Dwa lata później
TO JUŻ BYŁO....
-Leon, gdzie pieluchy?-zapytałam trzymając Mercedes na rękach.-Zaraz wychodzę.
-Przypominam Ci, że jesteś jego ciocią, Lusiu.-zaśmiał się mój braciszek zabierając swoją córkę.
-Tak się bawimy? Ok. Nie kazałam Ci robić Francesce dziecka.-uśmiechnęłam się.
Leoś popatrzył na mnie spod oka. Wzruszył ramionami i wyciągnął z szuflady paczkę pieluch po czym opuścił pokój.
Tak więc jestem ciocią. Ciocią i dziewczyną Federico.
Pozbierałam z podłogi ubrania małej i ułożyłam je na łóżku. Leon, zadowolony bo udało mu się ją uśpić.
-Gdzie ona w ogóle jest? Miała przyjść godzinę temu. Czy ona zapomniała, że ma dziecko?!-mamrotał nerwowo szatyn.
-Jest z Marco. Pisała mi.-westchnęłam.-Ej, nie dziwi Cię to, że on z nią dalej jest?
-Dziwi. Dziwi mnie też, że Violetta mnie chce.-zaśmiał się.
-Ja tam bym nie chciała faceta z dzieckiem.-parsknęłam.
Leon przewrócił oczami i spojrzał na telefon który przed chwilką wyciągnął z kieszeni. Na widok godziny głęboko westchnął.
-Słuchaj, niech ona ruszy tą Włoską dupę bo chce już wyjść. Jak znowu się spóźnię to Violka mnie zabije.-warknął.
-Chyba Mechi płacze. Idź do niej zobacz. Za 10 minut będzie tu Federico.
-Dobra, już dobra. Gdzie butelka? I gdzie Maxi?
-W kuchni.
-Maxi czy butelka?
-Maxi. I butelka.
***
Wszyscy stali przed naszym domem. Mama płakała, tata lulał Mechi. Leon ściskał Violette za rękę. Maxi starał powstrzymywał się, by się nie rozpłakać. A Federico? Federico wnosił moje bagaże do auta. Patrzyłam się na nich wszystkich i serce mi pękało. Matko, jak ja będę za nimi tęsknić!
-Jesteśmy.-wydyszał Diego trzymając za rękę Natalie.-Wybacz, samochód mi się zepsuł...
-Nie ma sprawy.-mocno go przytuliłam.
-Lu, musimy jechać. Za godzinę mamy samolot a jeszcze trzeba dojechać na lotnisko.-szepnął Fede podchodząc do mnie z tyłu.
-Dobrze.-westchnęłam.
Najpierw podeszłam do mamy.
-Mamo, będziemy się kontaktować. Kocham Cię. Jestem już dorosła. Tak będzie lepiej, serio.-wydukałam tuląc ją do siebie.
-Tato.-położyłam ojcu rękę na ramieniu.-Nie martw się, poradzę sobie. Będzie dobrze.
Jego też przytuliłam. Większość mojego tuszu pokryło jego ramię.
-Leon, Maxi. Jesteście najlepszymi braćmi na świecie. Leoś, dbaj o małą. Bądź szczęśliwy z Violettą. Maxi... Śpiewaj, tańcz.. Rób Bóg wie co, ale spełnij swoje marzenia.-cmoknęłam każdego z braci w policzek.
-Violu, ty...-wymamrotałam po czym rzuciłam się jej na szyje.-Kocham Cię, przyjaciółko.
-Diego, Nata.-przełknęłam ślinę.-Wiem, skrzywdziliście mnie. Mimo to, wybaczam Wam. Bądźcie szczęśliwi.
-Dziękujemy, Ludmi. To samo tyczy się Ciebie i Federico...-wyszeptała Natalia.
Wsiadłam do auta jeszcze raz machając wszystkim. Moje policzki były już całe czarne.
Żegnaj, Buenos Aires.
***
Boże, ta suknia jest... Piękna. Nigdy nie sądziłam, że w wieku lat dziewiętnastu wyjdę za mąż.
-Wyglądasz cudownie, kochanie.-Federico pocałował mnie w włosy obejmując od tyłu.
-Federico! Opuść ten pokój w tej chwili!-krzyknęłam.
-Lu, o co chodzi? Co znowu zrobiłem?
-Pech. Ściągniesz na nas pecha. Pan młody nie może zobaczyć panny młodej przed ślubem.
-No oczywiście.-zaśmiał się kpiąco i wyszedł.
No fakt, jestem przesądna. Ale chce, by to wszystko wyszło... Idealnie. Zobaczy moich przyjaciół i rodzinę, których widuje raz na jakiś czas.
-Hej, Ludmi.-odwróciłam się.
-Oj, Alex. Cześć, wystraszyłeś mnie.-zachichotałam.
-Wybacz. Nie chciałem... Ładna sukienka.-uśmiechnął się.
-Coś się stało?
-Yh, tak, tak. Goście są już pod kościołem. Fede właśnie pojechał. Gdzie Violetta?
-Mówiła, że idzie się napić. Poszukaj jej, proszę. Muszę się zebrać w najwyżej piętnaście minut.
Chłopak wyszedł a ja próbowałam jakoś szybko się zebrać. Gdy by nie szybkie przyjście Violi, nie wiem co by się stało. Argentynka pomogła mi się przygotować. A dokładnie dokończyć przygotowania.
CO TERAZ?
Jak widzicie, ułożyłam sobie życie. Okazało się, że Leon miał krótki romans z Francescą która okazała się dziewczyną dzięki której Leoś miał być ojcem.
Violetta za tydzień wychodzi za Leona. Będą Naty i Diego, Camila i Alex, Lara i Maxi i wiele innych osób.
Od roku mieszkam w Madrycie. Przeprowadziłam się tam z Federico by studiować, na wymarzonej uczelni.
Maxi jest z Larą w dalszym ciągu. Są niezwykle wytrzymali.
Marco i Fran zerwali. Hm, no cóż. To chyba przez Mercedes, córkę Francescy i Leona.
Camila i Alex jednak wytrzymali razem związek na odległość.
A Clara? Od roku nikt jej nie widział. Podobno związała się z Tomasem...
Patrząc na całe moje dotychczasowe życie jestem zadowolona. Cieszę się z najmniejszych rzeczy. Napisała bym coś jeszcze jednak muszę nakarmić Martine.
Ale o niej... Już kiedy indziej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Epilog. Nie myślcie, nie był pisany na odwal się. Bardzo się nad nim starałam. Nie wyszedł taki, jaki chciałam.
Pozdrawiam Was bardzo gorąco i dziękuje za czytanie tego wszystkiego.
Mam jeszcze jedną prośbę... Niech każdy, kto czytał tego bloga zostawił po sobie ślad w postaci komentarza. Chciałabym wiedzieć, ile osób mnie czytało.
A może to nie koniec blogów z Violettą...