piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 6+POWRACAM!

"Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach".


Gdy usłyszałam dźwięk budzika wyskoczyłam z łóżka. Ubrałam na siebie jakieś rurki i bluzkę na ramiączkach. Zjadałam śniadanie i umyłam zęby po czym się uczesałam.
Wybiegłam szybko z domu. Nie mogłam się doczekać, by wygadać się Naty. Te wczorajsze wydarzenia siedziały we mnie i myślałam, że zaraz wybuchnę! Natka jak zawsze była bardzo punktualna. Od razu po przywitaniu się z nią zaczęłam opowiadać o wczorajszym wieczorze. Po wysłuchaniu mnie westchnęła. 
-Biedactwo.-powiedziała cicho i bardzo mocno mnie przytuliła.-Doskonale Cię rozumiem. Ale...-zaczęła ale zamilkła i wbiła wzrok w ziemie.
-Ale co?-zapytałam niewyraźnie.
-Czy ty...-powiedziała... słabo?-Czy ty kochasz Federico?
-Nie, no coś ty!-zaprzeczyłam.-A co?
-Nic, nic. Chciałam wiedzieć.-odparła.-Z resztą Fede jest bardzo przystojny i w ogóle... Nawet byście do siebie pasowali. 
Wyglądała, jak by miała coś na sumieniu. Nie wiem, może za dużo wymyślam ale znam ją i wiem, jak się zachowuje w różnych sytuacjach. Nie rozumiem też, dlaczego tak bardzo przekonuje mnie do Włocha. Mam mętlik w głowie!
-Aha, spoko.-pokiwałam twierdząco głową.-Lepiej się pośpieszmy, bo się w dzień zawodów spóźnimy!
Chwile później byłyśmy już przebrane w nasze stroje do gry i zaczynałyśmy godzinny finałowy trening. Szło nam całkiem nieźle... Ćwiczenia się opłaciły! Jestem dumna z Fran bo poprawiła serwis! Tak, jak ją o to prosiłam. 
-Dziewczyny-zwróciłam się do zawodniczek z mojej drużyny gdy siedziałyśmy na ławkach z tyłu szkoły pijąc wodę i odpoczywając.-Regularnie ćwiczyłyśmy i uważam, że jesteśmy w stanie wygrać ten mecz! 
-Masz racje.-poparła mnie Camila.-Jesteśmy nie do pokonania!
-No jasne!-zakrzyknęła wiecznie wesoła Fran.-Wgnieciemy je w podłogę! 
Już miałam zacząć swoją przemowę którą wygłaszam przed każdym meczem (każda jest troszkę inna bo tak to one jak i ja byśmy się tym nudziły) ale przerwał mi Diego całując mnie w policzek. Był z nim również Federico który nieśmiało się do mnie uśmiechał. 
-Życzę wygranej, kotku.-powiedział słodko.-Z resztą... Jestem pewien, że wygracie! 
-Ja również.-poparł go Fede.-Będziemy Wam bardzo głośno kibicować.
-To też nowina!-zaśmiałam się.-To chyba jasne!
-Tak, tak.-Diego pokiwał twierdząco głową.-Musimy lecieć, by zając dobre miejsca. Do zobaczenia! I jeszcze raz: Powodzenia, dziewczyny!
Za pół godziny zaczynał się mecz. W sumie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Może jeszcze potrenować? Nie... Nie będę się męczyć. Po co mam być zmęczona przed samym meczem? 
Poszłam więc z dziewczynami z drużyny na boisko. Na trybunach siedziała cała moja klasa. Nawet nie sądziłam, że aż tak zaangażują się w kibicowanie- trzymali duże, tekturowe karty z różnymi tekstami. Np.: "Nasze dziewczyny są najlepsze!" "Z Luśką wszystko jest możliwe" czy "Szczupłe ale silne". Było mi bardzo miło, gdyż plakaty zawierały moje imię. 
Diego, Fede i Marco siedzieli w pierwszym rzędzie razem z moimi braćmi i tatą. Mama nie mogła przyjechać gdyż miała dużo pracy. Mimo to, byłam w wyśmienitym nastroju. 
Czas mijał szybciej, niż się tego spodziewałam. Zawodniczki wchodziły już na boisko. Uczniowie naszej, jak i przeciwnej szkoły zaczęli skandować co spowodowało straszny hałas. Pojawiła się również nasza maskotka, buldog z czerwoną obrożą. Szczerze mówiąc zwierzak przeciwnej drużyny był tak dziwaczny że nikt od nas za Chiny nie wiedział co to jest!
Mecz się rozpoczął! Wszystko działo się tak szybko... Serwis i... WBIŁYŚMY PUNKT! 
Z trybun dochodził głos Diego i Federico którzy tak jak obiecali darli się wniebogłosy! Nie obyło się też bez buczenia... 
Reszty kompletnie nie pamiętam... Wiem tylko, że parę razy my zdobyłyśmy punkt a parę razy one. 
W końcu wszystko się skończyło.  Byłam tym tak zaaferowana że spytałam się Camili kto wygrał.
-MY! MY DZIEWCZYNO!-wrzasnęła mi do ucha. 
Oklaski, wiwaty, buczenie czyli to, co usłyszałam. Naglę podbiegł do mnie Diego i mocno pocałował. 
-Brawo!-wziął mnie na ręce gdy się ode mnie odkleił-Byłaś najlepsza!
-Ale... Ale...-dukałam.-Ja nic nie pamiętam.
Diego spojrzał na mnie pytająco.
-E tam... Nie ważne.-podrapałam się w tył głowy po czym znowu go pocałowałam.
Wraz z dziewczynami z drużyny poszłam do szatni gdzie wzięłam szybki prysznic. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie!
-Luśka!-wrzasnęła Viola wchodząc do szatni gdy wkładałam ubranie które wcześniej miałam na sobie.-Wręczą nam puchar!
Chwilę później stałyśmy na małym podium i uśmiechałyśmy się do widzów. Miałyśmy na ubraniach szarfy z numerem i nazwą szkoły. Ku naszemu zdziwieniu ale i szczęściu puchar wręczył nam burmistrz!
Teraz dopiero mogłam się przyjrzeć kibicom. Na trybunach siedziała mój tata, bracia i babcia. Widocznie przyjechała... Byli też nasi sąsiedzi. Pewnie tata ich zaprosił. Poza nimi, młodzieżą ze szkół i nauczycielami było też dużo mieszkańców Buenos Aires których nie znałam. Nie spodziewałam się, że przyjdzie tak dużo ludzi! Fran aż się popłakała!
Gdy już było po wszystkim wracaliśmy do siebie by przygotować się do wieczornej dyskoteki. Ja wracałam z tatą, babcią i braćmi.
-Babciu, na ile przyjechałaś?-zapytałam zanim wsiedliśmy do samochodu.
-Ach Ludmiłko.-powiedziała serdecznie.-Niestety tylko do wieczora będę w Buenos. Wiesz muszę się zająć dziadkiem.
-Rozumiem.-uśmiechnęłam się.-Spędziłam bym z Tobą więcej czasu ale ta dyskoteka wiesz....
-Spokojnie, Lu!-zaśmiała się.-Baw się bo młodość przemija!

Cała babcia! Ona jest jak nastolatka tyle że włosy ma nieco bardziej siwe... :D 
Gdy byliśmy już w domu całą rodziną zjedliśmy obiad przygotowany przez ojca. Mama jeszcze nie wróciła z pracy ale powiadomiliśmy ją esmes'em. 
-No dobrze-powiedziała babcia gdy zjedliśmy.-Teraz zajmę się rozmową z Leosiem. 
Ja, za zgodą dorosłych, poszłam na górę by chwile się przespać. Przed tym odczytałam wiadomość z GG od Diego. 
"Misiu, nie będę mógł po ciebie przyjść :C
Ale oczywiście będę na dyskotece! 
Poprosiłem Fede by po Ciebie przyszedł :)))
Będzie o 17:30.
Spotkamy się na miejscu :***"

Czyli tak jak by idę z Fede... Ta... No ale przynajmniej napisał, że będzie. Położyłam się i... Momentalnie zasnęłam!
Obudziłam się po ponad godzinie. Miałam jeszcze 50minut do przyjścia Federico.
Wygrzebałam z szafy białą sukienkę z krwistoczerwonymi elementami. Do tego zgarnęłam kopertówkę i szpilki tego samego pokoju.
Normalnie nie ubrała bym się tak elegancko ale tym razem chciałam wyglądać zjawiskowo ze względu na nasze zwycięstwo. Z resztą ten zestaw miał barwy herbu naszej szkoły. Ponad to umówiłam się z Natą, Camilą, Violą i Fran że założymy sukienki by bardziej przyciągać uwagę.
Włosy dokładnie uczesałam i zrobiłam sobie makijaż.
Gdy mama, która była już w domu, mnie zobaczyła bardzo mnie pochwaliła. Babcia zrobiła to samo.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Fede powitał mnie buziakiem w policzek po czym pocałował w rękę moją babcie a do mamy wysłał pogodny uśmiech.
-No to my się będziemy zbierać.-powiedziałam.-Wracam około 22.
Szliśmy w odległości paru centymetrów. Panował półmrok a latarnie lekko się świeciły.
-Jesteś zła na Diego?-zapytał po chwili.
-Nie, niby czemu?-zdziwiłam się.
-No wiesz... Pewnie wolała byś, by on tu był.
-E tam... Jesteś moim przyjacielem! Poza tym w niczym mi to nie przeszkadza.
Starałam się zachowywać naturalnie. Trudność sprawiała mi świadomość że idę z gościem który jest we mnie zakochany i myśli, że ja nic nie wiem. No cóż... Zawsze go lubiłam, a nawet kochałam jak brata ale nic więcej... W żadnym razie nie chciałam się w nim zakochać!
-Dziękuje.-powiedział szeptem. 
-Zaaa...?-przeciągnęłam.
-Za wszystko. Za przyjaźń i w ogóle. 
Szeroko się uśmiechnęłam i popatrzyłam na niego. Był uśmiechnięty ale miał smutne oczy. Zrobiło mi się go żal. 
-Nie ma za co.-odparłam.
Doszliśmy do szkoły. Poszliśmy do szatni by zostawić tam mój sweterek i jego marynarkę. Pomógł mi go ściągnąć i odwiesił na haczyk.
-Miłej zabawy!-pogłaskał mnie po ramieniu. 
-Wzajemnie!-zaśmiałam się. 
Gdy tylko weszliśmy na sale gimnastyczną przywitała nas Francesca.
-Hej!-zaświergotała.-Życzę Wam, byście się wspaniale bawili. Ach! Lu! Widziałam Diego przy stole z przekąskami. 
Fran miała racje. Hernandez właśnie popijał poncz gdy niespodziewanie pocałowałam go w polik. 
-O! Luśka!-odłożył szklaneczkę i mocno mnie przytulił.-Gdzie Fede?
-Zniknął gdzieś w tłumie.-wyjaśniłam.-Co tak sam stoisz?
-Gadałem chwilkę z Alex'em ale teraz tańczy z Cami.-zarechotał patrząc w stronę tańczącej pary.-Marco od początku towarzyszył Frani.
-Towarzyszył? -zapytałam.-A czemu nie robi tego dalej?
-Violka wylała cole na jego T-shirt. Poszedł się przebrać do domu. Wiesz, mieszka parę minut drogi od szkoły. 
-Hm... Okey. A czemu nie mogłeś po mnie przyjść? I z kim tańczy Violetta? Jakoś jej nie widzę...
-Przyszedłem wcześniej bo Natka mnie poprosiła. Pomagałem w dekoracjach. Ona cały czas tańczy z twoim bratem. 
-Z Maxim?!-wytrzeszczyłam oczy.
-Nie, nie. Maxi tańczy z moją Larą! Z Leośkiem.
-Hm... Ciekawe... A Naty?
-Szczerze mówiąc sam nie wiem, co ona robi.
-Aha. To może my też potańczymy, co? 
Diego nic nie mówiąc chwycił mnie w pasie i delikatnie pociągnął na parkiet. 
-Kocham Cię.-szepnął mi do ucha całując mnie w skroń. 
-Ja Ciebie też, Diego.-wtuliłam się w jego ramię.
Przyciągnął mnie do siebie. Tańczyliśmy tak do piosenki "Stay with me". Dawno nie czułam się tak dobrze.
On jest na serio wspaniałym chłopakiem. I co najważniejsze, moim.
Kątem oka spojrzałam na Federico. Patrzył na nas smutno.Obok niego stała Viola. Mówiła coś do niego. Wyglądało to tak, jak by go pocieszała.
Znowu zaczęłam wodzić wzrokiem po sali.
Clara stała z boku z jakimiś chłopakami. Chyba z 3 liceum bo jakoś niespecjalnie ich kojarzyłam...
-Lu, pamiętasz co mi obiecałaś w niedziele?-mruknął do mnie Diego z szelmowskim uśmiechem.
-Tak.-zachichotałam i przewróciłam oczami.-Ale nie przyszedłeś!
-Wiem, pamiętam.-zasmucił się.-Ale może jutro przed meczem...?
-Hernandez nie fantazjuj!
-Jaa?! Ja absolutnie nie fantazjuje!
-Nie w ogóle!
-No właśnie!
Śmialiśmy się i tańczyliśmy jeszcze jakieś pół godziny ale nagle Diego przerwał.
-Zaraz wracam. Poczekaj chwilkę ok?
Pokiwałam twierdząco głową.
Zaczęłam się rozglądać po sali by iść do Naty albo pogadać z Federem. Oni też zniknęli... Clary również nie było.
Alex tańczył z Camilą i nie wypadało by im przeszkadzać. Viola i Leon dalej się bawili a o Larze i Maxim wole nie mówić! Oni się nie chcieli od siebie odessać!
W końcu postanowiłam iść do łazienki by umyć ręce. Korytarz był pusty. A przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy wracałam na sale usłyszałam głosy Diego, Naty i Calary oraz Fede. Podeszłam do źródła dźwięku. Zza filaru zobaczyłam całą, kłócącą się czwórkę.
(N-Natalia D-Diego C-Clara F-Federico)
D: Błagam Cię Clara! Nic jej nie mów!
N: Dlaczego musisz taka być?!
C: Jaa? To nie ja zdradzam własną dziewczynę, Hernandez!
N: Diego, zgudź się na jej warunki!
F: Możecie przestać?! Diego bardzo się na Tobie zawiodłem, Stary!
D: Cicho, Fede! Clara błagam...
C: Boziu... Masz mnie tylko pocałować! I tak masz już doświadczenie w zdradzaniu dziewczyn!
D: Zamknij się!
N: Spokój!
F: Jesteście żałośni! Kurwa, Diego nie zasługujesz na Ludmiłe!
C: Czas mija...
N: Oboje wiemy, że zrobiliśmy to po pijanemu!
C: Typowe...
F: A ja w dalszym ciągu nie rozumiem jak mogliście się piedolić!
D: Dobrze wiesz, co piwo ze mną robi!
F: Na chuj ją okłamywaliście! "Goście"?! "Zakupy"?! 
N:No co?! Wcześniej już gadaliśmy o tej imprezie!
F: To nie jest powód żeby okłamywać Lu! Mogliście powiedzieć prawdę!
C: No okey, okey... Jeszcze będę cicho bo mi Was żal!
-Spokojnie, już nie musisz.-powiedziałam ze łzami w oczach przyglądając się im.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest długi... Chyba xdd D RA M A T Y C Z N A  K O Ń C Ó W K A! XDDD
No a tak na poważnie: Nie zostawiam jednak tego bloga :) DANSE DANSE DANSE XDDD
No a nie długo... ROZDANIE NAGRÓD ^^ Zobaczycie o co chodzi w następnym poście :3
I głosujcie w ankiecie ;)))
I na koniec nasza Luśka ♥

niedziela, 16 listopada 2014

Emm... [WAŻNE] AKTUALIZACJA

Cóż... Ten gif mówi sam za siebie... 
Nie wiem czy prowadzić dalej tego bloga. Mam pomysł ale nie umiem go wykorzystać. Dziwne, nie?
Oprócz niego pisze TYLKO jeden blog i to z przyjaciółką. Nie wyobrażam pisać sobie jednego bloga! Taaa... 
Narazie więc zawieszam go. Na ile? Na około miesiąc. Ewentualnie na dwa.
 OBIECUJE ŻE WRÓCĘ!
Wymyśle przeróżne rzeczy na tego bloga by był bardziej... Ciekawy? Do moich poprzednich blogów nie wróciłam ale z tym będzie inaczej. 
Zakładam nowego bloga nad którym myślę od miesiąca. Pobrałam już szablon i będę pisać za chwileczkę prolog. : 3 Jak go skończę to edytuje ten post i podam linka : ))
No to będzie na tyle... 
Macie mojego męża na koniec ♥

Blog został już założony : ) Mam nadzieje, że się Wam spodoba :3 A OTO LINK---> http://uczucie-ponad-wszystko.blogspot.com/
POZDRAWIAM WSZYSTKICH I DO ZOBACZENIA NA NOWYM BLOGU *.*

środa, 5 listopada 2014

One Shot-Diemiła "W ostatniej chwili"

 One shot dla mojej Elizki ♥
Pamiętaj, że jesteś moją przyjaciółką i bardzo Cię kocham :*
Trzymaj się <3

 -Podobam Ci się?-zapytała patrząc mu prosto w oczy. 
-Skąd takie podejrzenia?-wbił wzrok w podłogę. 
-No proszę Cię! Cały czas się na mnie patrzysz a ostatnio próbowałeś zaprosić mnie na randkę. Powiedz prawdę. 
-Wydaje Ci się! Wcale się na ciebie nie patrze a co dopiero myślę o randkach z Tobą!
-Mówisz serio?-do oczu napływały jej łzy ale starała się to opanować. 
Nie zwracajcie uwagi na napis :)
-A co ty myślałaś?!-prychnął nieczule.-Nie wiem, czy w ogóle Cię lubię!
-Ach tak?! To wspaniale! Odpiernicz się ode mnie! Nigdy się do mnie nie odzywaj i... I...I nawet nie podchodź!
Dziewczyna odbiegła i zostawiła chłopaka samego. Nie miała pojęcia jak on to przeżywa w tej chwili. Kochała go najbardziej na świecie i uznała że nie odwzajemniał i w dalszym ciągu nie odwzajemnia jej uczuć. Następnego dnia nie było go w szkole. I następnego... I następnego... 

Rok  później... 
-Ludmiła,ktoś do Ciebie!-krzyknęła z dołu  pani Ferro.
Blondynka powoli wyszła ze swojego pokoju. Zupełnie nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Bolała ją głowa a gorączka nie ustawała od wczorajszego wieczora. 
Gdy weszła do salonu zdębiała... 
-Diego?!-krzyknęła na widok chłopaka.-Co  ty tu robisz?! 
-Przyjechałem do Ciebie. Chciał bym Ci wszystko wytłumaczyć!-powiedział Hiszpan i położył dłonie na jej ramionach. 
-Wydaje mi się, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy!-odepchnęła go.-Wynoś się z mojego domu!
-Lu...-zaczął ale nie dokończył. Argentynka chwyciła go za rękę i pociągnęła w kierunku drzwi wyjściowych. 
-Wyjdź i nigdy więcej tu nie przychodź! Nie chce Cię tu widzieć!-wrzasnęła i wypchnęła go za próg po czym zatrzasnęła za nim drzwi. 
Bardzo szybko wróciła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz. Ból głowy znacznie się powiększył  Po całym pomieszczeniu rozniosło się łkanie które zamieniło się w płacz...


Tydzień później...
Wracała od lekarza. Na szczęście nie było to nic poważnego. Zwykła grypa. Mimo tego, że przez miniony tydzień praktycznie nic nie jadła teraz kupiła sobie duży kawałek ciasta czekoladowego który zjadła w przerażająco szybkim tępię. Wszystko zdawało się lepsze a głowa bolała ją znacznie mniej. Oczywiście coś zawsze musiało to zepsuć. 
-Znowu ty!-warknęła.-Mówiłam, że chce żebyś mnie zostawił! 
-Ludmiła, możesz mnie wysłuchać?!
-Nie. Nie mogę! Zostaw mnie w spokoju!
-Ale ja chce Ci wszystko wytłumaczyć.
-Niech Ci będzie. Masz 2 minuty a potem idę.
-To chyba jasne, że Cię kocham. Przepraszam, że Cię zraniłem. Wtedy, gdy rozmawialiśmy chciałem powiedzieć że mi się podobasz ale nie mogłem...
-Niby dlaczego?! Diego nie kręć! 
-Nie zdziwiło Cię to, że nie było mnie w mieście? Że nie chodziłem do szkoły? 
-Nie zadawaj głupich pytań! 2 minuty mijają! Tik-tak  tik-tak.
-Na serio Cię to nie zdziwiło?
-Myślałam że zmieniłeś szkołę. I bardzo mnie to ucieszyło. Nie musiałam Cię przynajmniej oglądać. 
-Nie mów tak! Powiedziałem tak, bo nie chciałem Cię jeszcze bardziej ranić. Ojciec dostał pracę w Londynie.  Gdy bym zdradził Ci, co do Ciebie czuje to przeżywała byś tą rozłąkę jeszcze gorzej. 
Zamilkła i zaczęła zastanawiać się nad jego słowami. 
-Nie obchodzi mnie to! Nie musiałeś mówić mi, że nawet mnie nie lubisz! Poczułam się oszukana, znienawidzona!-powiedziała po chwili.
Odwróciła się do niego plecami i zaczęła szybko iść. Jak najdalej od niego, myślała. 
Próbował ją dogonić ale wsiadła do pierwszego lepszego autobusu i odjechała. 

Dwa dni później...

Poczucie winy zaczęło wzrastać. Zaczynała się zastanawiać czy nie za ostro go potraktowała. Starała się odrzucić tą myśl od siebie ale nie zbyt jej to wychodziło. Kochała go tak jak wcześniej a nawet bardziej.
-Skarbie! Ten chłopak który był u nas parę dni temu był tu rano i kazał Ci to przekazać.-matka Ludmiły weszła do jej pokoju gdy ta oglądała jakiś film na laptopie i podała jej białą kopertę.
Nastolatka momentalnie go pochwyciła i zaczęła czytać: 
Mój najdroższy skarbie!
Wiem, że dalej się na mnie gniewasz i wiem, że masz do tego powody więc pod żadnym pozorem nie jestem na Ciebie zły. W tym liście chciałem Ci tylko wytłumaczyć, dlaczego przyjechałem tu, do Buenos Aires. 
Po pierwsze: Zdałem sobie sprawę, jaki błąd popełniłem. Uznałem że mogłem wtedy zamieszkać z dziadkami a nie jechać z ojcem. Byłem głupi, tak jak mówiłaś. 
Po drugie: Okropnie tęskniłem. Z resztą tak samo jak ty chciałem Cię zobaczyć, przytulić, pocałować. 
Po trzecie: Zacząłem pracować w firmie taty i zarabiać. Kupiłem nam mieszkanie w Londynie i chciałem, byś ze mną zamieszkała. Oprócz pieniędzy zarobionych w pracy przez wiele lat oszczędzałem. Uzbierała się z tego nie zła sumka-15 tysięcy. Uważam, że tyle nam chyba wystarczy. Jeśli to by nie wystarczało poprosił bym rodziców o pieniądze. Chcę byś żyła jak księżniczka.Chciałem też, zapytać się Ciebie o rękę. Cała rodzina zdecydowała się dołożyć się do ślubu.
Teraz widzę, że moim przyjazdem tylko jeszcze bardziej Cię zdołowałem. Przepraszam. 
Wracam dziś do Londynu, nie chce Ci sprawiać bólu. 
Pewnie teraz, gdy to czytasz jestem na lotnisku. No cóż...
Pamiętaj że bardzo Cię kocham . 
Na wieki Twój Diego

-Mamo! Jedźmy na lotnisko!-krzyknęła-Proszę! To sprawa życia i śmierci! 
-Skoro to takie ważne...-pani Ferro zabrała płaszcz który wisiał w korytarzu i wraz z córką wyszła z domu. 
Dzięki Bogu nie było korków. Ludmiła próbowała się dodzwonić do chłopaka ale ten nie odbierał. Jej strach narastał...
Gdy dojechały na lotnisko niczym torpeda pobiegła do kobiety która na nim pracowała.
-Wie pani, gdzie jest teraz samolot lecący do Londynu?-zapytała pośpiesznie.
-Tak. Za jakąś minutkę odlatuje. Jest w prawym skrzydle lotniska.-odparła uprzejmie kobieta.-Jak się pośpieszysz, to zdążysz.
Biegła. Biegła jak najszybciej umiała. Nie mogła się spóźnić to było za ważne... 
-Diego!-krzyknęła przez łzy gdy zobaczyła chłopaka który już miał wsiadać na pokład samolotu.-Stój!
-Ludmiła?-zdziwił się.-Co się...-zaczął ale przerwała mu uściskiem. 
-Kocham Cię!-powiedziała rzucając  mu się na szyje.-Nie zostawiaj mnie!
-Nie płacz...-powiedział cicho przytulając ją do siebie.-Ja Ciebie też. I nawet nie wiesz jak bardzo. 
-Zgadzam się, Diego.-powiedziała przez łzy.-Zgadzam się. Zamieszkam z Tobą. Wyjdę za Ciebie. Zrobię wszystko, tylko bądź przy mnie! 
Chłopak uklęknął  przed nią wyciągając z kieszeni małe, czerwone pudełeczko. 
-Wyjdziesz za mnie?-zapytał otwierając je. Jego zawartością był złoty pierścionek z maleńkim brylancikiem. 
-A jak myślisz?-otarła łzy a na jej ustach pojawił się promienny uśmiech.
Delikatnie założył na jej palec pierścionek. 
-Ach, Diego.-szepnęła gdy już wracali razem do domu.-Zdążyłam... W ostatniej chwili.  Co by było gdy bym tego nie zrobiła?
-Pewnie dręczył bym Cię e-mailami!-zawołał ze śmiechem całując ją w policzek. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I oto one shot o Diemile *o* Wygrała ona ankietę a ta znikła już z bloga :))  Mam nadzieje, że Wam się podoba :3 Ja jestem zadowolona :*
AHA!
Założyłam z przyjaciółką bloga :)  Tu macie linka do mojego prologu : ) Jeśli Wam się podoba to skomentujcie c: -------------> http://kochac-to-sztuka.blogspot.com/2014/11/o-prolog.html
TO DO NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU ! *O* ♥


wtorek, 4 listopada 2014

Prolog [2]


Obudziła się cała odkryta. Jednym ruchem naciągnęła na siebie kołdrę. Nie miała ochoty wstawać zwłaszcza, że była to sobota którą ona nazywała "Dniem Lenistwa". I spała by tak jeszcze przynajmniej do dwunastej ale oczywiście on musiał się pojawić.
-Skąd ty się tu wziąłeś?!-zdziwiła się.
On tylko zakręcił na palcu kluczami.
-Dobrze. Rozumiem. Ale co cię naszło by nachodzić mnie o takiej porze?!
-A wiesz w ogóle która jest godzina?
Nie wiedziała. Wzruszyła ramionami.
-10:50 dziewczyno!-ściągnął z niej kołdrę.-Nie przebrałaś się.-zauważył.
-Po tych wczorajszych zawodach nawet o tym nie myślałam.-przyznała.-Ale... Po co tu przyszłeś?
-Już swojej dziewczyny nie można odzwiedzić?
Przeróciła oczmi.
-Można, ale nie bez zaproszenia!
Położył się obok  niej.
-Nata-westchnął.-Stęskniłem się.
Złożył na jej ustach delikatny pocałunek i splótł ich dłonie.
-Kocham cię.-mruknęła przytulając go.
Po pietnastu minutach chłopak wstał z łóżka,
-Nie będziemy to siedzieć cały dzień!
-Czemu nie?-usiadła.-Przecież było tak przyjemnie!
-Jedziemy na rower!-krzyknął.-Zjedz i przebierz się i będę u Ciebie z powrotem za... Godzine.
Wyszedł. No, trzeba się szykować bo inaczej będą drobne problemy z Fede... 

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 5

"Zachowaj tylko te wspomnienia, które dają ci radość."

Ze szkoły wróciłam przed 13:50. Zjadłam naleśniki meksykańskie które czekały na mnie w mikrofali. Mama wraca z pracy za jakieś pół godziny a tata... Pod wieczór. Dziś ma dużo roboty a jeszcze dojazd.
W domu był tylko Leon który zalegał przed telewizorem jedząc truskawki z bitą śmietaną. Oglądał jakiś głupawy serial. 
-Nie masz co robić?-zapytałam z nutką złośliwości w głosie. 
-Nie.-zaśmiał się.-A ty nie masz co robić, tylko mnie nadzorować?!
Wzruszyłam ramionami. Normalnie droczyła bym się z nim ale jakoś nie miałam humoru. Zabrałam mu jedną z truskawek i poszłam do siebie. 
Nie miałam co robić. Nauczyciele nic nie zadawali bo po co? Do wtorku następnego tygodnia nie ma lekcji. Zapomniałam Wam przedstawić planu zawodów!
Czwartek (jutro)-Siatkówka+dyskoteka
Piątek-Piłka nożna
Poniedziałek-Koszykówka
Jestem ciekawa, czemu Diego mnie dziś nie zaprosił na tą dyskotekę... Nawet nie poruszył tego tematu. Może nie idzie? Tak czy siak: Mógł by mi o tym powiedzieć! Może za dużo się martwię? 
Chyba tak. Powinnam mu ufać. Zachowuje się jak mała rozkapryszona dziewczynka...
Skoro nie mam co robić to może spotkam się z Diego? Mam nadzieje, że dziś będzie miał dla mnie czas...
Napisałam do niego esemesa w którym zaproponowałam mu wypad na sushi. Po paru minutach odpisał, że musi jechać z Larą na zakupy bo mama mu kazała. Nawet nie będę tego skomentować. 
Już chciałam dzwonić do Naty i się z nią umówić ale przerwał mi dźwięk sms'a. 
Wiadomość od: Fede :))
"Luśka! :p Zaniedbujesz mnie ostatnio :CC
Idę dziś na miasto z Marco. Przyłączysz sie? :D"
Tego się nie spodziewałam! No ale cóż... Lubię ich oboje i co prawda to prawda-już od dłuższego czasy z żadnym się nie widziałam. No może oprócz imprezy którą urządzał Federico. Ale wtedy nawet nie gadaliśmy! Odpisałam, że zgadzam się i że za pół godziny widzimy się pod moim domem. 
Wyciągnęłam z szafy miętową bluzkę z białym kołnierzykiem i krótkie spodenki w kwiaty. Włożyłam do nich brązowy pasek a na rękę wsunęłam zegarek który ostatnio kupił mi tata gdy pojechał w delegacje do Francji. Nałożyłam różowe vansy. Włosy związałam w wysoki kucyk. Ze skarbonki wyciągnęłam 5 dych i wyciągnęłam z kosmetyczki przeróżne mazidła. Poprawiłam makijaż i powędrowałam do salonu gdzie dalej urzędował Leoś.
-Idę z Marco i Fede do miasta.-oznajmiłam bratu zasłaniając mu ekran telewizora.-Wracam przed 21. Napisałam już do rodziców ale wiesz, że mogą nie zdążyć sprawdzić. Powiedz mamie jak wróci...
-Nigdy nie sądziłem, że będziesz gdzieś wychodzić z moimi przyjaciółmi.-zarechotał.-Ale ok, powiem rodzicom. Ale pamiętaj: Wisisz mi przysługę!
Przewróciłam oczami i wyszłam z domu. Stali już tam Federico i Marco którzy powitali mnie szerokimi uśmiechami a Włoch do tego bardzo mocno mnie przytulił. 
-No to co? Gdzie idziemy?-zapytałam gdy staliśmy na przystanku.
-Pojedźmy do centrum. Powłóczymy się i może skoczymy na lody czy pizze. Zawsze możemy gdzieś potańczyć albo coś...-zaproponował Tavelli.-Co sądzicie?
-Jestem na tak!-odparł entuzjastycznie Pasquarelli.-A ty, Lu?
Pokiwałam twierdząco głową z uśmiechem.Niedługo potem podjechał autobus do którego wsiedliśmy. Było tylko jedno wolne miejsce. Mimo tego, że moi przyjaciele zachęcali mnie bym usiadła nie zrobiłam tego. Przecież jakaś starsza pani mogła by tu usiądź! Moje plany zepsuł Fede który usiadł i pociągnął mnie na swoje kolana! Marco patrzył na nas pobłażliwym uśmiechem a my, jak jacyś idioci, nie mogliśmy się przestać śmiać. Szczerze? Za Chiny nie wiem, z czego mieliśmy taką bekę! Wysiedliśmy gdzieś w centrum. Najpierw poszliśmy do sklepu z ubraniami. Mojego ulubionego, żeby nie było! Chłopcy strasznie się nudzili! Dręczyli mnie bym w końcu wyprowadziła ich, uwaga cytuje:"Babskiego piekła". Nie byliśmy tam długo i słowo daje że nie przeciągałam pobytu w "babskim piekle"! Przymierzyłam dosłownie jedną bluzkę i parę spodni! Nie chciałam jednak by potem mi to wypominali więc w miarę szybko zaproponowałam opuszczenie  butiku. 
Powędrowaliśmy więc do muzycznego. Fede z zaciekawieniem przeglądał przeróżne instrumenty. 
Ja za to wdałam się w rozmowę z Tavelli'm. 
-Co u Fran?-zagadnęłam-Nie jest zła że jej tu nie wziąłeś? 
-Nie, no coś ty! Lena przyszła do niej na noc więc i tak by ze mną nigdzie nie wyszła.-odparł nie odrywając wzroku z zafascynowanym białą gitarą Federico.-A Diego nie jest zły?
-Chciałam go gdzieś wyciągnąć ale powiedział, że musi gdzieś iść z siostrą...-westchnęłam.
-Ciekawe...-powiedział powoli z myślącym wyrazem twarzy po czym pośpiesznie dodał.-No cóż! Mówi się trudno.
Wydaje mi się, że on wie coś, czego ja nie wiem... Pewnie to znowu moja chora wyobraźnia. 
-Dobrze, że mam Was!-zaśmiałam się.-Niedoszłego aktorzynę i wariata który by najchętniej tu zamieszkał!
Oboje popatrzyli się na mnie zmrużonymi oczami ale i z dwoma cudownymi uśmiechami. Za to uwielbiam tych dwóch idiotów!
-A ja się ciesze-powiedział Włoch-że my mamy pokręconą blondi która przejmuje się durnymi przeróbkami zdjęć!
-Nic nie rozumiem!-jęknęłam.-Wyszczy wiedzieliście że to przeróbki?!
-Ty zawsze taka nierozumna byłaś!-prychnął śmiechem Marco.-A teraz serio: Violka z Natą chodziły po szkole i wszystkim mówiły, że to przeróbki. Z resztą twoja wychowawczyni już szuka winnych. Nic nie wiedziałaś?
-Od razu po treningu poszłam do domu.-wyznałam.-Nie miałam pojęcia że wszyscy się tak tym przejęli! 
-No widzisz! Ale jak coś to ja i Marco będziemy jako twoja obstawa!-zaśmiał się Pasqarelli.
-Trzymam Was za słowo!-zachichotałam. 
Opuściliśmy sklep muzyczny i poszliśmy do najbliższej pizzerii. Zamówiliśmy oczywiście bez mięsa bo Marco ostatnio wymyślił że jest wegetarianinem! 
Gdy chciałam się dołożyć Feder delikatnie ciepnął mnie w dłoń i sam podał kelnerowi okrągłe 40. 
-Ja dziś stawiam.-wyjaśnił z iście wytworną miną.-Smacznego, moi kochani znajomi. 
Ja i Meksykanin popatrzyliśmy na niego ze zdziwieniem ale nic nie powiedzieliśmy-byliśmy zajęci jedzeniem pizzy. 
Nagle kawałek spadł mi prosto na spodenki. Na szczęście zafarbowało tylko troszeczkę sosem pomidorowym. 
-Luśka ma okres!!!-zaczął się drzeć Federico-Ślady na spodenkach!
Zmierzyłam go chłodnym spojrzeniem. Po chwili jednak sama zaczęłam się śmiać co zrobił również Marco. 
-Dobra, zaraz wracam.-wstałam.-Spróbuje to umyć.
Weszłam do łazienki i delikatnie zmoczyłam chusteczkę. Plama szybko się zmyła co mnie ucieszyło bo tak to Feder nie dawał by mi z tym spokoju! 
Potem wróciłam do chłopaków. Gdy byłam bardzo blisko naszego stolika usłyszałam, że rozmawiają o mnie. Schowałam się za jakimś ozdobnym dzbankiem i zaczęłam podsłuchiwać. 
-Kiedy zamierzasz jej powiedzieć?-mówił Marco.-Jesteś jej przyjacielem!
-Wiem i dlatego nie chce jej o tym mówić. To zniszczyło by naszą relacje.-odparł Federico.-Poza tym ona kocha Diego.
-Sam wiesz, co odwalił ostatnio! Powinieneś jej powiedzieć. Jak sama się dowie, to będzie załamana!
-Hernandez to mój przyjaciel. Nie mogę go wkopać! To była jedna wpadka, mówił, że to się nie powtórzy. Sam wiesz...
-Tak wiem.-westchnął.-A powiesz jej przynajmniej o tym, co czujesz?
-Stary, wiesz że kocham ją na zabój. Gdy bym jej to powiedział, zniszczył bym naszą przyjaźń i Diego by już się do mnie nie odzywał!
-Ok, rozumiem. Tylko nie zjeb tego! 
Zatkało mnie! Federico jest we mnie zakochany?! Myślałam, że kocha się w Violettcie...
Wstałam i podeszłam do nich jak by nigdy nic. 
-Co tam się stało? Kibel się zatkał?-zaśmiał się Włoch gdy usiadłam.-Strasznie długo cię nie było. 
-Wiem... Ta palma nie chciała za cholerę zejść!-skłamałam podnosząc do ust szklankę z wodą mineralną. 
Po jedzeniu byliśmy jeszcze w paru sklepach. Dużo się śmialiśmy i rozmawialiśmy. Ja jednak czułam się nieswojo. Wiedziałam o ty o czym wiedzieć nie powinnam... 
Chłopcy odprowadzili mnie pod same drzwi. Na piechotę! Moja mama chciała ich zaprosić na kolacje ale wytłumaczyli że już jedli. 
Powędrowałam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku. 
Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie... Naglę usłyszałam piosenkę "You and I". Był to mój dzwonek ustawiony specjalnie na kontakt Natalii.

(N:Naty L:Ludmiła)

L:Cześć, Naty.Co się stało?
N: Nic... Już zadzwonić nie można?!
L:Można, można! 
N: O której jutro wychodzisz z domu?
L: O 9:00... Mamy na 9:30 nie? 
N: Tak, tak. Może wyjdziemy razem? 
L: Świetny pomysł! To o 9:00 pod moim domem?
N: Ok. Stresujesz się jutrzejszym meczem?
L: No jasne! Ale ciężko pracowałyśmy i co będzie to będzie.
N: Racja. Dobra ja lece spać. Do jutra!
L: Papa !

W tej rozmowie byłam tak sztuczna ja biust mojej ciotki Alby! Jutro muszę wszystko opowiedzieć Naty i zapytać co ona by z tym zrobiła. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podoba się? : D Mi nie xd No ale cóż xD Ach ta Fedemiła =D 
Dziękuje za 4 komentarze pod 4 rozdziałem : )) mam nadzieje że w tym też tyle będzie ^^
No to... Do następnego rozdziału *.*
 Na koniec macie Luśke *o* ♥