Rodzice powinni wrócić za godzinę. Nie byłam zbyt głodna, przez te lody więc poszłam do swojego pokoju. Uznałam, że trzeba tu troszkę posprzątać. Ostatnio jestem zabiegana i nie myślałam o porządku. Wzięłam więc odkurzacz który stał w rogu przedpokoju. Podłączyłam kabel do gniazdka i dokładnie odkurzyłam czarny, puszysty dywan leżący w moim pokoju. Następnie ułożyłam wszystko na półkach i pościeliłam łóżko. Dobrze, teraz jest czysto. Otworzyłam szafę by ubrać bluzę bo z robiło mi się zimno. Tu, o dziwo było czysto. W oczy rzucał się tylko album ze zdjęciami. Nie wiem, jak się tu znalazł. Chyba włożyłam go gdy ostatnio sprzątałam. Usiadłam na łóżku i go otworzyłam. Na prawie wszystkich zdjęciach byłam z Diego. Zamknęłam go szybko i schowałam do ostatniej szuflady biurka. Nie chce się znowu nakręcać i wspominać. Chciałam wyjść z pokoju by sprawdzić co u Maxi'ego ale przerwał mi dźwięk sms'a.
Schowałam telefon do kieszeni spodni i wybiegłam z pokoju.
-Maxi, wychodzę. To bardzo ważne. Jak by rodzice wrócili powiedz, że idę do Marco, do szpitala.-krzyknęłam wychodząc.
Z trudem zatrzymałam taksówkę. Na szczęście kierowca się zatrzymał więc szybko dotarłam do szpitala. Chwilę później stałam pod salą, w której leżał Marco. Nie byłam sama. Byli również Diego i Fede oraz Violetta i Leon. I oczywiście Fran.
-Jestem!-krzyknęłam rzucając się Włoszce na szyje.-Co się stało?!
-Obudził się!-powiedziała przytulając mnie.
Przyjrzałam się innym tu obecnym, oni również wyglądali na podekscytowanych. Federico pocałował mój policzek na powitanie.
Lekarz zaprosił nas na sale gdzie przy Marco siedzieli już szczęśliwi rodzice. Jego mama kurczowo trzymała jego rękę. On uśmiechnął się na widok Francescy.
-Fran!-powiedział cicho.-Moja, kochana Fran.
Dziewczyna przytuliła go mocno a on pocałował jej czoło.
-Za ile Cię wypisują?-zapytała Viola.
-Za tydzień.-odparł Marco nie wypuszczając Fran ze swoich objęć.-Liczę, że będziesz mnie odwiedzać, kochanie.-wrócił się do brunetki.
Dość długo siedzieliśmy z Tavelli'm i opowiadaliśmy mu różne historię. Już nie była aż tak blady jak wczoraj.
-To jakiś cud, że wybudził się tak szybko.-powiedział doktor gdy opuszczaliśmy sale.
W sumie to prawda. Wypadek wydarzył się przedwczoraj.
-Ej, Lu.-Federico zatrzymał mnie gdy wychodziłam ze szpitala.-Może pójdziemy razem na kawę?
-Przepraszam, ale muszę wracać do domu. Maxi jest sam a znasz go...-odparłam.-Ale jutro po szkole chętnie się wybiorę.
-A nie moglibyśmy iść gdzieś wieczorem?-zapytał.
-Muszę się pouczyć przyrody. Mama chcę, bym poprawiła ocenę z odpowiedzi. Już trochę umiem, ale chce się douczyć na 4.
-Rozumiem... A pomaga Ci ktoś z nauką?
-Nie. Uczę się sama. Rodzice nie mają czasu a Leon z przyrody też jest cienki...-uśmiechnęłam się krzywo.
-A może ja Ci pomogę? Mam same 4.
-Przy Tobie się niczego nie nauczę, Feduś.-zachichotałam i cmoknęłam go w policzek.
-W sumie masz racje.-zaśmiał się.-To powodzenia.-dodał zauważając, że jesteśmy pod moim domem. Przytulił mnie mocno i pogłaskał mój policzek.
Weszłam do środka i zobaczyłam mamę rozkładającą zakupy na stole w kuchni.
-Cześć Lusiu.-uśmiechnęła się pogodnie na mój widok.
-Hej.-usiadłam na krześle.-Wróciłaś dziś wcześniej z pracy?
-Tak. Dziś zrobiłam całą papierkową robotę wcześniej. No i jestem. Na obiad będzie makaron ze szpinakiem.
-Dobrze. To ja idę się pouczyć.-odpowiedziałam i poszłam do siebie.
Z nieruszonego od środy plecaka wyciągnęłam podręcznik i zeszyt. Usiadłam przy biurku i towarzyszyłam książkę.
Godzinę później...
Moją naukę przerwało powiadomienie z tabletu. Fede dzwonił na Skype.
-Jak idzie Ci nauka, słoneczko?-uśmiechnął się.
-Prawie wszystko umiem.-pochwaliłam się.-Jak tak dalej pójdzie, to serio dostanę to 4.
-No to świetnie!-pogratulował mi.-A możesz gdzieś z nami wyjść?
-Z wami?
-Ze mną, Alex'em i Cami. Idziemy się powłóczyć po mieście, co ty na to?
-Nie mogę. Jest po osiemnastej a ja nie jadłam obiadu. Chcę się przygotować na lekcje i położyć się dziś wcześniej. Jutro mam na 7:30.
-No dobrze. Ale pamiętaj, że jutro po szkole idziemy na kawę!
-Pamiętam. To miłego wieczoru życzę. Pozdrów ode mnie Alex'a i Camile.
-Pa, Ludmi.-posłał mi całusa.
-Pa-rozłączyłam się.
Fede zniknął z ekranu. Odłożyłam urządzenie i wróciłam do nauki.
-Ludmiła! Obiad!-krzyknęła mama z dołu.
Zeszłam więc do kuchni gdzie wszyscy, łącznie z tatą i Leonem, jedli. Mama nałożyła mi porcję na kolorowy talerz. Jedząc rozmawialiśmy. Ojciec opowiadał o nowym asystencie którego przydzielił mu szef. Chłopak podobno ustawia obiektywy, dba by żadna część aparatu się nie zgubiła i inne tego typu rzeczy. Leo zaś mówił, o filmie na którym był dziś ze szkołą.
-Siedziałem obok Violetty.-mrugnął do mnie.
Po posiłku pomogłam mamie w zmywaniu opowiadając jej o Marco. Ucieszyła się, z jego powrotu do zdrowia. Wróciłam do pokoju i jeszcze trochę się pouczyłam. Uznałam, że umiem materiał więc spakowałam się do szkoły. Następnie ułożyłam się wygonie w łóżku wraz z laptopem. Weszłam na FB. O, Clara dodała nowe fotki. Oczywiście na każdej tona tapety i papieros w ustach ale co tam :)).
Weszłam na YouTube i wpisałam w wyszukiwarkę "Miley Cyrus". Kliknęłam w "Wrecking Ball". Moja ulubiona piosenka w jej wykonaniu. Wróciłam więc na profil Clary. I... BUM. Zdjęcie z Natą dodane parę minut temu. Roześmiane, w tle park oświetlony latarniami. Spojrzałam na zegarek: 23:40. Hmm... Myślałam, że mama Natki nie pozwoli jej dziś wychodzić. Widocznie moja byłą przyjaciółka wyszła bez jej wiedzy. Zamknęłam kartę z Facebookiem i wyszłam na Insta. Nic nowego. No... Fran zamieściła zdjęcia z uśmiechniętym Marco. Były zrobione w szpitalu. Oboje byli do siebie przytuleni. Dobrze, że tak szybko wyzdrowiał. Camila wrzuciła foty z wypadu z Federico i Alex'em. Ładnie wyszła i jakość była zadziwiająco dobra. Wcisnęłam "zminimalizuj". Moim oczą ukazała się tapeta. Diego i ja. Super, nawet nie pomyślałam, by ją zmienić. Otwarłam więc folder "Kooochani <3 :*" i po paru minutach szperania kliknęłam na zdjęcie na którym siedziałam na ławce z Leonem. On obejmował mnie ramieniem. Zostało zrobione dwa miesiące temu, przez Maxi'ego, aparatem taty. Chciałam już zabrać się za oglądanie pozostałych zdjęć ale zauważyłam, że jestem jeszcze w ubraniu. Z pod poduszki wyciągnęłam piżamę-różową bluzkę na ramiączkach i przylegające do ciała dresowe spodnie sięgające do kostki. Z szuflady wygrzebałam ciepłe, czerwone skarpety i powędrowałam do łazienki. Szybko umyłam się w kabinie i po ubraniu się stanęłam przed umywalką. Spojrzałam w lustro które wisiało tuż nad nią. Zmyłam makijaż, by nie pobrudzić poduszki. Umyłam zęby i pokryłam całą twarz kremem nawilżającym. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Ułożyłam się na łóżku i przez chwilkę oglądałam jeszcze zdjęcia po czym wyłączyłam laptopa i zgasiłam lampkę nocną po czym położyłam się i zasnęłam.
Następny Dzień
Budzik obudził mnie równo o 6:30. Wstałam pobiegłam do łazienki. Szybko załatwiłam poranną toaletę. Z szafy wyciągnęłam szary t-shirt, niebieskie spodnie i pudrową marynarkę która przy mankietach miała czarną koronkę. W kuchni pochłonęłam miskę kukurydzianych płatków z mlekiem. Wróciłam do swojego pokoju po plecak i wzięłam z biurka kluczę. Wyszłam z domu. Rodzice już są w pracy a moi bracie smacznie śpią. Maxi ma na 9:10 a Leon 10:50. E tam, przynajmniej ja kończę wcześniej lekcje. Violetta siedziała przed szkołą. Gdy mnie zauważyła z promiennym uśmiechem pomachała do mnie.
-Cześć, Ludmi.-powiedziała i przytuliła mnie.-Która godzina? Telefon wpadł mi wgłąb plecaka a nie chce teraz wszystkiego wyjmować...
-7:10. Chodźmy do środka.-odparłam.-Jaką mamy pierwszą lekcje?
-Przyrodę.-wstała z murku na którym siedziała.-Przygotowałaś się?
-Tak. Siedziałam nad tym wczoraj około 3 godzin. Ale szczerze mówiąc trochę się boje.-westchnęłam gdy weszłyśmy do budynku.
Powędrowałyśmy do szatni. Nie mogłyśmy pójść pod salę bo woźna by nas wyprosiła mówiąc "Tu trwają lekcje.". Nie byłyśmy jednak same. Przy swojej szafce kręcił się Tomas.
-Hej, dziewczyny.-uśmiechnął się do nas.
-Cześć.-odpowiedziałyśmy prawie równocześnie.
Heredia oddalił się od nas parę kroków i usiadł na ławce przy końcu korytarza. Wyciągnął telefon i zaczął się w niego gapić zupełnie tak, jakby nas tu nie było.
Czas mijał szybko, jak zawsze na rozmowie z Violą. Pięć minut przed dzwonkiem, wraz z Tomasem, poszłyśmy pod salę. Przerwa minęła szybko. Za szybko. Nauczycielka wpuściła nas do sali bacznie mi się przyglądając.
-Do odpowiedzi pójdzie dziś...-mruknęła wodząc palcem po dzienniku gdy wszyscy siedzieliśmy już na miejscach.-Ludmiła Ferro.
-A nie sprawdzi pani najpierw obecności?-wtrąciła Fran która uważała że cała lekcja powinna być prowadzona zgodnie z regułą.
Nauczycielka zignorowała jej uwagę i kazała mi podejść do tablicy. Ledwo podniosłam się z miejsca. Strach mnie sparaliżował. Zdawała mi dość proste pytania i mimo tego, że jąkałam się odpowiedziałam na nie. Niestety, na ostatnie nie znałam odpowiedzi.
-A chciałam dać Ci 5,Ludmiło.-powiedziała z odrazą wpisując mi 4 do dziennika.
Mimo to, byłam zadowolona bo właśnie na ocenę "dobrą" miałam nadzieje. Lekcja minęła szybko ale wybiegłam z niej pierwsza. Wraz z Castillo, i resztą klasy, odłożyliśmy plecaki pod salą 17 gdzie mieliśmy mieć plastykę. Ona minęła bardzo przyjemnie. Malowaliśmy martwą naturę.Dostałam 5, jak każdy. Na ostatniej lekcji, tzn.: Matematyce wydarzyło się coś, czego nawet Maxi by nie wymyślił. Natka została poproszona do tablicy. Zadanie nie było trudne bo tego rodzaju zadania przerabiamy od 2 tygodni.
-Nie mam zamiaru tego rozwiązać.-warknęła Navarro gdy nauczyciel, bo matmy uczy nas pan Dominguez, podał jej kredę.
-Naty, co ty mówisz? Przecież Ci pomogę.-odparł spokojnie.
-Nie mam zamiaru tego rozwiązać.-powtórzyła rzucając kredę w kąt sali.
-Może troszkę grzeczniej? Natalko, podnieś to po czym usiądź w ławce. Zadzwonię do twojej mamy.
-Nie zgadzam się?! Co pan sobie myśli?! Moja matka musi zarabiać. Nie będzie jeździć bo jakiś facet sobie tego życzy. Rozumiesz?!
-Nie przypominam sobie, abyśmy byli na ty. Usiądź już proszę.
-Pan nie będzie mi rozkazywać! Do wiedzenia.-podeszła do ławki i zabrała swoją torebkę po czym wyszła.
Nauczyciel prowadził lekcje dalej. Po dzwonku powiedział Fran by dowiedziała się co z Natalią. Włoszka od razu poszła jej poszukać a ja i Viola opuściłyśmy szkołę.
-Dużo jest dziś zadane?-zapytała.
-Nie, tylko z matematyki jedna strona z ćwiczeń.-odpowiedziałam po chwili namysłu.
-Eh... Nie rozumiem, o co chodzi Natalii.-zmieniła temat.
-Ja też nie. Tęsknie za starą, dobrą Naty która uwielbiała siatkówkę, babskie wieczory itp. Ale... To chyba moja wina...
-Ludmi, o czym ty mówisz?!
-Może gdy bym jej nie zostawiła i dalej się z nią przyjaźniła nie zaczęłaby się tak zachowywać.
-Lu.-stanęła naprzeciwko mnie i spojrzała głęboko w oczy.-Nie mów tak. To, że ona się stoczyła to jej wina. I Clary.
-I moja.-nie dawałam za wygraną.-Mogłam jej chociaż wysłuchać...
Odprowadziłam Viole na przystanek i obiecałam że zadzwonię. Sama zaś wróciłam do domu. Nie zastałam nikogo. No cóż, tak jak mówiłam braciszkowie siedzą w szkole a rodzice w pracy. Zostawiłam plecak w korytarzu i poszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam jogurt waniliowy i z nim w ręce powędrowałam do salonu. Zdjęłam trampki i rozłożyłam się wygodnie na kanapie. Za pomocą pilota włączyłam telewizor. Zjadłam jogurt i około godziny oglądałam przegląd tygodnia. Dowiedziałam się że Miley Cyrus ma nowego chłopaka (przystojnego), Selena Gomez była na randce z Davidem Henrie i wiele innych ploteczek ze świata celebrytów. Czy mnie to interesowało? Nie zbyt. No ale chyba nie ma nic złego w dowiedzeniu się co tam u naszych celebrytów, prawda?
Kiedy już miałam przełączyć kanał usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam się z kanapy.
-Cześć.-uśmiechnął się Fede.-Czyżbyś zapomniała o naszej kawie?
-Em... O rany, masz racje! Tak Cię przepraszam...-wydukałam.
-Nic się nie dzieje. Leon za jakieś pół godziny będzie w domu bo idzie z Fran do szpitala by zobaczyć Marco. Kazał Ci przekazać.
-Dobrze. Ubiorę się i wychodzimy.-wpuściłam go do środka.
Szybko założyłam obuwie i do torebki,którą założyłam na ramie, włożyłam klucze, telefon i 20 peso. Zamknęłam dom i ruszyliśmy w stronę Starbucka. Spojrzałam na Włocha. Miał na sobie czarną bluzkę z krótkim rękawkiem, beżowe rurki z zawiniętą nogawką co sprawiało, że sięgały do kostek. Na jego stopach widniały męskie, granatowe vansy. Włosy były jak zawsze dokładnie ułożone a na karku było widać niewielki element jego tatuażu. Czy wspomniałam, że Federico ma tatuaż? Nie, prawda? No więc zrobił go sobie w 17 urodziny. Jest to napis "Przyjaciele na zawsze." Chyba dotyczył Diego.
Gdy dotarliśmy do kawiarni szatyn otworzył mi drzwi i wpuścił przed sobą. Poprosił, bym usiadła przy stoliku, a sam stanął w kolejce która,dzięki Bogu, nie była długa. Rozsiadłam się wygodnie. Z głośników leciała piosenka Real Love, Jess Glynne która tak mi się spodobała że parę dni temu ściągnęłam ją na MP3.
-Już jestem.-powiedział z uśmiechem brunet stawiając na stoliku dwie kawy, latte.
-No to opowiadaj.-uśmiechnęłam się.-Jak było wczoraj z Alex'em i Camilą?
-Fajnie. Byliśmy w galerii.-odparł upijając łyk napoju.-A ty co dostałaś z przyrody? Nie pochwaliłaś się.
-Czwórka.-odparłam dumnie.
-No barwo! Gratulacje.-klasnął w dłonie.
Już miałam coś odpowiedzieć ale moją uwagę przykuł wysoki brunet który przekroczył próg Starbucka. Wydawało mi się, że go znam.
-Ludmiła?-chłopak popatrzył na mnie szeroko się uśmiechając. Nie wiedziałam co zrobić.
Podbiegł do nas a ja wtedy przypatrzyłam się jego twarzy...
-Seba?-zapytałam oszołomiona. Hmmm... Kim jest Seba? Bratem Naty. Starszym o 4 lata. Studiuje w Madrycie dlatego rzadko się widują.-Co ty tu robisz?
-Postanowiłem odwiedzić rodzinę. Mama zadzwoniła do mnie przed wczoraj i powiedziała, że ma problemy wychowawcze z Natką.
-No faktycznie...-westchnęłam.-No ale fajnie, że przyjechałeś.
-No dobra, ja lecę. Nie przeszkadzam Wam. Ale musimy się zdzwonić, nie?-mrugnął do mnie i poszedł do kolejki która niestety była już dość długa.
Zostałam więc z Federico. Opowiedziałam mu o tym, co wydarzyło się dziś w szkole. Zdziwiło go zachowanie Natalii. Mimo, że wypiliśmy kawę posiedzieliśmy jeszcze w kawiarni. Gdy z niej wyszliśmy Włoch zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Normalnie poszlibyśmy np.: na spacer ale dostałam sms'a od taty. Prosił, bym wracała już do domu bo mama ugotowała już obiad.
-Było mi bardzo miło.-pocałowałam go w policzek gdy byliśmy pod moim domem.
-Mi również, Ludmi.-pogłaskał mnie po policzku.
-Pa.-szepnęłam otwierając drzwi. On tylko pomachał mi na pożegnanie.
Jedząc obiad pochwaliłam się oceną i opowiedziała o kawie z Federico. Leon prawie w ogóle się nie odzywał. To do niego niepodobne. Po posiłku, gdy skończyłam odnosić naczynia do zlewu poszłam do jego pokoju.
-Mogę wejść?-delikatnie zapukałam w lekko uchylone drzwi.
W odpowiedzi usłyszałam ciche "tak". Weszłam do środka i usiadłam na skraju łóżka, na którym leżał.
-Co się stało?-zapytałam.
-Nic. Co się miało stać?-odparł patrząc w telefon.
-Leon, wiem że coś się dzieje.-westchnęłam.-Powiedz mi, proszę.
-A nie powiesz rodzicom?-zawahał się.
-Nie... Mów.-odpowiedziałam stanowczo.
-Zostanę ojcem, Lu. Zostanę ojcem.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
TAM DAM DAM XD No jak widzicie, rozdział skończył się... Ciekawie... xd Powiem tylko, że Ludmile się nic nie śni ani nie wydaje.
Rozdział troszkę krótki ale jest. :) Ogólnie przeszłam na dietę-Trzymajcie za mnie kciuki :D
No to tak: Przebiłam samą siebie. Od bloga "Dietini Story" na którym były opublikowane 23 rozdziały (jak na mnie to dość dużo xdd) żadno z moich blogów nie posiadało więcej niż 7 postów. A ten ma "aż" 11 xD +one shot ^ ^ Dziękuje, że przy mnie byliście i jesteście :3
Ach! I za 4 rozdziały rusza.... 2 SEZON! Opowiadanie zostanie to samo tak jak postacie ale myślę, że parę nowych osób się pojawi ;)) No i jeszcze... Usunęłam wszystkie blogi (oprócz tego) i mam zamiar założyć nowego. Ten nowy będzie miał też dość dużo rozdziałów i mam nadzieje, że będziecie czytać i komentować c: Link do nowego opowiadania pojawi się w aktualizacji tego postu *-*
AKTUALIZACJA (28.01.2015)