czwartek, 5 lutego 2015

Epilog

Dwa lata później

TO JUŻ BYŁO....

-Leon, gdzie pieluchy?-zapytałam trzymając Mercedes na rękach.-Zaraz wychodzę.
-Przypominam Ci, że jesteś jego ciocią, Lusiu.-zaśmiał się mój braciszek zabierając swoją córkę. 
-Tak się bawimy? Ok. Nie kazałam Ci robić Francesce dziecka.-uśmiechnęłam się. 
Leoś popatrzył na mnie spod oka. Wzruszył ramionami i wyciągnął z szuflady paczkę pieluch po czym opuścił pokój. 
Tak więc jestem ciocią. Ciocią i dziewczyną Federico. 
Pozbierałam z podłogi ubrania małej i ułożyłam je na łóżku. Leon, zadowolony bo udało mu się ją uśpić. 
-Gdzie ona w ogóle jest? Miała przyjść godzinę temu. Czy ona zapomniała, że ma dziecko?!-mamrotał nerwowo szatyn. 
-Jest z Marco. Pisała mi.-westchnęłam.-Ej, nie dziwi Cię to, że on z nią dalej jest?
-Dziwi. Dziwi mnie też, że Violetta mnie chce.-zaśmiał się. 
-Ja tam bym nie chciała faceta z dzieckiem.-parsknęłam. 
Leon przewrócił oczami i spojrzał na telefon który przed chwilką wyciągnął z kieszeni. Na widok godziny głęboko westchnął. 
-Słuchaj, niech ona ruszy tą Włoską dupę bo chce już wyjść. Jak znowu się spóźnię to Violka mnie zabije.-warknął. 
-Chyba Mechi płacze. Idź do niej zobacz. Za 10 minut będzie tu Federico.
-Dobra, już dobra. Gdzie butelka? I gdzie Maxi? 
-W kuchni. 
-Maxi czy butelka?
-Maxi. I butelka. 
***
Wszyscy stali przed naszym domem. Mama płakała, tata lulał Mechi. Leon ściskał Violette za rękę. Maxi starał powstrzymywał się, by się nie rozpłakać. A Federico? Federico wnosił moje bagaże do auta. Patrzyłam się na nich wszystkich i serce mi pękało. Matko, jak ja będę za nimi tęsknić!
-Jesteśmy.-wydyszał Diego trzymając za rękę Natalie.-Wybacz, samochód mi się zepsuł...
-Nie ma sprawy.-mocno go przytuliłam. 
-Lu, musimy jechać. Za godzinę mamy samolot a jeszcze trzeba dojechać na lotnisko.-szepnął Fede podchodząc do mnie z tyłu.
-Dobrze.-westchnęłam.
Najpierw podeszłam do mamy.
-Mamo, będziemy się kontaktować. Kocham Cię. Jestem już dorosła. Tak będzie lepiej, serio.-wydukałam tuląc ją do siebie. 
-Tato.-położyłam ojcu rękę na ramieniu.-Nie martw się, poradzę sobie. Będzie dobrze.
Jego też przytuliłam. Większość mojego tuszu pokryło jego ramię. 
-Leon, Maxi. Jesteście najlepszymi braćmi na świecie. Leoś, dbaj o małą. Bądź szczęśliwy z Violettą. Maxi... Śpiewaj, tańcz.. Rób Bóg wie co, ale spełnij swoje marzenia.-cmoknęłam każdego z braci w policzek. 
-Violu, ty...-wymamrotałam po czym rzuciłam się jej na szyje.-Kocham Cię, przyjaciółko.
-Diego, Nata.-przełknęłam ślinę.-Wiem, skrzywdziliście mnie. Mimo to, wybaczam Wam. Bądźcie szczęśliwi. 
-Dziękujemy, Ludmi. To samo tyczy się Ciebie i Federico...-wyszeptała Natalia. 
Wsiadłam do auta jeszcze raz machając wszystkim. Moje policzki były już całe czarne. 
Żegnaj, Buenos Aires.

 ***
Boże, ta suknia jest... Piękna. Nigdy nie sądziłam, że w wieku lat dziewiętnastu wyjdę za mąż.
-Wyglądasz cudownie, kochanie.-Federico pocałował mnie w włosy obejmując od tyłu. 
-Federico! Opuść ten pokój w tej chwili!-krzyknęłam.
-Lu, o co chodzi? Co znowu zrobiłem?
-Pech. Ściągniesz na nas pecha. Pan młody nie może zobaczyć panny młodej przed ślubem.
-No oczywiście.-zaśmiał się kpiąco i wyszedł. 
No fakt, jestem przesądna. Ale chce, by to wszystko wyszło... Idealnie. Zobaczy moich przyjaciół i rodzinę, których widuje raz na jakiś czas. 
-Hej, Ludmi.-odwróciłam się.
-Oj, Alex. Cześć, wystraszyłeś mnie.-zachichotałam. 
-Wybacz. Nie chciałem... Ładna sukienka.-uśmiechnął się.
-Coś się stało?
-Yh, tak, tak. Goście są już pod kościołem. Fede właśnie pojechał. Gdzie Violetta?
-Mówiła, że idzie się napić. Poszukaj jej, proszę. Muszę się zebrać w najwyżej piętnaście minut.
Chłopak wyszedł a ja próbowałam jakoś szybko się zebrać. Gdy by nie szybkie przyjście Violi, nie wiem co by się stało. Argentynka pomogła mi się przygotować. A dokładnie dokończyć przygotowania. 

CO TERAZ?

Jak widzicie, ułożyłam sobie życie. Okazało się, że Leon miał krótki romans z Francescą która okazała się dziewczyną dzięki której Leoś miał być ojcem.
Violetta za tydzień wychodzi za Leona. Będą Naty i Diego, Camila i Alex, Lara i Maxi i wiele innych osób.
Od roku mieszkam w Madrycie. Przeprowadziłam się tam z Federico by studiować, na wymarzonej uczelni.  
Maxi jest z Larą w dalszym ciągu. Są niezwykle wytrzymali. 
Marco i Fran zerwali. Hm, no cóż. To chyba przez Mercedes, córkę Francescy i Leona. 
Camila i Alex jednak wytrzymali razem związek na odległość. 
A Clara? Od roku nikt jej nie widział. Podobno związała się z Tomasem... 
Patrząc na całe moje dotychczasowe życie jestem zadowolona. Cieszę się z najmniejszych rzeczy. Napisała bym coś jeszcze jednak muszę nakarmić Martine.
Ale o niej... Już kiedy indziej.  
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Epilog. Nie myślcie, nie był pisany na odwal się. Bardzo się nad nim starałam. Nie wyszedł taki, jaki chciałam. 
Pozdrawiam Was bardzo gorąco i dziękuje za czytanie tego wszystkiego. 
Mam jeszcze jedną prośbę... Niech każdy, kto czytał tego bloga zostawił po sobie ślad w postaci komentarza. Chciałabym wiedzieć, ile osób mnie czytało. 
A może to nie koniec blogów z Violettą...

3 komentarze:

  1. Szkoda, że już koniec opowiadania...
    Ale dobrze, ze nie kończysz z bloggerem

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne,chociaż bardzo żałuję,że już koniec...twoje pozostałe opowiadania również były boskie i również bardzo żałuję,że ich nie dokończyłaś,ale cóż... ,,Wszystko ma swój początek i koniec``,tak?..
    Jednak po tym ostatnim malutkim zdaniu: ,,Ale o niej... Już kiedy indziej. `` wnoszę i mam nadzieję,że myślisz wciąż o nas i myślisz o kolejnym opowiadaniu dla nas,np.: właśnie tej kontynuacji z Martiną w roli głównej i że bd coś podobnego,co teraz Ludmi przeżywała,jednak zrobione,z Martiną.Takie typowe życie nastolatki.Wierzę,że pewnie długo byś jeszcze pisała i wiele innych rozdziałów,gdyby nie to,że Violetta ci się znudziła,ponieważ wierzę,że pewnie masz tysiące nie wykorzystanych pomysłów,tylko przez ,,znudzenie`` serialem przyspieszyłaś koniec tego opowiadania.Mam wielką nadzieję,że skończysz też kiedyś pozostałe i jednak wróciła byś do tego bloga.Sądzę,że to ostatnie zdanie ma nam dawać właśnie taką nadzieję,że może nie wszystko skończone,że może kiedyś będziesz jeszcze pisała,ale to nie jest pewne,dlatego to zdanie tam zaistniało.Cieszę się,że mogłam poznać twoje blogi,mimo,że nie czytałam od początku,bo przybyłam tu chyba jakoś we wrześniu i nie żałuję.Nie zawsze zostawiałam komentarz,przepraszam.To lenistwo,lecz wiedz,że cię czytałam i na prawdę mam nadzieję,że będziesz to jeszcze kiedyś ( nie mówię,że od razu ) kontynuować i skończysz jeszcze tamte pozostałe opowiadania,bo wychodziły ci świetnie.Na prawdę cię uwielbiam i podziwiam laska,trzymaj się.;* xoxo

    OdpowiedzUsuń

Cześć♥
Tu Wasz Olszon *.* Dziękuje za wszystkie
Komentarze. Każdy z nich mnie motywuje <3