
Gdy wychodziliśmy z pizzerii spojrzałam na wyświetlacz telefonu by dowiedzieć się, która godzina.
18:40. Zobaczyłam również na wiadomości.
Od Jebany zdrajca
18:40:
Pogadajmy, proszę.... :///
 Momentalnie odpisałam:
Do Jebany zdrajca
18:41:
Nie mam zamiaru z dobą rozmawiać.

Od: Jebany zdrajca:
18:42:
Jak ty to sobie wyobrażasz?!! -.- 
 Nie będziemy w ogóle się do siebie odzywać do końca życia?! 
Przecież chce Ci to wszystko wyjaśnić.

Do Jebany zdrajca
18:44:
Napisz. 

Od Jebany zdrajca
18:50:
No jak chcesz... ;_;
No to umówiliśmy się na imprezę. Na której... No nie mogę powiedzieć :x
Wracając- usiedliśmy by na spokojnie o tym czymś pogadać. 
Byli też tam Fede i Marco ale oni nie wiedzieli o co chodzi . 
Była też Clara ale jej w żadnym razie nie zapraszaliśmy!!! :|
No i ktoś nam dolał do soków alko. A wiesz jak to ja... Nigdy nie odmawiam :D
I tak to się zaczęło. Nata też piła i potem jakoś ześwirowaliśmy. Robiliśmy to na oczach innych w klubie!!!!!!!!! :OOO
Clara to nagrała i ma a raczej miała na nas haka. 
TYLE.

Na tą wiadomość już nie odpisałam. Ale po cholere się spotykali! Mogli mi powiedzieć!
Już chciałam wykrzyczeć Diego przez sms'a że go nienawidzę ale przerwał mi tata wchodząc do mojego pokoju.
-Jak się masz, Lu?-zapytał siadając na moim łóżku.
-Czemu pytasz?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Leon wygadał.-zaśmiał się pod nosem po czym dodał-Może mogę Ci jakoś pomóc?
-Nie, tato.-odparłam.-W tej sprawie nikt nie może mi pomóc.
-Córeczko-powiedział czule.-jak by coś się działo to bez wahania mi powiedz.
-Ok tato.-westchnęłam.-Dobranoc, musisz się wyspać. Jutro przecież jedziesz z mamą na zakupy.-przypomniałam.
-No racja... Już nie mogę się doczekać latania z nią po sklepach-zaśmiał się ironicznie.-Słodkich snów, Lusiu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Tam tam tam :D Rozdział 7 :)) Mam nadzieje że jest OK :x
Została zaktualizowana zakładka postacie 2 : ) Na samym jej dole są nowe statusy związków *o* Warto zobaczyć  c:




piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 6+POWRACAM!

"Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach".


Gdy usłyszałam dźwięk budzika wyskoczyłam z łóżka. Ubrałam na siebie jakieś rurki i bluzkę na ramiączkach. Zjadałam śniadanie i umyłam zęby po czym się uczesałam.
Wybiegłam szybko z domu. Nie mogłam się doczekać, by wygadać się Naty. Te wczorajsze wydarzenia siedziały we mnie i myślałam, że zaraz wybuchnę! Natka jak zawsze była bardzo punktualna. Od razu po przywitaniu się z nią zaczęłam opowiadać o wczorajszym wieczorze. Po wysłuchaniu mnie westchnęła. 
-Biedactwo.-powiedziała cicho i bardzo mocno mnie przytuliła.-Doskonale Cię rozumiem. Ale...-zaczęła ale zamilkła i wbiła wzrok w ziemie.
-Ale co?-zapytałam niewyraźnie.
-Czy ty...-powiedziała... słabo?-Czy ty kochasz Federico?
-Nie, no coś ty!-zaprzeczyłam.-A co?
-Nic, nic. Chciałam wiedzieć.-odparła.-Z resztą Fede jest bardzo przystojny i w ogóle... Nawet byście do siebie pasowali. 
Wyglądała, jak by miała coś na sumieniu. Nie wiem, może za dużo wymyślam ale znam ją i wiem, jak się zachowuje w różnych sytuacjach. Nie rozumiem też, dlaczego tak bardzo przekonuje mnie do Włocha. Mam mętlik w głowie!
-Aha, spoko.-pokiwałam twierdząco głową.-Lepiej się pośpieszmy, bo się w dzień zawodów spóźnimy!
Chwile później byłyśmy już przebrane w nasze stroje do gry i zaczynałyśmy godzinny finałowy trening. Szło nam całkiem nieźle... Ćwiczenia się opłaciły! Jestem dumna z Fran bo poprawiła serwis! Tak, jak ją o to prosiłam. 
-Dziewczyny-zwróciłam się do zawodniczek z mojej drużyny gdy siedziałyśmy na ławkach z tyłu szkoły pijąc wodę i odpoczywając.-Regularnie ćwiczyłyśmy i uważam, że jesteśmy w stanie wygrać ten mecz! 
-Masz racje.-poparła mnie Camila.-Jesteśmy nie do pokonania!
-No jasne!-zakrzyknęła wiecznie wesoła Fran.-Wgnieciemy je w podłogę! 
Już miałam zacząć swoją przemowę którą wygłaszam przed każdym meczem (każda jest troszkę inna bo tak to one jak i ja byśmy się tym nudziły) ale przerwał mi Diego całując mnie w policzek. Był z nim również Federico który nieśmiało się do mnie uśmiechał. 
-Życzę wygranej, kotku.-powiedział słodko.-Z resztą... Jestem pewien, że wygracie! 
-Ja również.-poparł go Fede.-Będziemy Wam bardzo głośno kibicować.
-To też nowina!-zaśmiałam się.-To chyba jasne!
-Tak, tak.-Diego pokiwał twierdząco głową.-Musimy lecieć, by zając dobre miejsca. Do zobaczenia! I jeszcze raz: Powodzenia, dziewczyny!
Za pół godziny zaczynał się mecz. W sumie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Może jeszcze potrenować? Nie... Nie będę się męczyć. Po co mam być zmęczona przed samym meczem? 
Poszłam więc z dziewczynami z drużyny na boisko. Na trybunach siedziała cała moja klasa. Nawet nie sądziłam, że aż tak zaangażują się w kibicowanie- trzymali duże, tekturowe karty z różnymi tekstami. Np.: "Nasze dziewczyny są najlepsze!" "Z Luśką wszystko jest możliwe" czy "Szczupłe ale silne". Było mi bardzo miło, gdyż plakaty zawierały moje imię. 
Diego, Fede i Marco siedzieli w pierwszym rzędzie razem z moimi braćmi i tatą. Mama nie mogła przyjechać gdyż miała dużo pracy. Mimo to, byłam w wyśmienitym nastroju. 
Czas mijał szybciej, niż się tego spodziewałam. Zawodniczki wchodziły już na boisko. Uczniowie naszej, jak i przeciwnej szkoły zaczęli skandować co spowodowało straszny hałas. Pojawiła się również nasza maskotka, buldog z czerwoną obrożą. Szczerze mówiąc zwierzak przeciwnej drużyny był tak dziwaczny że nikt od nas za Chiny nie wiedział co to jest!
Mecz się rozpoczął! Wszystko działo się tak szybko... Serwis i... WBIŁYŚMY PUNKT! 
Z trybun dochodził głos Diego i Federico którzy tak jak obiecali darli się wniebogłosy! Nie obyło się też bez buczenia... 
Reszty kompletnie nie pamiętam... Wiem tylko, że parę razy my zdobyłyśmy punkt a parę razy one. 
W końcu wszystko się skończyło.  Byłam tym tak zaaferowana że spytałam się Camili kto wygrał.
-MY! MY DZIEWCZYNO!-wrzasnęła mi do ucha. 
Oklaski, wiwaty, buczenie czyli to, co usłyszałam. Naglę podbiegł do mnie Diego i mocno pocałował. 
-Brawo!-wziął mnie na ręce gdy się ode mnie odkleił-Byłaś najlepsza!
-Ale... Ale...-dukałam.-Ja nic nie pamiętam.
Diego spojrzał na mnie pytająco.
-E tam... Nie ważne.-podrapałam się w tył głowy po czym znowu go pocałowałam.
Wraz z dziewczynami z drużyny poszłam do szatni gdzie wzięłam szybki prysznic. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie!
-Luśka!-wrzasnęła Viola wchodząc do szatni gdy wkładałam ubranie które wcześniej miałam na sobie.-Wręczą nam puchar!
Chwilę później stałyśmy na małym podium i uśmiechałyśmy się do widzów. Miałyśmy na ubraniach szarfy z numerem i nazwą szkoły. Ku naszemu zdziwieniu ale i szczęściu puchar wręczył nam burmistrz!
Teraz dopiero mogłam się przyjrzeć kibicom. Na trybunach siedziała mój tata, bracia i babcia. Widocznie przyjechała... Byli też nasi sąsiedzi. Pewnie tata ich zaprosił. Poza nimi, młodzieżą ze szkół i nauczycielami było też dużo mieszkańców Buenos Aires których nie znałam. Nie spodziewałam się, że przyjdzie tak dużo ludzi! Fran aż się popłakała!
Gdy już było po wszystkim wracaliśmy do siebie by przygotować się do wieczornej dyskoteki. Ja wracałam z tatą, babcią i braćmi.
-Babciu, na ile przyjechałaś?-zapytałam zanim wsiedliśmy do samochodu.
-Ach Ludmiłko.-powiedziała serdecznie.-Niestety tylko do wieczora będę w Buenos. Wiesz muszę się zająć dziadkiem.
-Rozumiem.-uśmiechnęłam się.-Spędziłam bym z Tobą więcej czasu ale ta dyskoteka wiesz....
-Spokojnie, Lu!-zaśmiała się.-Baw się bo młodość przemija!

Cała babcia! Ona jest jak nastolatka tyle że włosy ma nieco bardziej siwe... :D 
Gdy byliśmy już w domu całą rodziną zjedliśmy obiad przygotowany przez ojca. Mama jeszcze nie wróciła z pracy ale powiadomiliśmy ją esmes'em. 
-No dobrze-powiedziała babcia gdy zjedliśmy.-Teraz zajmę się rozmową z Leosiem. 
Ja, za zgodą dorosłych, poszłam na górę by chwile się przespać. Przed tym odczytałam wiadomość z GG od Diego. 
"Misiu, nie będę mógł po ciebie przyjść :C
Ale oczywiście będę na dyskotece! 
Poprosiłem Fede by po Ciebie przyszedł :)))
Będzie o 17:30.
Spotkamy się na miejscu :***"

Czyli tak jak by idę z Fede... Ta... No ale przynajmniej napisał, że będzie. Położyłam się i... Momentalnie zasnęłam!
Obudziłam się po ponad godzinie. Miałam jeszcze 50minut do przyjścia Federico.
Wygrzebałam z szafy białą sukienkę z krwistoczerwonymi elementami. Do tego zgarnęłam kopertówkę i szpilki tego samego pokoju.
Normalnie nie ubrała bym się tak elegancko ale tym razem chciałam wyglądać zjawiskowo ze względu na nasze zwycięstwo. Z resztą ten zestaw miał barwy herbu naszej szkoły. Ponad to umówiłam się z Natą, Camilą, Violą i Fran że założymy sukienki by bardziej przyciągać uwagę.
Włosy dokładnie uczesałam i zrobiłam sobie makijaż.
Gdy mama, która była już w domu, mnie zobaczyła bardzo mnie pochwaliła. Babcia zrobiła to samo.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Fede powitał mnie buziakiem w policzek po czym pocałował w rękę moją babcie a do mamy wysłał pogodny uśmiech.
-No to my się będziemy zbierać.-powiedziałam.-Wracam około 22.
Szliśmy w odległości paru centymetrów. Panował półmrok a latarnie lekko się świeciły.
-Jesteś zła na Diego?-zapytał po chwili.
-Nie, niby czemu?-zdziwiłam się.
-No wiesz... Pewnie wolała byś, by on tu był.
-E tam... Jesteś moim przyjacielem! Poza tym w niczym mi to nie przeszkadza.
Starałam się zachowywać naturalnie. Trudność sprawiała mi świadomość że idę z gościem który jest we mnie zakochany i myśli, że ja nic nie wiem. No cóż... Zawsze go lubiłam, a nawet kochałam jak brata ale nic więcej... W żadnym razie nie chciałam się w nim zakochać!
-Dziękuje.-powiedział szeptem. 
-Zaaa...?-przeciągnęłam.
-Za wszystko. Za przyjaźń i w ogóle. 
Szeroko się uśmiechnęłam i popatrzyłam na niego. Był uśmiechnięty ale miał smutne oczy. Zrobiło mi się go żal. 
-Nie ma za co.-odparłam.
Doszliśmy do szkoły. Poszliśmy do szatni by zostawić tam mój sweterek i jego marynarkę. Pomógł mi go ściągnąć i odwiesił na haczyk.
-Miłej zabawy!-pogłaskał mnie po ramieniu. 
-Wzajemnie!-zaśmiałam się. 
Gdy tylko weszliśmy na sale gimnastyczną przywitała nas Francesca.
-Hej!-zaświergotała.-Życzę Wam, byście się wspaniale bawili. Ach! Lu! Widziałam Diego przy stole z przekąskami. 
Fran miała racje. Hernandez właśnie popijał poncz gdy niespodziewanie pocałowałam go w polik. 
-O! Luśka!-odłożył szklaneczkę i mocno mnie przytulił.-Gdzie Fede?
-Zniknął gdzieś w tłumie.-wyjaśniłam.-Co tak sam stoisz?
-Gadałem chwilkę z Alex'em ale teraz tańczy z Cami.-zarechotał patrząc w stronę tańczącej pary.-Marco od początku towarzyszył Frani.
-Towarzyszył? -zapytałam.-A czemu nie robi tego dalej?
-Violka wylała cole na jego T-shirt. Poszedł się przebrać do domu. Wiesz, mieszka parę minut drogi od szkoły. 
-Hm... Okey. A czemu nie mogłeś po mnie przyjść? I z kim tańczy Violetta? Jakoś jej nie widzę...
-Przyszedłem wcześniej bo Natka mnie poprosiła. Pomagałem w dekoracjach. Ona cały czas tańczy z twoim bratem. 
-Z Maxim?!-wytrzeszczyłam oczy.
-Nie, nie. Maxi tańczy z moją Larą! Z Leośkiem.
-Hm... Ciekawe... A Naty?
-Szczerze mówiąc sam nie wiem, co ona robi.
-Aha. To może my też potańczymy, co? 
Diego nic nie mówiąc chwycił mnie w pasie i delikatnie pociągnął na parkiet. 
-Kocham Cię.-szepnął mi do ucha całując mnie w skroń. 
-Ja Ciebie też, Diego.-wtuliłam się w jego ramię.
Przyciągnął mnie do siebie. Tańczyliśmy tak do piosenki "Stay with me". Dawno nie czułam się tak dobrze.
On jest na serio wspaniałym chłopakiem. I co najważniejsze, moim.
Kątem oka spojrzałam na Federico. Patrzył na nas smutno.Obok niego stała Viola. Mówiła coś do niego. Wyglądało to tak, jak by go pocieszała.
Znowu zaczęłam wodzić wzrokiem po sali.
Clara stała z boku z jakimiś chłopakami. Chyba z 3 liceum bo jakoś niespecjalnie ich kojarzyłam...
-Lu, pamiętasz co mi obiecałaś w niedziele?-mruknął do mnie Diego z szelmowskim uśmiechem.
-Tak.-zachichotałam i przewróciłam oczami.-Ale nie przyszedłeś!
-Wiem, pamiętam.-zasmucił się.-Ale może jutro przed meczem...?
-Hernandez nie fantazjuj!
-Jaa?! Ja absolutnie nie fantazjuje!
-Nie w ogóle!
-No właśnie!
Śmialiśmy się i tańczyliśmy jeszcze jakieś pół godziny ale nagle Diego przerwał.
-Zaraz wracam. Poczekaj chwilkę ok?
Pokiwałam twierdząco głową.
Zaczęłam się rozglądać po sali by iść do Naty albo pogadać z Federem. Oni też zniknęli... Clary również nie było.
Alex tańczył z Camilą i nie wypadało by im przeszkadzać. Viola i Leon dalej się bawili a o Larze i Maxim wole nie mówić! Oni się nie chcieli od siebie odessać!
W końcu postanowiłam iść do łazienki by umyć ręce. Korytarz był pusty. A przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy wracałam na sale usłyszałam głosy Diego, Naty i Calary oraz Fede. Podeszłam do źródła dźwięku. Zza filaru zobaczyłam całą, kłócącą się czwórkę.
(N-Natalia D-Diego C-Clara F-Federico)
D: Błagam Cię Clara! Nic jej nie mów!
N: Dlaczego musisz taka być?!
C: Jaa? To nie ja zdradzam własną dziewczynę, Hernandez!
N: Diego, zgudź się na jej warunki!
F: Możecie przestać?! Diego bardzo się na Tobie zawiodłem, Stary!
D: Cicho, Fede! Clara błagam...
C: Boziu... Masz mnie tylko pocałować! I tak masz już doświadczenie w zdradzaniu dziewczyn!
D: Zamknij się!
N: Spokój!
F: Jesteście żałośni! Kurwa, Diego nie zasługujesz na Ludmiłe!
C: Czas mija...
N: Oboje wiemy, że zrobiliśmy to po pijanemu!
C: Typowe...
F: A ja w dalszym ciągu nie rozumiem jak mogliście się piedolić!
D: Dobrze wiesz, co piwo ze mną robi!
F: Na chuj ją okłamywaliście! "Goście"?! "Zakupy"?! 
N:No co?! Wcześniej już gadaliśmy o tej imprezie!
F: To nie jest powód żeby okłamywać Lu! Mogliście powiedzieć prawdę!
C: No okey, okey... Jeszcze będę cicho bo mi Was żal!
-Spokojnie, już nie musisz.-powiedziałam ze łzami w oczach przyglądając się im.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest długi... Chyba xdd D RA M A T Y C Z N A  K O Ń C Ó W K A! XDDD
No a tak na poważnie: Nie zostawiam jednak tego bloga :) DANSE DANSE DANSE XDDD
No a nie długo... ROZDANIE NAGRÓD ^^ Zobaczycie o co chodzi w następnym poście :3
I głosujcie w ankiecie ;)))
I na koniec nasza Luśka ♥

niedziela, 16 listopada 2014

Emm... [WAŻNE] AKTUALIZACJA

Cóż... Ten gif mówi sam za siebie... 
Nie wiem czy prowadzić dalej tego bloga. Mam pomysł ale nie umiem go wykorzystać. Dziwne, nie?
Oprócz niego pisze TYLKO jeden blog i to z przyjaciółką. Nie wyobrażam pisać sobie jednego bloga! Taaa... 
Narazie więc zawieszam go. Na ile? Na około miesiąc. Ewentualnie na dwa.
 OBIECUJE ŻE WRÓCĘ!
Wymyśle przeróżne rzeczy na tego bloga by był bardziej... Ciekawy? Do moich poprzednich blogów nie wróciłam ale z tym będzie inaczej. 
Zakładam nowego bloga nad którym myślę od miesiąca. Pobrałam już szablon i będę pisać za chwileczkę prolog. : 3 Jak go skończę to edytuje ten post i podam linka : ))
No to będzie na tyle... 
Macie mojego męża na koniec ♥

Blog został już założony : ) Mam nadzieje, że się Wam spodoba :3 A OTO LINK---> http://uczucie-ponad-wszystko.blogspot.com/
POZDRAWIAM WSZYSTKICH I DO ZOBACZENIA NA NOWYM BLOGU *.*

środa, 5 listopada 2014

One Shot-Diemiła "W ostatniej chwili"

 One shot dla mojej Elizki ♥
Pamiętaj, że jesteś moją przyjaciółką i bardzo Cię kocham :*
Trzymaj się <3

 -Podobam Ci się?-zapytała patrząc mu prosto w oczy. 
-Skąd takie podejrzenia?-wbił wzrok w podłogę. 
-No proszę Cię! Cały czas się na mnie patrzysz a ostatnio próbowałeś zaprosić mnie na randkę. Powiedz prawdę. 
-Wydaje Ci się! Wcale się na ciebie nie patrze a co dopiero myślę o randkach z Tobą!
-Mówisz serio?-do oczu napływały jej łzy ale starała się to opanować. 
Nie zwracajcie uwagi na napis :)
-A co ty myślałaś?!-prychnął nieczule.-Nie wiem, czy w ogóle Cię lubię!
-Ach tak?! To wspaniale! Odpiernicz się ode mnie! Nigdy się do mnie nie odzywaj i... I...I nawet nie podchodź!
Dziewczyna odbiegła i zostawiła chłopaka samego. Nie miała pojęcia jak on to przeżywa w tej chwili. Kochała go najbardziej na świecie i uznała że nie odwzajemniał i w dalszym ciągu nie odwzajemnia jej uczuć. Następnego dnia nie było go w szkole. I następnego... I następnego... 

Rok  później... 
-Ludmiła,ktoś do Ciebie!-krzyknęła z dołu  pani Ferro.
Blondynka powoli wyszła ze swojego pokoju. Zupełnie nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Bolała ją głowa a gorączka nie ustawała od wczorajszego wieczora. 
Gdy weszła do salonu zdębiała... 
-Diego?!-krzyknęła na widok chłopaka.-Co  ty tu robisz?! 
-Przyjechałem do Ciebie. Chciał bym Ci wszystko wytłumaczyć!-powiedział Hiszpan i położył dłonie na jej ramionach. 
-Wydaje mi się, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy!-odepchnęła go.-Wynoś się z mojego domu!
-Lu...-zaczął ale nie dokończył. Argentynka chwyciła go za rękę i pociągnęła w kierunku drzwi wyjściowych. 
-Wyjdź i nigdy więcej tu nie przychodź! Nie chce Cię tu widzieć!-wrzasnęła i wypchnęła go za próg po czym zatrzasnęła za nim drzwi. 
Bardzo szybko wróciła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz. Ból głowy znacznie się powiększył  Po całym pomieszczeniu rozniosło się łkanie które zamieniło się w płacz...


Tydzień później...
Wracała od lekarza. Na szczęście nie było to nic poważnego. Zwykła grypa. Mimo tego, że przez miniony tydzień praktycznie nic nie jadła teraz kupiła sobie duży kawałek ciasta czekoladowego który zjadła w przerażająco szybkim tępię. Wszystko zdawało się lepsze a głowa bolała ją znacznie mniej. Oczywiście coś zawsze musiało to zepsuć. 
-Znowu ty!-warknęła.-Mówiłam, że chce żebyś mnie zostawił! 
-Ludmiła, możesz mnie wysłuchać?!
-Nie. Nie mogę! Zostaw mnie w spokoju!
-Ale ja chce Ci wszystko wytłumaczyć.
-Niech Ci będzie. Masz 2 minuty a potem idę.
-To chyba jasne, że Cię kocham. Przepraszam, że Cię zraniłem. Wtedy, gdy rozmawialiśmy chciałem powiedzieć że mi się podobasz ale nie mogłem...
-Niby dlaczego?! Diego nie kręć! 
-Nie zdziwiło Cię to, że nie było mnie w mieście? Że nie chodziłem do szkoły? 
-Nie zadawaj głupich pytań! 2 minuty mijają! Tik-tak  tik-tak.
-Na serio Cię to nie zdziwiło?
-Myślałam że zmieniłeś szkołę. I bardzo mnie to ucieszyło. Nie musiałam Cię przynajmniej oglądać. 
-Nie mów tak! Powiedziałem tak, bo nie chciałem Cię jeszcze bardziej ranić. Ojciec dostał pracę w Londynie.  Gdy bym zdradził Ci, co do Ciebie czuje to przeżywała byś tą rozłąkę jeszcze gorzej. 
Zamilkła i zaczęła zastanawiać się nad jego słowami. 
-Nie obchodzi mnie to! Nie musiałeś mówić mi, że nawet mnie nie lubisz! Poczułam się oszukana, znienawidzona!-powiedziała po chwili.
Odwróciła się do niego plecami i zaczęła szybko iść. Jak najdalej od niego, myślała. 
Próbował ją dogonić ale wsiadła do pierwszego lepszego autobusu i odjechała. 

Dwa dni później...

Poczucie winy zaczęło wzrastać. Zaczynała się zastanawiać czy nie za ostro go potraktowała. Starała się odrzucić tą myśl od siebie ale nie zbyt jej to wychodziło. Kochała go tak jak wcześniej a nawet bardziej.
-Skarbie! Ten chłopak który był u nas parę dni temu był tu rano i kazał Ci to przekazać.-matka Ludmiły weszła do jej pokoju gdy ta oglądała jakiś film na laptopie i podała jej białą kopertę.
Nastolatka momentalnie go pochwyciła i zaczęła czytać: 
Mój najdroższy skarbie!
Wiem, że dalej się na mnie gniewasz i wiem, że masz do tego powody więc pod żadnym pozorem nie jestem na Ciebie zły. W tym liście chciałem Ci tylko wytłumaczyć, dlaczego przyjechałem tu, do Buenos Aires. 
Po pierwsze: Zdałem sobie sprawę, jaki błąd popełniłem. Uznałem że mogłem wtedy zamieszkać z dziadkami a nie jechać z ojcem. Byłem głupi, tak jak mówiłaś. 
Po drugie: Okropnie tęskniłem. Z resztą tak samo jak ty chciałem Cię zobaczyć, przytulić, pocałować. 
Po trzecie: Zacząłem pracować w firmie taty i zarabiać. Kupiłem nam mieszkanie w Londynie i chciałem, byś ze mną zamieszkała. Oprócz pieniędzy zarobionych w pracy przez wiele lat oszczędzałem. Uzbierała się z tego nie zła sumka-15 tysięcy. Uważam, że tyle nam chyba wystarczy. Jeśli to by nie wystarczało poprosił bym rodziców o pieniądze. Chcę byś żyła jak księżniczka.Chciałem też, zapytać się Ciebie o rękę. Cała rodzina zdecydowała się dołożyć się do ślubu.
Teraz widzę, że moim przyjazdem tylko jeszcze bardziej Cię zdołowałem. Przepraszam. 
Wracam dziś do Londynu, nie chce Ci sprawiać bólu. 
Pewnie teraz, gdy to czytasz jestem na lotnisku. No cóż...
Pamiętaj że bardzo Cię kocham . 
Na wieki Twój Diego

-Mamo! Jedźmy na lotnisko!-krzyknęła-Proszę! To sprawa życia i śmierci! 
-Skoro to takie ważne...-pani Ferro zabrała płaszcz który wisiał w korytarzu i wraz z córką wyszła z domu. 
Dzięki Bogu nie było korków. Ludmiła próbowała się dodzwonić do chłopaka ale ten nie odbierał. Jej strach narastał...
Gdy dojechały na lotnisko niczym torpeda pobiegła do kobiety która na nim pracowała.
-Wie pani, gdzie jest teraz samolot lecący do Londynu?-zapytała pośpiesznie.
-Tak. Za jakąś minutkę odlatuje. Jest w prawym skrzydle lotniska.-odparła uprzejmie kobieta.-Jak się pośpieszysz, to zdążysz.
Biegła. Biegła jak najszybciej umiała. Nie mogła się spóźnić to było za ważne... 
-Diego!-krzyknęła przez łzy gdy zobaczyła chłopaka który już miał wsiadać na pokład samolotu.-Stój!
-Ludmiła?-zdziwił się.-Co się...-zaczął ale przerwała mu uściskiem. 
-Kocham Cię!-powiedziała rzucając  mu się na szyje.-Nie zostawiaj mnie!
-Nie płacz...-powiedział cicho przytulając ją do siebie.-Ja Ciebie też. I nawet nie wiesz jak bardzo. 
-Zgadzam się, Diego.-powiedziała przez łzy.-Zgadzam się. Zamieszkam z Tobą. Wyjdę za Ciebie. Zrobię wszystko, tylko bądź przy mnie! 
Chłopak uklęknął  przed nią wyciągając z kieszeni małe, czerwone pudełeczko. 
-Wyjdziesz za mnie?-zapytał otwierając je. Jego zawartością był złoty pierścionek z maleńkim brylancikiem. 
-A jak myślisz?-otarła łzy a na jej ustach pojawił się promienny uśmiech.
Delikatnie założył na jej palec pierścionek. 
-Ach, Diego.-szepnęła gdy już wracali razem do domu.-Zdążyłam... W ostatniej chwili.  Co by było gdy bym tego nie zrobiła?
-Pewnie dręczył bym Cię e-mailami!-zawołał ze śmiechem całując ją w policzek. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I oto one shot o Diemile *o* Wygrała ona ankietę a ta znikła już z bloga :))  Mam nadzieje, że Wam się podoba :3 Ja jestem zadowolona :*
AHA!
Założyłam z przyjaciółką bloga :)  Tu macie linka do mojego prologu : ) Jeśli Wam się podoba to skomentujcie c: -------------> http://kochac-to-sztuka.blogspot.com/2014/11/o-prolog.html
TO DO NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU ! *O* ♥