"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi."
Na ten weekend rodzice zaplanowali wyjazd nad jezioro. Fajnie, w końcu spędzimy razem czas. Martwię się jednak o Maxi'ego. Nie wiem, jak zniesie rozłąkę z dziewczyną na całe dwa dni!
-Lu, jesteś już spakowana?-z zamyślenia wyrwała mnie mama.
-Tak.-odparłam.-Za ile jedziemy?
-Za 15 minut. Cieszysz się z tego wyjazdu?
-Tak, a czemu miała bym się nie cieszyć?
-Nie wiem. Po prostu chciałam mieć pewność.
-Mamo, nie przejmuj się. Jest okey.
Mama uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po policzku po czym wyszła. No tak. Ona i tata planowali ten wyjazd od paru tygodni i wreszcie udało się znaleźć takie dwa dni, w których żaden członek naszej pięcioosobowej rodziny nie miał niczego ważnego do załatwienia.
Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra... Byłam jeszcze w piżamie! Wyciągnęłam z walizki czarne spodnie i bokserkę w tym samym kolorze. Na to, by nie było tak ciemno, nałożyłam czerwoną bejzbolówkę. Chwyciłam vansy stojące w koncie pokoju i wyszłam. Przed domem moja rodzinka wkładała bagaże do samochodu. Moja walizka nie była duża więc bez problemu się zmieściła. Jak zawsze siedziałam przy oknie z lewej, za tatą. Na środku był Maxi a Leon z prawej. Jak zawsze. Max słuchał muzyki w słuchawkach a Leoś... UWAGA UWAGA... CZYTAŁ KSIĄŻKĘ! A nie... To jednak komiks xd No ale coś czyta a to już dobry znak. Ja przez całą drogę oglądałam film na tablecie. Oczywiście ze słuchawkami. Jak ja uwielbiam "Gwiazd Naszych Wina"!
-Jesteśmy na miejscu, dzieci!-krzyknął tata gdy akurat moim oczom ukazały się napisy końcowe.-Wysiadamy!
Rozglądnęłam się. Nasz rodzinny domek letniskowy... Eh, jak ja dawno tu nie byłam!
-Jak Wam się podoba?-zapytała mama.
-To jest zajebiście!-wrzasnął Maxi i szybko tego pożałował.
-Maximiliano! Jak ty się wyrażasz?!-wrzasnęła mama.
-Sorry... Znaczy się przepraszam!-odparł zestresowany.
Weszliśmy do środka. Ja od razu popędziłam do mojego pokoju którego z nikim nie dzieliłam. Właściwie tu, dla moich braci, było lepiej bo mieli osobne pokoje. Zaczęłam się rozpakowywać. Ubrania włożyłam do dużej, dębowej szafy a rzeczy do makijażu upchnęłam do szafki od komody. Rozsunęłam zasłony od wielkiego okna co sprawiło, że cały pokój wypełniło światło słoneczne.
"Super"-mruknęłam sama do siebie.
Popatrzyłam na łóżko leżące w koncie pokoju. Było ładnie pościelone. Takie, jakie zostawiłam je rok temu gdy ostatnio tu byliśmy. Położyłam dłoń na pościeli. Była bardzo miękka.
-Ludmi!- usłyszałam z dołu krzyk mamy-Robimy grilla. Kaszanka czy zwykła kiełbaska?
-Zwykła!-odkrzyknęłam.-A zrobiłaś sałatkę grecką?
-Tak. A co, masz ochotę? Mogę ci zanieść na górę jeśli chcesz...
-Nie, tak spytałam. Zjem do kolacji.
Chwilę poleżałam ale w końcu uznałam, że wole się gdzieś przejść. Zobaczyłam,przez okno, że Leon wybiera się na rower. Pobiegłam na dół.
-Mogę jechać z Tobą?-zapytałam.
-Jasne. Są dwa rowery.-odparł bez wahania.
-Wiem.-uśmiechnęłam się po czym zwróciłam się do taty który ubierał fartuch do grillowania.-Wrócimy na kolacje.
Pojechaliśmy w stronę lasu. Były tam dość proste ścieżki więc łatwo nam się jechało.
-Leon, może teraz... No wiesz gdzie...-zasugerowałam.
-Do naszej kryjówki?-zapytał.-No okey.
No cóż... "Naszą Kryjówką" było duże drzewo przy którym stały wielkie kamienie. Gdy byliśmy mali bawiliśmy się że to jest nasze wyjątkowe miejsce. Maxi też w tym uczestniczył. Było bardzo fajnie. Udawaliśmy że nasz szef daje nam różne zadania.
-Jesteśmy!-z zamyślenia wyrwał mnie mój brat.-Te kamienie kiedyś wydawały się większe...-dodał zsiadając z roweru.
-Racja.-zaśmiałam się.-O spójrz! Na drzewie jest dalej wyryty napis "Drużyna Ferro".
-Tu raczej jest "Drurzyna" przez "rz"!-zauważył.
-Ortografią to my nie grzeszyliśmy.
-Fakt.
Chwilę tam posiedzieliśmy. Wspominaliśmy i napiliśmy się wody. Po chwili Leon powiedział że już powinniśmy wracać. Dobrze, że jeszcze nie było ciemno.
Powrót zajął nam 10 minut. Rodzice doglądali uważnie mięsa, by się nie spaliło a Maxi nakrywał do stołu.
-Zaraz usiądziemy tylko umyjemy ręce.-oznajmił Leon.
Chwilę później siedzieliśmy przy stole i jedliśmy kiełbaski z sałatkami i chlebem.
-A będą szaszłyki?-spytał Maxi który wcinał już trzecią porcje sałatki z pomidorami.
-Będą, ale dopiero jak przyjdą goście.-odpowiedział tajemniczo.
Pomyślałam, że pewnie jacyś znajomi rodziców przyjdą i w ogóle się tym nie przejęłam. Naglę zachciało mi się do toalety. Wstałam od stołu i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Gdy załatwiłam swoje sprawy spojrzałam w duże lustro stojące przy umywalce. Zauważyłam, że mam plamę na środku bluzki. Poszłam do pokoju i ściągnęłam ją i bejzbolówkę po czym nałożyłam na siebie dużą, niebieską bluzę z napisem "Vans". Uczesałam włosy i wróciłam do rodziców. To co zobaczyłam przekraczało moje wyobrażenia! Gdy tylko zjawiłam się przy stole Fede po prostu się na mnie rzucił i długo trzymał w uścisku!
-Federico! Co ty tu robisz?!-krzyknęłam.
-Jestem z mamą i tatą.-odparł spoglądając w stronę pary mniej więcej w wieku moich rodziców.
Odkleiłam się od niego i przywitałam się z państwem Pasqarelli. Tata przyglądał mi się z uśmiechem i puścił mi oczko na co od razu zareagowałam:
-Czemu mi nie powiedzieliście?-udawałam naburmuszoną.
-On nas prosił!-mama spojrzała na Fede i uniosła ręce w geście obronnym.
Szturchnęłam przyjaciela w bok i zaczęliśmy się śmiać.
-Feder i jego rodzice spędzą z nami weekend.-oznajmił tata.-Uznaliśmy, że my też musimy mieć towarzystwo w naszym wieku a wy dostaliście bonus.
Usiedliśmy do stołu i razem jedliśmy obłędne szaszłyki zrobione przez moich rodziców. Naglę zaczął padać deszcz więc wróciliśmy do domu. Rozsiedliśmy się na dużej kanapie a tata włączył film familijny na DVD. Starałam się uważać ale czułam czyjś wzrok na sobie. Federico. Popatrzyłam się na niego i uśmiechnęłam się co on odwzajemnił.
-Może zrobię popcornu?-zaproponowała mama.
-Zrób, Pris.-zwróciła się do niej mama Federa.-Pomogę ci, chodzimy do kuchni.
Ja szczerze mówiąc nie miałam ochoty na prażoną kukurydze, byłam za bardzo najedzona. Inni chyba też, ale mamą nie ma się co dziwić-zjadły tylko po kiełbasce i po szaszłyku.
-Zaraz przyjdę.-powiedziałam i wstałam z kanapy.
Poszłam do siebie. Chciałam sprawdzić czy Viola nie napisała bo miała to zrobić wieczorem. Napisała.
Od: Misia moja ♥
17:58
Miałam napisać to pisze, kochana <3
Jak tam wypad? Opowiadaj!
Do: Misia moja ♥
18:00
Dobrze :) Już jestem po obiadokolacji :3
I nie zgadniesz kto tu jest!
FEDE Z RODZICAMI! :D
Od: Misia moja♥
18:01
Nie mów! Serio ? :p
No nieźle ;3
A jaką pogodę macie ?
Podeszłam do okna i zrobiłam parę zdjęć telefonem po czym znowu klapnęłam na łóżko i wysłałam przyjaciółce.
Do: Misia moja ♥
18:04
Od: Moja misia ♥
18:06
Yh... Słabo :// No to w domku pewnie siedzicie :)
Dobra ja lecę bo umówiłam się z Camilą na kawę.
Około 20:30 zadzwonię na skype oki? :*
Do: Moja misia ♥
18:08
Oki, oki <3
To paaa :3
Zablokował telefon i zeszłam na dół. W salonie zostali tylko rodzice.
-Gdzie chłopcy?-zapytałam.
-Poszli do kuchni. Piją herbatę.-powiedział mój tata.
Udałam się więc do kuchni. Cała trójka piła i gadała.
-Mogę się dosiąść?-spytałam a oni pokiwali twierdząco głowami.
-Cieszysz się, że przyjechałem?-zagadnął Włoch.
-Tak.-odparłam.-Fajnie mieć tu kogoś, kto jest przyjacielem, a nie bratem.
-Pfff... Nie kochasz już nas?-zaśmiał się Leon.
-Nie!-wystawiłam mu język.
-A my Ci zawsze pomagamy!-"naburmuszył" się Maxi.
-Na marne!-przekomarzałam się.
-Właśnie chłopaki! Ludmi kocha mnie!-parsknął Fede.
-Uuu...-przeciągnął Młody.-Nieźle!
-Maxi wykładaj 2 dychy!-wrzasnął wesoły Leon.
-O co chodzi?-zapytałam zdezorientowana.
-Założyliśmy się.-wyjaśnił Leo.-Kiedy zaczniecie chodzić. On obstawiał miesiąc a ja twierdziłem że jeszcze w ten tydzień się zejdziecie.
-Leoś, oddaj mu te pieniądze. Fede żartował.-zgasiłam zapał brata.
Leon popatrzył na nas z odrazą i niechętnie oddał bratu jego własność.
-No, dobra.-Federico podniósł się z krzesła.-Leon idziemy oglądać meczyk, idziecie z nami?
Maxi od razu się zgodziła ale ja odmówiłam. Postanowiłam, że się prześpię. Najpierw poczytałam trochę książki "Gwiazd naszych wina" co troszkę mi pomogło w zaśnięciu.
3 godziny później...
No ładnie. Obudziłam się po 21. Włączyłam laptopa. Violetta napisała, że jak się obudzę to mam zadzwonić. Ależ ona mnie dobrze zna :D
Zgłodniałam. Wstałam i poszłam do kuchni by zrobić sobie jedzenie. Mama zostawili mi karteczkę na stole.
Lusiu!
Idziemy z chłopakami i z państwem Pasquarelli nad jezioro.
Wiemy, że zasnęłaś a nie chcieliśmy cię budzić.
Wracamy około 22:30.
Wiesz, tata chciał oglądnąć gwiazdy .
Kocham Mama ♥
Zjadłam więc kanapkę z szynką i pomidorem i zjadłam ją w kuchni. Gdy odkładałam talerz do zlewu poczułam czyjeś ręce na biodrach.
-Fede?-zapytałam.
-A kto inny?-zaśmiał się.
Odwróciłam się do niego przodem.
-Co ty wyprawiasz?-lekko się uśmiechnęłam.
-Próbuje w jakiś miły sposób zwrócić na siebie uwagę.-zaśmiał się.
-Czemu z nimi nie poszedłeś?
-Oglądanie gwiazd bez największej i najpiękniejszej gwiazdy nie było by przyjemnością.
-Czy ty mnie podrywasz?!-parsknęłam.
-A jeśli tak, to co?-droczył się.
-To chcę, żebyś wiedział, że nie masz u mnie szans!
-To już wiem od dawna!
Feder kazał mi ubrać coś ciepłego i oznajmił, że sami pooglądamy sobie gwiazdy. Zarzuciłam więc na siebie dosyć ciepły płaszczyk i wzięłam ze sobą torebkę do której spakowałam telefon, chusteczki, kluczyki do domu i jakieś tam jeszcze inne drobnostki.
Na dole czekał na mnie Fede z kocem. Wyszliśmy z domku który zamknęłam i rozłożyliśmy koc niedaleko naszego tymczasowego miejsca zamieszkania. O dziwno, trawa była praktyczni sucha. Włoch rozłożył na niej koc i poprosił, bym usiadła.
-Spójrz na niebo.-szepnął.
-Boże! Tu jest pięknie!-krzyknęłam.
-Wiem.-uśmiechnął się.-Cieszę się, że nie spałaś dłużej bo byś to przegapiła a budzić cię nie mam serca.
Niebo było pełne wspaniałych gwiazd. Wyglądały, jak by spadały.
-Jeju.-westchnęłam.
-Coś się stało?
-Nie, po prostu to zrobiło na mnie duże wrażenie. Dziękuje, że mi to pokazałeś.
-Dla przyjaciółki wszystko.
Naglę poczułam kłucie w żołądku. To było poczucie winy. Doskonale wiedziałam, co czuje do mnie Federico a mimo to pozwalałam się mu męczyć. Wiem, jakie to uczucie widzieć kogoś codziennie i mieć świadomość, że ta osoba go nie kocha. Miałam tak z Diego na samym początku. Tylko... Czy ja kocham Fede? Nie wiem. Nie pisałam tu tego, bo bałam się waszej reakcji ale... On mi się podoba. PODOBA MI SIĘ FEDE.
Nie mogę w to uwierzyć. Teraz dopiero się do tego przyznałam.
-Fede, przestań.
-Ale... co mam przestać?-zdziwił się.
-Ja wiem że mnie kochasz! Słyszałam co mówiłeś gdy byliśmy na pizzy z Marco.
Chłopak zamilkł i spuścił wzrok w dół.
-Czy dalej mnie kochasz?-dopytywałam.
-Tak, Ludmiło. Ja bardzo cię kocham. Najbardziej na świecie, Ludmiło.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taaa... Rozdział jest niesamowicie krótki ;-; Przepraszam. Następny będzie dłuższy! : )
Dziękuje za 2 nominacje do LBA, zajmę się nimi w tym tygodniu który teraz nadejdzie :3 Jak widzicie jest nowy wygląd bloga ^^ jak się podoba ?
Dziękuje za 4 komentarze i gorąco pozdrawiam c:
I WESOŁYCH ŚWIĄT!
Przed wigilią postaram się coś dodać : 3
Ktoś jeszcze ich pamięta? ♥ o Boziu <3
Pamięta... Mój przystojniak i łaskawa pani która nie umie się zdecydować i ogarnąć. Biedactwo.
OdpowiedzUsuńWygląd jest spoko <3
Jakie zakłady, zaraz będzie 'a ja myślę, że pójdą do łóżka jeszcze w tym miesiącu' i ucho do drzwi.
Piją herbatę. Jasne, jasne. Herbatę xd
Cudeńko..
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na next! :**