"Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości."
Zasnęłam dopiero o 01:00. Wraz z Violą robiłyśmy za telefon zaufania. Fran była roztrzęsiona. Mówiłyśmy jej, że będzie dobrze i że Marco z tego wyjdzie. Ale czy tak się stanie?
Otóż miał wypadek na motorze. Razem z Diego jeździli na torze. Maszyna Tavelli'ego zaczęła świrować. Meksykanin wjechał w Hernendez'a. Mój były jakoś nie ucierpiał. Skończyło się na sińcach. Za to stan zdrowia Marco nie jest dobry...
Umówiłyśmy się, że zobaczymy się w szpitalu. Gdy będziemy już w B.A.
Mimo małej ilości snu jestem wyspana. Violetta z reguły mało śpi więc... Wszyscy zebraliśmy się w godzinę. Leon jechał z Fede i jego rodzicami a z nami Viola. Maxi miał więc przyjemność siedzenia przy oknie. Muzyka leciała w radiu. Mama, która w nocy odwiedziła pokój w którym spałam z szatynką (przez łkanie Francescy), pytała o stan mojego przyjaciela. Tata zaś skupił się na drodze. Był okropny upał ale jakoś przetrwaliśmy.
Trzy godziny później...
Stoję właśnie z Violą przed salą w której leży Marco. Za chwile wejdziemy go zobaczyć. Francesca cały czas kurczowo trzyma mnie za rękę. Trzęsie się i jest bardzo słaba. Jego rodzice podobno siedzieli tu całą noc. Przyjrzałam się im. Ona-Wysoka brunetka, pełne usta i nieco bulwiasty nos (ale pasował do niej). Opalona. On-Postawny szatyn, z zarostem. Duże, niebieskie oczy. Oboje siedzieli do siebie przytuleni. Widać było że kobieta płakała.
-Mogą państwo wejść.-usłyszałam głos pielęgniarki.
We trzy weszłyśmy do środka. Ku mojemu zdziwieniu na krześle w rogu pomieszczenia siedział Diego. Na głowie miał opatrunek a na kolanach... Naty.
-Hej.-przywitał się z lekkim uśmiechem.
-Cześć.-odparłam po czym mocno przycisnęłam do siebie obie wargi.
Podeszłyśmy do łóżka na którym leżał Meksykanin. Włoszka przejechała ręką po jego policzku.
Ja spojrzałam na Natalie. Gdy ta poczuła mój wzrok na sobie od razu przyssała się do Diego.
-Czy możesz przestać?-warknęła cicho Violetta.
-Hmmm?-odezwała się Navarro.
-Czy możesz przestać?!-powtórzyła głośniej dziewczyna.
-Ale o co chodzi?-Hiszpanka udawała głupią. Ja wiedziałam o co chodzi Violi.
-Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Całujesz go, po to, by zrobić Ludmile na złość!
-Nie prawda! To mój chłopak, mogę go całować kiedy chce!
-Hm... Ciekawe. Po czterech dniach od zerwania Luśki z Diego ty się z nim spotykasz. Jak można?!
Wtedy na sale wszedł Leon. Objął Viole ramieniem i przyjrzał się brunetce.
-Ciszej, na cały szpital Was słychać.-powiedział spokojnie.
-To ona na mnie naskakuje!-krzyknęła Nata.
-Szczerze wątpię. Vilu jest z reguły bardzo spokojna. A jeśli już, to musiała mieć powód. A Ty Diego. Serio? Nie rozumiem cię człowieku.
Chwile później wracałam do domu autobusem. Towarzyszył mi Leon.Violetta poszła do domu a Naty została z Hernandez'em i Fran w szpitalu. Nata zaczęła mnie strasznie denerwować. Mam już dość Diego i nie wrócę do niego ale czuję się nieswojo gdy się całują itp.
-Siostra, wysiadaj.-Leon przerwał moje przemyślenia. Gdy by jechała sama pewnie "przebudziłabym" się za jakieś pół godziny.
Z przystanku do domu mieliśmy jakieś 15 minut. Pogoda była ładna i, na szczęście, się ochłodziło. Obok mnie przeszedł Tomas i rzucił "Hej" oraz się pogodnie uśmiechnął . Odwzajemniłam uśmiech.
Gdy weszliśmy do domu Leoś powędrował do siebie a ja postanowiłam zrobić sobie kanapkę.
Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej masło i talerzyk na którym leżały plasterki pomidora. Z pojemnika na pieczywo wyciągnęłam bułkę. Posmarowałam ją i ułożyłam na niej warzywo.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Nagle w kuchni zjawiła się moja mama. Usiadła obok mnie.
-Co tam u Ciebie, Lu?-zapytała z uśmiechem pijąc herbatę.
-Może być. Dlaczego pytasz?-wymamrotałam pomiędzy kęsami.
-Wiesz... Ostatnio w ogóle nie rozmawiamy.-westchnęła.-Jeszcze parę tygodni temu mówiłaś mi o wszystkim. Teraz dowiaduje się wszystkiego od Leośka.
-Przepraszam, mamo. Wiem, jestem teraz taka... nieobecna? Po tej sytuacji z Diego wszystko się zmieniło. I do tego Naty... Eh...
-Pamiętaj, mi możesz wszystko powiedzieć.-uśmiechnęła się troskliwie.-A dzisiaj randka z Fede tak?
-Tak.-zachichotałam.-Myślisz że mogła bym ubrać tą śliczną, pistacjową spódniczkę ?
Chwile później wracałam do domu autobusem. Towarzyszył mi Leon.Violetta poszła do domu a Naty została z Hernandez'em i Fran w szpitalu. Nata zaczęła mnie strasznie denerwować. Mam już dość Diego i nie wrócę do niego ale czuję się nieswojo gdy się całują itp.
-Siostra, wysiadaj.-Leon przerwał moje przemyślenia. Gdy by jechała sama pewnie "przebudziłabym" się za jakieś pół godziny.
Z przystanku do domu mieliśmy jakieś 15 minut. Pogoda była ładna i, na szczęście, się ochłodziło. Obok mnie przeszedł Tomas i rzucił "Hej" oraz się pogodnie uśmiechnął . Odwzajemniłam uśmiech.
Gdy weszliśmy do domu Leoś powędrował do siebie a ja postanowiłam zrobić sobie kanapkę.
Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej masło i talerzyk na którym leżały plasterki pomidora. Z pojemnika na pieczywo wyciągnęłam bułkę. Posmarowałam ją i ułożyłam na niej warzywo.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Nagle w kuchni zjawiła się moja mama. Usiadła obok mnie.
-Co tam u Ciebie, Lu?-zapytała z uśmiechem pijąc herbatę.
-Może być. Dlaczego pytasz?-wymamrotałam pomiędzy kęsami.
-Wiesz... Ostatnio w ogóle nie rozmawiamy.-westchnęła.-Jeszcze parę tygodni temu mówiłaś mi o wszystkim. Teraz dowiaduje się wszystkiego od Leośka.
-Przepraszam, mamo. Wiem, jestem teraz taka... nieobecna? Po tej sytuacji z Diego wszystko się zmieniło. I do tego Naty... Eh...
-Pamiętaj, mi możesz wszystko powiedzieć.-uśmiechnęła się troskliwie.-A dzisiaj randka z Fede tak?
-Tak.-zachichotałam.-Myślisz że mogła bym ubrać tą śliczną, pistacjową spódniczkę ?
-Tą, którą ciocia przysłała Ci z Madrytu?
-Tak-pokiwałam głową.
-Ona będzie świetna! Pasuje na każdą okazje. Jak się czeszesz?
-Może warkocz? To takie bardziej oryginalne...
-Och jak ja dawno nie widziałam cię w warkoczu! A wyglądasz w nim tak ślicznie!
Posiedziałam chwilę z mamą po czym poszłam się wykąpać. Wzięłam długi prysznic. Umyłam się po czym, zawinięta w ręcznik suszyłam włosy suszarką. Przemknęłam przez korytarz. Zamknęłam pokój na klucz i wyciągnęłam przygotowane wcześniej,przed wizytą w szpitalu, ubrania. Założyłam czarny stanik i majtki. Wciągnęłam na siebie wspomnianą wcześniej spódniczkę. Ubrałam również białą, cienką bluzkę z krótkim rękawkiem i naszyjnik.
Usiadłam na krześle przed lustrem. Włosy były już suche. Według instrukcji z internetu zaczęłam je rozczesywać. Jak na pierwszy raz jest dobrze.. Jakoś udało mi się zrobić wymarzoną fryzurę. Do makijażu użyłam eyelinera, tuszu do rzęs i szminki w kolorze czerwonego wina. Mama weszła do mojego pokoju.
-Lud, wyglądasz wspaniale!-powiedziała patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.
Obejrzałam się w lustrze. Wszystko było OK. Pierwszy raz spodobałam się sobie! Zawsze byłam dla siebie surowa. No cóż, mam niską samoocenę.
-Jorge, Jorge!-wołała do taty który co dopiero wrócił z pracy.-Chodź do pokoju Lusi!
Po chwili tata z uśmiechem patrzył na mnie.
-Ludmi... Ja...-wydukał.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół.
-Cześć.-powiedział Włoch i pocałował mnie w dwa policzki.
-O, hej Fede.-uśmiechnęła się moja mama.
-Dobry wieczór.-zwrócił się do niej.
-To my już może pójdziemy...-wzięłam go za rękę i wyprowadziłam z domu. Wiedziałam, że mama lada moment zaprosi go na herbatę a on, jak to on, zgodzi się z grzeczności.
-Restauracja jest niedaleko, przejdziemy się, dobrze? Ewentualnie zamówię taxi.-przerwał ciszę.
-Niema problemu, możemy iść.-uśmiechnęłam się lekko.
Na szczęście nie było tak gorąco jak wczoraj. Wiał przyjemny wiatr. Federico szedł spokojnie obok mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Rozmawialiśmy o Marco, Diego oraz Naty. Mieliśmy podobne zdanie na ten temat. Nie czułam się zestresowana jak na pierwszej randce z Hernandez'em. Rozmawialiśmy ze sobą bez żadnych barier. Viola zawsze mówi, że jeśli w związku jest przyjaźń jest to oznaka, że obie osoby czują się swobodnie. Czy ja i Diego byliśmy przyjaciółmi? Chyba nie... Nie mówiliśmy sobie wszystkiego, to na pewno. Mimo to, wydawało mi się, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Eh...
-Jesteśmy na miejscu.-z przemyśleń wytrącił mnie Fede kładąc mi rękę na ramieniu.
Moim oczom ukazała się sporych rozmiarów restauracja sushi. Świetnie!
Usiedliśmy przy stoliku w rogu restauracji. Szybko podszedł do nas kelner. Podał nam menu. Po złożeniu zamówienia powiedział "Za 10 minut powinno być gotowe" i poszedł.
-Podoba Ci się tu?-zapytał Feder.
-Tak, bardzo. Uwielbiam sushi.-odparłam z uśmiechem.
-Wiem.-zabawnie przekrzywił głowę.-Inaczej bym cię tu nie zabrał.
Po chwili kelner pojawił się z jedzeniem. Jedliśmy pałeczkami.
-Najlepsze sushi jakie jadłam.-powiedziałam jedząc.
Panowała przyjemna atmosfera a my w dalszym ciągu rozmawialiśmy.
-Słyszałaś że Alex za miesiąc się wyprowadza?
-Serio? O jeju, nie... Przecież Cami się załamie.
-Eh... Też tego nie chce. Przyjaźnie się z nim.
-Ale... Jak poradzi sobie wasza drużyna bez niego?
-Nie wiem. Musimy znaleźć zastępstwo.-odparł smutno.
-A jak Camila zareagowała?
-Jeszcze jej nie powiadomił. Powiedział, że czeka na odpowiedni moment. Ja bym jej już teraz powiedział.
-Pewnie nie chce jej ranić. Ona się tak angażuje w ten związek...
-Masz racje. Będę za nim tęsknił.
-A gdzie on się w ogóle wprowadza?
-Do chrzestnej, do Madrytu.
-Oj, daleko. Matko, a taki z niego fajny chłopak.
-Przyrzekał, że będzie nas odwiedzał. Raz w miesiącu.
I wszystko było wspaniałe: obecność Fede, to z jakim zaangażowaniem opowiadał mi o swoich problemach, zabawnych sytuacjach, jedzenie ale oczywiście coś musiało pójść nie tak.
-Ludmiła! Feduś!-usłyszeliśmy znany głos. Odwróciliśmy się. Stała tam Naty. A dokładnie kiwała się na boki. A za nią Clara, w takim samym stanie.
-Są pijane.-szepnął Włoch.
-Może się dosiądziemy?-parsknęła śmiechem Hiszpanka i wywinęła orła. Upadła na podłogę. Federico rzucił się na ziemie by jej pomóc i ostrożnie ją podniósł. Natalia wyszła z tego BEZ SZWANKU.
-Ojeju, Natuś... Jaka z Ciebie niez...-śmiała się Alonso po czym sama runęła na posadzkę. Jeden z pracowników restauracji zaczynał pomagać Fede.
Musieliśmy opuścić restauracje by nie przeszkadzać gościom. Włoch w pośpiechu zapłacił. Usadziliśmy dwie dziewczyny na ławce a on zadzwonił po taxi. Niestety, musieliśmy jechać z nimi.
Najpierw odwieźliśmy Natę. Trzymając ją pod rękę weszłam do kamienicy. Gdy jej mama ją zobaczyła prawie dostała zawału. A przynajmniej zrobiła takie wrażenie.
-Matko Boska! Natalia!-wykrzyknęła na widok córki.-Ludmi, o co chodzi?
-Wygląda na to, że przedawkowała alkohol.-powiedziałam wprowadzając ją do mieszkania.-Była na kolacji z... Z przyjacielem i wtedy ona, i jej nowa przyjaciółka wpadły do niej w takim stanie. Wyszliśmy z restauracji i taksówką ją tu przywieźliśmy...
-Oj, tak. Natka mówiła już, że się nie przyjaźnicie. Była tutaj parę razy z taką dziewczyną... Cara? Nie, nie Clara. Właśnie!
-Nie chce pani martwić ale ona ma na nią zły wpływ. Zna ją przecież pani, ona wcześniej nie tykała alkoholu.
-Wiem. Coś złego się z nią dzieje. Bardzo ostro się maluje, często wychodzi i wraca o kosmicznych porach, nawet, gdy następnego dnia musi iść do szkoły. Ostatnio nic mi nie mówi. Tak, to tylko 3 dni ale widzę, że się zmienia. Smutno mi, że się z nią już nie przyjaźnisz i szczerze mówiąc miałam do Ciebie lekkie pretensje ale teraz widzę, że ona sama jest sobie winna.
-Naty pani nie mówiła?
-Ale o czym? Nic mi nie mówi. Nawet nie wiem, z kim wychodzi. Wraca otulona papierosowym dymem.
-Chyba będzie lepiej, jak sama pani wszystko wytłumaczy. Przepraszam, ale muszę iść. Clare też musimy odwieść.
-Dobrze, skarbie. Zajmę się nią ale postaram się nie krzyczeć. Dziękuje Ci bardzo i twojemu koledze też. Nie wiem, jak się Wam odwdzięczę.
Obdarowałam ją szerokim, szczerym uśmiechem i wróciłam do Fede. On czekał na mnie z Clarą jeszcze w samochodzie. Był tylko jeden problem, nie znaliśmy jej adresu. Poprosiliśmy, by taksówkarz wysadził nas pod szkołą. Włoch zapłacił mimo, że chciałam się dołożyć.
Nie wiedzieliśmy co robić. I wtedy jak z nieba spadł nam Diego! Był trochę zdziwiony, że jego nowa koleżanka nie ma przy sobie dokumentów ani telefonu. Po moich prośbach (bo Federico nie chciał słuchać) podał na adres dziewczyny.
-Em... Lu, możemy pogadać?-zapytał gdy udało nam się usadzić przysypiającą już dziewczynę na ławce.
-Może nie zauważyłeś, ale jedna z naszych obecnych ale i przymusowych towarzyszek, jest kompletnie pijana.-odparłam ironicznie.
-A jutro? Po szkole?-pytał po chwili.
-Niech będzie, ale na przyszłość pilnuj swojej dziewczyny.-wycedziłam i razem z Fede poszliśmy w stronę domu państwa Alonso. Otworzył nam wysoki, zadbany mężczyzna.
-Clara!-krzyknął tuląc córkę która praktycznie spała.-Córeczko, tak się martwiłem!
Wytłumaczyliśmy mu wszystko dokładnie a on opowiedział mu o problemach wychowawczych z Clarą. Był bardzo zatroskany.
-Amanda... Znaczy moja żona nie wyjdzie do Was bo śpi. Bidulka, tak się o nią martwiła... Poprosiłem, by się położyła i ledwo zasnęła. Dzieciaki, naprawdę nie wiem, co robimy źle.-westchnął.-Staramy się spędzać z nią wiele czasu, kupujemy jej co chce oraz staramy się z nią rozmawiać.
Posiedzieliśmy chwile ale potem uznaliśmy, że musimy się zbierać. Facet bardzo nam dziękował.
-Przepraszam, zniszczyłem całą randkę.-szepnął Fede gdy wyszliśmy z kamienicy.-Ten wieczór miał wyglądać zupełnie inaczej.
-Ej, to nie woja wina.-uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku.-Dobrze zrobiliśmy pomagając im.
-Hmm... Może i dobrze ale jeśli chodzi o nasze spotkanie to nie było zbyt romantyczne.-odpowiedział smutno.
-Oj, sushi było pyszne, a restauracja bardzo mi się podobała. Miło porozmawialiśmy. Nie było źle.-musnęłam jego policzek.
Chwile milczeliśmy. Spojrzeliśmy na niebo. Było takie piękne... Całe rozgwieżdżone.
-Ale nie wszystko stracone.-rozpromienił się nagle.-Chodźmy do mnie. Oglądniemy jakiś film i poleżymy na kanapie. Z resztą... Jest dopiero 19:00.
Zgodziłam się. Spodobał mi się ten pomysł. Nie miałam siły nigdzie chodzić więc pojechaliśmy autobusem.
Mieszkanie Fede okazało się bardzo ładne. Przywitała mnie jego mama która właśnie robiła kolacje dla siebie i męża który podobno zaraz miał wrócić do domu. Rozsiedliśmy się w salonie z kanapkami z szynką parmeńską i rukolą. Byśmy mieli troszkę prywatności Federico zamknął drzwi.
-Synuś, na półce, obok figurki od cioci Marry leży film "Zostań jeśli kochasz". Oglądnijcie sobie, jeśli chcecie.-zawołała jego mama przechodząc przez korytarz.
Włączyliśmy więc "Zostań jeśli kochasz".
Film bardzo mi się spodobał. Niestety, była strasznie senna i nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam...
-Lu? Co się stało?-zapytał Feder siadając na kanapie.
-Chyba zasnęliśmy. Powiem ci że jesteśmy już spóźnieni do szkoły.-westchnęłam.
-Hm.. No to musimy się zbierać. Dziwne, że moja mama nas nie obudziła.
I wtedy zadzwonił mój telefon. Violetta. Powiedziała, że mam szczęście-Dziś była zorganizowana niespodzianka dla uczniów, wyjście do kina. Ufff...
Fede podwiózł mnie więc do szkoły. Tzn: towarzyszył mi w powrocie autobusem. Pożegnał mnie soczystym buziakiem w policzek i oznajmił, że musimy jeszcze gdzieś razem wyjść. Powiedziałam, że z chęcią wyjdę gdzieś w piątek.
W domu siedział Maxi który nie poszedł do szkoły.
-I jak było?-zapytał.
-Fajnie, fajnie. A ty widziałeś się już z Larą?-odparłam siadając obok niego, bo akurat odpoczywał w salonie.-I dlaczego nie siedzisz w szkole?
-Spotkaliśmy się wczoraj. Byliśmy MC. I nie poszedłem bo boli mnie trochę ręka. Oparzyłem sobie żelazkiem. Ale w sumie... Cieszę się z tego. Chętnie posiedzę w domu.-zaśmiał się.
-Co jak co, ale ty umiesz wybrać romantyczne miejsce.-zachichotałam.
-A wy gdzie byliście?
-Na sushi. I w jego domu. Oglądaliśmy film. I... A to Ci opowiem wieczorem. I Leonowi też, ok?
-No dobra. A teraz błagam, przełącz mi kanał! To jebane animal planet leci od piętnastu minut a ja już mam dość. A poza tym nie mam ja przełączyć.
Przełączyłam na to, co chciał i poszłam do siebie. Brzuch burczał mi okropnie bo zapomnieliśmy o śniadaniu. Zjadłam więc tosty i wypiłam kawę. Następnie poszłam się przebrać. Wzięłam też szybki prysznic. Ubrałam czerwone rurki, czarną bluzkę bez żadnego logo i białe trampki. I nagle przyszedł sms od Diego. Poprosił o spotkanie. Wzięłam więc kluczę i telefon po czym poszłam do parku. Hernandez tam na mnie czekał.
-Cześć Lu.-powiedział.
-Hej. O czym chciałeś pogadać?-od razu przeszłam do rzeczy.
-Ludmi, ja Cię dalej kocham!-krzyknął.
-A co z Natalią?-odparłam zdziwiona.
-Ona... Ona nic dla mnie nie znaczy kocham Ciebie.-bełkotał.
-Posłuchaj, jesteś z nią. Nie możesz się tak bawić uczuciami. A ja... Szczerze mówiąc nie jestem tobą zainteresowana. Zdradziłeś mnie Diego. Jeśli już nawet mielibyśmy się pogodzić to zostalibyśmy przyjaciółmi. I zajmij się Natą skoro z nią chodzisz. To nie ja i Fede mieliśmy się nią zająć, tylko ty. Gdzie byłeś, kiedy byłeś jej potrzebny? Gdy pijana łaziła po mieście?
-Ludmi.. Ja...
-Ty idź lepiej do jej domu i sprawdź jak się czuje.
-Jesteś z Fede?
-Nie. Jeszcze nie.
-Jak to?
-Zajmij się lepiej swoim związkiem. Żegnam-rzuciłam i szybko wyszłam z parku.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
TADAM XD MASAKRA. XD Napisała bym coś jeszcze ale muszę schodzić na kolacje a chce to opublikować : D Pozdrawiam was i sukcesów w nowym roku :***
-Ludmi... Ja...-wydukał.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół.
-Cześć.-powiedział Włoch i pocałował mnie w dwa policzki.
-O, hej Fede.-uśmiechnęła się moja mama.
-Dobry wieczór.-zwrócił się do niej.
-To my już może pójdziemy...-wzięłam go za rękę i wyprowadziłam z domu. Wiedziałam, że mama lada moment zaprosi go na herbatę a on, jak to on, zgodzi się z grzeczności.
-Restauracja jest niedaleko, przejdziemy się, dobrze? Ewentualnie zamówię taxi.-przerwał ciszę.
-Niema problemu, możemy iść.-uśmiechnęłam się lekko.
Na szczęście nie było tak gorąco jak wczoraj. Wiał przyjemny wiatr. Federico szedł spokojnie obok mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Rozmawialiśmy o Marco, Diego oraz Naty. Mieliśmy podobne zdanie na ten temat. Nie czułam się zestresowana jak na pierwszej randce z Hernandez'em. Rozmawialiśmy ze sobą bez żadnych barier. Viola zawsze mówi, że jeśli w związku jest przyjaźń jest to oznaka, że obie osoby czują się swobodnie. Czy ja i Diego byliśmy przyjaciółmi? Chyba nie... Nie mówiliśmy sobie wszystkiego, to na pewno. Mimo to, wydawało mi się, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Eh...
-Jesteśmy na miejscu.-z przemyśleń wytrącił mnie Fede kładąc mi rękę na ramieniu.
Moim oczom ukazała się sporych rozmiarów restauracja sushi. Świetnie!
Usiedliśmy przy stoliku w rogu restauracji. Szybko podszedł do nas kelner. Podał nam menu. Po złożeniu zamówienia powiedział "Za 10 minut powinno być gotowe" i poszedł.
-Podoba Ci się tu?-zapytał Feder.
-Tak, bardzo. Uwielbiam sushi.-odparłam z uśmiechem.
-Wiem.-zabawnie przekrzywił głowę.-Inaczej bym cię tu nie zabrał.
Po chwili kelner pojawił się z jedzeniem. Jedliśmy pałeczkami.
-Najlepsze sushi jakie jadłam.-powiedziałam jedząc.
Panowała przyjemna atmosfera a my w dalszym ciągu rozmawialiśmy.
-Słyszałaś że Alex za miesiąc się wyprowadza?
-Serio? O jeju, nie... Przecież Cami się załamie.
-Eh... Też tego nie chce. Przyjaźnie się z nim.
-Ale... Jak poradzi sobie wasza drużyna bez niego?
-Nie wiem. Musimy znaleźć zastępstwo.-odparł smutno.
-A jak Camila zareagowała?
-Jeszcze jej nie powiadomił. Powiedział, że czeka na odpowiedni moment. Ja bym jej już teraz powiedział.
-Pewnie nie chce jej ranić. Ona się tak angażuje w ten związek...
-Masz racje. Będę za nim tęsknił.
-A gdzie on się w ogóle wprowadza?
-Do chrzestnej, do Madrytu.
-Oj, daleko. Matko, a taki z niego fajny chłopak.
-Przyrzekał, że będzie nas odwiedzał. Raz w miesiącu.
I wszystko było wspaniałe: obecność Fede, to z jakim zaangażowaniem opowiadał mi o swoich problemach, zabawnych sytuacjach, jedzenie ale oczywiście coś musiało pójść nie tak.
-Ludmiła! Feduś!-usłyszeliśmy znany głos. Odwróciliśmy się. Stała tam Naty. A dokładnie kiwała się na boki. A za nią Clara, w takim samym stanie.
-Są pijane.-szepnął Włoch.
-Może się dosiądziemy?-parsknęła śmiechem Hiszpanka i wywinęła orła. Upadła na podłogę. Federico rzucił się na ziemie by jej pomóc i ostrożnie ją podniósł. Natalia wyszła z tego BEZ SZWANKU.
-Ojeju, Natuś... Jaka z Ciebie niez...-śmiała się Alonso po czym sama runęła na posadzkę. Jeden z pracowników restauracji zaczynał pomagać Fede.
Musieliśmy opuścić restauracje by nie przeszkadzać gościom. Włoch w pośpiechu zapłacił. Usadziliśmy dwie dziewczyny na ławce a on zadzwonił po taxi. Niestety, musieliśmy jechać z nimi.
Najpierw odwieźliśmy Natę. Trzymając ją pod rękę weszłam do kamienicy. Gdy jej mama ją zobaczyła prawie dostała zawału. A przynajmniej zrobiła takie wrażenie.
-Matko Boska! Natalia!-wykrzyknęła na widok córki.-Ludmi, o co chodzi?
-Wygląda na to, że przedawkowała alkohol.-powiedziałam wprowadzając ją do mieszkania.-Była na kolacji z... Z przyjacielem i wtedy ona, i jej nowa przyjaciółka wpadły do niej w takim stanie. Wyszliśmy z restauracji i taksówką ją tu przywieźliśmy...
-Oj, tak. Natka mówiła już, że się nie przyjaźnicie. Była tutaj parę razy z taką dziewczyną... Cara? Nie, nie Clara. Właśnie!
-Nie chce pani martwić ale ona ma na nią zły wpływ. Zna ją przecież pani, ona wcześniej nie tykała alkoholu.
-Wiem. Coś złego się z nią dzieje. Bardzo ostro się maluje, często wychodzi i wraca o kosmicznych porach, nawet, gdy następnego dnia musi iść do szkoły. Ostatnio nic mi nie mówi. Tak, to tylko 3 dni ale widzę, że się zmienia. Smutno mi, że się z nią już nie przyjaźnisz i szczerze mówiąc miałam do Ciebie lekkie pretensje ale teraz widzę, że ona sama jest sobie winna.
-Naty pani nie mówiła?
-Ale o czym? Nic mi nie mówi. Nawet nie wiem, z kim wychodzi. Wraca otulona papierosowym dymem.
-Chyba będzie lepiej, jak sama pani wszystko wytłumaczy. Przepraszam, ale muszę iść. Clare też musimy odwieść.
-Dobrze, skarbie. Zajmę się nią ale postaram się nie krzyczeć. Dziękuje Ci bardzo i twojemu koledze też. Nie wiem, jak się Wam odwdzięczę.
Obdarowałam ją szerokim, szczerym uśmiechem i wróciłam do Fede. On czekał na mnie z Clarą jeszcze w samochodzie. Był tylko jeden problem, nie znaliśmy jej adresu. Poprosiliśmy, by taksówkarz wysadził nas pod szkołą. Włoch zapłacił mimo, że chciałam się dołożyć.
Nie wiedzieliśmy co robić. I wtedy jak z nieba spadł nam Diego! Był trochę zdziwiony, że jego nowa koleżanka nie ma przy sobie dokumentów ani telefonu. Po moich prośbach (bo Federico nie chciał słuchać) podał na adres dziewczyny.
-Em... Lu, możemy pogadać?-zapytał gdy udało nam się usadzić przysypiającą już dziewczynę na ławce.
-Może nie zauważyłeś, ale jedna z naszych obecnych ale i przymusowych towarzyszek, jest kompletnie pijana.-odparłam ironicznie.
-A jutro? Po szkole?-pytał po chwili.
-Niech będzie, ale na przyszłość pilnuj swojej dziewczyny.-wycedziłam i razem z Fede poszliśmy w stronę domu państwa Alonso. Otworzył nam wysoki, zadbany mężczyzna.
-Clara!-krzyknął tuląc córkę która praktycznie spała.-Córeczko, tak się martwiłem!
Wytłumaczyliśmy mu wszystko dokładnie a on opowiedział mu o problemach wychowawczych z Clarą. Był bardzo zatroskany.
-Amanda... Znaczy moja żona nie wyjdzie do Was bo śpi. Bidulka, tak się o nią martwiła... Poprosiłem, by się położyła i ledwo zasnęła. Dzieciaki, naprawdę nie wiem, co robimy źle.-westchnął.-Staramy się spędzać z nią wiele czasu, kupujemy jej co chce oraz staramy się z nią rozmawiać.
Posiedzieliśmy chwile ale potem uznaliśmy, że musimy się zbierać. Facet bardzo nam dziękował.
-Przepraszam, zniszczyłem całą randkę.-szepnął Fede gdy wyszliśmy z kamienicy.-Ten wieczór miał wyglądać zupełnie inaczej.
-Ej, to nie woja wina.-uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku.-Dobrze zrobiliśmy pomagając im.
-Hmm... Może i dobrze ale jeśli chodzi o nasze spotkanie to nie było zbyt romantyczne.-odpowiedział smutno.
-Oj, sushi było pyszne, a restauracja bardzo mi się podobała. Miło porozmawialiśmy. Nie było źle.-musnęłam jego policzek.
Chwile milczeliśmy. Spojrzeliśmy na niebo. Było takie piękne... Całe rozgwieżdżone.
-Ale nie wszystko stracone.-rozpromienił się nagle.-Chodźmy do mnie. Oglądniemy jakiś film i poleżymy na kanapie. Z resztą... Jest dopiero 19:00.
Zgodziłam się. Spodobał mi się ten pomysł. Nie miałam siły nigdzie chodzić więc pojechaliśmy autobusem.
Mieszkanie Fede okazało się bardzo ładne. Przywitała mnie jego mama która właśnie robiła kolacje dla siebie i męża który podobno zaraz miał wrócić do domu. Rozsiedliśmy się w salonie z kanapkami z szynką parmeńską i rukolą. Byśmy mieli troszkę prywatności Federico zamknął drzwi.
-Synuś, na półce, obok figurki od cioci Marry leży film "Zostań jeśli kochasz". Oglądnijcie sobie, jeśli chcecie.-zawołała jego mama przechodząc przez korytarz.
Włączyliśmy więc "Zostań jeśli kochasz".
Film bardzo mi się spodobał. Niestety, była strasznie senna i nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam...
Następnego Dnia
Obudziłam się w objęciach Fede. Spaliśmy na kanapie. Delikatnie wysunęłam się z ego objęć i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było po 10:00! No supi, od dwóch godzin powinniśmy być w szkole.-Lu? Co się stało?-zapytał Feder siadając na kanapie.
-Chyba zasnęliśmy. Powiem ci że jesteśmy już spóźnieni do szkoły.-westchnęłam.
-Hm.. No to musimy się zbierać. Dziwne, że moja mama nas nie obudziła.
I wtedy zadzwonił mój telefon. Violetta. Powiedziała, że mam szczęście-Dziś była zorganizowana niespodzianka dla uczniów, wyjście do kina. Ufff...
Fede podwiózł mnie więc do szkoły. Tzn: towarzyszył mi w powrocie autobusem. Pożegnał mnie soczystym buziakiem w policzek i oznajmił, że musimy jeszcze gdzieś razem wyjść. Powiedziałam, że z chęcią wyjdę gdzieś w piątek.
W domu siedział Maxi który nie poszedł do szkoły.
-I jak było?-zapytał.
-Fajnie, fajnie. A ty widziałeś się już z Larą?-odparłam siadając obok niego, bo akurat odpoczywał w salonie.-I dlaczego nie siedzisz w szkole?
-Spotkaliśmy się wczoraj. Byliśmy MC. I nie poszedłem bo boli mnie trochę ręka. Oparzyłem sobie żelazkiem. Ale w sumie... Cieszę się z tego. Chętnie posiedzę w domu.-zaśmiał się.
-Co jak co, ale ty umiesz wybrać romantyczne miejsce.-zachichotałam.
-A wy gdzie byliście?
-Na sushi. I w jego domu. Oglądaliśmy film. I... A to Ci opowiem wieczorem. I Leonowi też, ok?
-No dobra. A teraz błagam, przełącz mi kanał! To jebane animal planet leci od piętnastu minut a ja już mam dość. A poza tym nie mam ja przełączyć.
Przełączyłam na to, co chciał i poszłam do siebie. Brzuch burczał mi okropnie bo zapomnieliśmy o śniadaniu. Zjadłam więc tosty i wypiłam kawę. Następnie poszłam się przebrać. Wzięłam też szybki prysznic. Ubrałam czerwone rurki, czarną bluzkę bez żadnego logo i białe trampki. I nagle przyszedł sms od Diego. Poprosił o spotkanie. Wzięłam więc kluczę i telefon po czym poszłam do parku. Hernandez tam na mnie czekał.
-Cześć Lu.-powiedział.
-Hej. O czym chciałeś pogadać?-od razu przeszłam do rzeczy.
-Ludmi, ja Cię dalej kocham!-krzyknął.
-A co z Natalią?-odparłam zdziwiona.
-Ona... Ona nic dla mnie nie znaczy kocham Ciebie.-bełkotał.
-Posłuchaj, jesteś z nią. Nie możesz się tak bawić uczuciami. A ja... Szczerze mówiąc nie jestem tobą zainteresowana. Zdradziłeś mnie Diego. Jeśli już nawet mielibyśmy się pogodzić to zostalibyśmy przyjaciółmi. I zajmij się Natą skoro z nią chodzisz. To nie ja i Fede mieliśmy się nią zająć, tylko ty. Gdzie byłeś, kiedy byłeś jej potrzebny? Gdy pijana łaziła po mieście?
-Ludmi.. Ja...
-Ty idź lepiej do jej domu i sprawdź jak się czuje.
-Jesteś z Fede?
-Nie. Jeszcze nie.
-Jak to?
-Zajmij się lepiej swoim związkiem. Żegnam-rzuciłam i szybko wyszłam z parku.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
TADAM XD MASAKRA. XD Napisała bym coś jeszcze ale muszę schodzić na kolacje a chce to opublikować : D Pozdrawiam was i sukcesów w nowym roku :***
Jak mnie wkurza 'oglądnąć' -.- Ludmi jest dalej zła na mojego Diegusia, ale ja go przygarnę <3 Sushi... Moja koleżanka lubi sushi. I jak chce kogoś wkurzyć to nadaje po japońsku...
OdpowiedzUsuńCudeńko.. Czekam na next,..
OdpowiedzUsuńJulkowi by sie spodobalo
OdpowiedzUsuńJulek taki modny
Juleczek lubi w dupe
Klockami
Klocki sa kolezenstkie
Jak chcesz to ci dupy dajo, z nimi nie ma problemu